wtorek, 25 lutego 2014

Przykład Justyny

Niniejszy felieton powstał w dniu wielkiego triumfu Justyny Kowalczyk. Od tej pory minęło sporo miesięcy. Jej przykład w oczach naszych rodaków już nieco przyblakł. Ale wystarczy odświeżyć sobie i obejrzeć ostatnie chwile z jej biegu, by wspomnienia wróciły z nową siłą. By ponownie zaczęły tak mocno na nas oddziaływać jak w chwili, gdy Justyna nas wszystkich poderwała z krzeseł, z kanapy przed telewizorami. Dlatego proponuję, zanim przeczytasz resztę felietonu obejrzyj ten krótki fragment.
watch?v=QgFYhF9eWAE
Przyznaj, że wielki bieg wielkiej naszej sportsmenki, wywołał u ciebie wielką dumę z jej sukcesu. Wielkie marzenie Justyny o złotym medalu olimpijskim spełniło się. Tak naprawdę było to też twoje marzenie. Czekałeś/czekałaś na to „złoto” długie lata. Tak samo jest z milionami naszych rodaków. Identyfikują się ze swoimi sportowymi idolami, przeżywają ich sukcesy jak swoje własne.
Wszyscy podziwiają Justynę Kowalczyk, ty i ja również. Podziwiamy jej wytrwałość, cierpliwość, wolę walki, nieugiętość w dążeniu do celu, jej wielką wiarę pomagającą realizować marzenia. Za te same cechy podziwiamy Adama Małysza. Pewnie masz też w pozostałych dziedzinach życia swoich kolejnych bohaterów, których przykład ciebie wzmacnia i inspiruje. To świetnie. Ja też mam.
Mamy też, ty i ja, wokół siebie wielu negatywnych bohaterów, nieudaczników, malkontentów, ludzi małej wiary, narzekaczy, pesymistów.
Tak faktycznie jest. Nic odkrywczego tutaj nie powiedziałem. Zgadza się?
Tylko nauka dla ciebie i dla mnie z tego powyższego zestawienia jest taka: albo zwycięży przykład Justyny i Adama, albo tej bezimiennej, pozostającej, niestety, w większości grupy.
Po każdym takim spektakularnym zwycięstwie, cudzym zwycięstwie, ładujemy się optymizmem, nasza wiara w siebie rośnie, taki przykład nas mobilizuje. Tylko pytanie: na jak długo to starcza? Jak długo przykład Justyny i Adama będzie cię podtrzymywał na duchu i zmusi cię do dłuższego marszu w kierunku realizacji twoich marzeń?
To co powiedziałem powyżej, jest przyczyną tak wielkiej ekscytacji, przeżywania sukcesów naszych rodaków, naszych idoli. Widzimy w ich sukcesie cząstkę siebie, widzimy siebie w roli twardziela realizującego, bez względu na przeszkody, te małe, ale i te wielkie marzenia. Tylko co z tego pozostaje na dłużej?
Co zostaje u mnie?
Pełen podziwu i dumy, następnego dnia po jej wielkim biegu, wyruszyłem i ja na swoją biegową trasę. Roztopy, resztki śniegu, woda, błoto na leśnych ścieżkach, nie ułatwiały mi zadania. Za każdym razem, gdy moje słabe „ja” podpowiadało mi by skrócić zaplanowaną trasę, bo przemoczone buty, ślisko, grząsko, ciężko, od razu odzywało się silniejsze „ja” podając inspirujący przykład Justyny. Wiem to od dawna, ale szczególnie teraz świadomość siły ludzkiego – wielkiego marzenia i wielkiej woli, wytrwałości w jego realizacji, uosobionej w pięknym przykładzie Justyny, podniosła mnie na duchu i kazała dokończyć te moje 20 kilometrów ( i tak sporo mniej niż w biegu Justyny). Mój bieg to, co prawda, bieg bez rywali, walka tylko z sobą, ale wiem, że takie walki bywają często trudniejsze niż z przeciwnikiem, bo jednak przeciwnik mobilizuje.
Twój problem to właśnie walka z sobą. Na twojej drodze do zdrowego stylu życia, stoi też to twoje słabe „ja”. Być może częściej wygrywa niż w moim przypadku. Jeśli na przeszkodzie staje ci zła pogoda, deszcz, błoto, brak czasu, to wiedz, że są to efekty „pracy” twego słabego „ja”, to są tylko wymówki. Ile razy nie zrobisz czegoś, co powinnaś/powinieneś, to tyle razy wygrywa twoja słabość.
Takie biegi, jak ten opisany powyżej, odbywam systematycznie i za każdym razem odgrywa się, gdzieś w głębi mnie, jakaś wewnętrzna walka. W moim przypadku to silniejsze „ja” wygrywa prawie zawsze. Dlaczego? Bo to kwestia treningu. Im częściej pokonujesz twoje słabe „ja”, tym większej nabierasz w tym rutyny, tym bardziej utrwalasz nawyk wygrywania, tym częściej wspinasz się wyżej, tym dalej zajdziesz, tym jesteś silniejszy, tym bardziej wierzysz w realizację następnych, większych marzeń.
I tak jak zawsze w moich dłuższych biegach pojawiają się ciekawe pomysły, inspiracje, dodatkowe motywacje, tak i teraz przyszedł pomysł, by wykorzystać przykład Justyny, by jeszcze bardziej wzmocnić waszą, drodzy czytelnicy motywację (bo moją motywację, jak widzicie, Justyna wzmocniła), w waszej trudnej drodze do zdrowego stylu życia.
W związku z tym, oprócz tego co powiedziałem powyżej, zadam ci tylko jedno pytanie.
Czy wykorzystasz, i w jaki sposób, tę wielką motywację, ten piękny przykład Justyny, by wzmocnić siebie w realizacji, tym razem Twojego marzenia?
Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są moderowane.