Nad małym leśnym strumyczkiem usiadł człowiek. Miał już dość wszystkiego, ciągłej gonitwy za wszystkim: za pieniądzem, za ludźmi, za czasem, za pracą, za zdrowiem, za wieloma innymi cieniami …
Gonił, ale i uciekał. To że tu przyszedł też było ucieczką – ucieczką od życia.
To lęk był przyczyną jednego i drugiego , a on nie potrafił już nad nim zapanować, więc uciekał, to w świat telewizyjnej lub książkowej fikcji, to w marzenia i pragnienia, to w dalekie strony świata … Już nie miał gdzie uciekać (no może, mógłby uciec jeszcze w alkohol , tak jak wielu innych ludzi), bo za każdym razem, to wszystko przed czym uciekał, dopadało go, gdziekolwiek był, gdziekolwiek by się schował.
Nie wiedział jaka siła go skłoniła, by tu przyjść, ale przyszedł …
Pojawił się w tym miejscu pełen strachu, bo wiedział, że ta cała zgraja i tak za chwilę znowu będzie przy nim. Postanowił więc, by się nie rozglądać, by już dalej nie uciekać, by się poddać …
Przysiadł więc na wysokim brzegu i wpatrywał się w przepływającą wodę, wsłuchiwał się w jej szum. Pod ręką poczuł kamyk, chwycił go, przyjrzał mu się uważnie i zapytał: – Skąd się tu wziąłeś, gdzie ty byś chciał uciec, przed czym uciekasz i czy ty w ogóle uciekasz? A może jest tu ci niedobrze, może lepiej będzie ci w wodzie? – wrzucił więc kamyk do wody, w sam środek strumyczka.
Człowiek przyglądał się mu teraz, jak, dosłownie na chwilkę, kamyk spiętrzył przed sobą wodę, by ta momentalnie znalazła drogę i już bez przeszkód płynęła dalej.
Przyglądał mu się długi czas. Tak się zapatrzył w niego, w wodę, tak przeniknął go myślą, że w końcu zmęczył się nim i … przestał myśleć. Odpłynął gdzieś, tak jak ta woda w rzeczce. Poczuł, że odpoczywa. Gdy myśli odpłynęły pojawiło się uczucie, poczuł kamyk, poczuł wodę, poczuł szemranie potoku, poczuł miękkość podłoża na którym siedział …
Wpatrywał się nadal w przedmiot, który wrzucił na środek strumyczka i stał się jego świadomym, poczuł się jak ten kamień. Ten stał się jakby jego lustrem. Kamień to on. Woda to życie, wszystko to, co mu się przydarza: ludzie, rachunki, pieniądze, sytuacje, problemy, to wszystko to życie.
Uświadomił sobie natychmiast wiele rzeczy. Nie musiał nawet zadawać pytań sobie samemu. Wszystko stało się oczywiste. Prawda wypłynęła na wierzch jak woda w strumieniu. Niepotrzebne stały się pytania: czy nadal muszę tak gonić, czy nadal muszę być tak zaangażowany, czy nadal muszę się czegokolwiek bać, czy muszę się lękać ludzi, problemów, naturalnie się dziejących rzeczy? Czy muszę uciekać? Czy ja cokolwiek muszę?
I niepotrzebne stały się odpowiedzi, bo zamiast nich wypłynęło na powierzchnię, to co w nim już było, teraz jedynie to sobie uświadomił:
Nie, tak jak kamień w tej rzece niczego nie musi, a woda sama go opływa, tak i ja, jestem wolny. Niczego nie muszę. Życie – jak woda – wszystko przyniesie, ale i wszystko zabierze. Nie trzeba walczyć, bo i tak wszystko samo się przytrafia, a nasza walka to przeciwstawianie się rzece, które niczego nie zmieni, tylko zmęczy, zniszczy, unicestwi. Nic, nawet kamień, nie jest się w stanie przeciwstawić rzece, bo nawet mały strumień, w każdej chwili, może się przeistoczyć w wielką rzekę, która wszystko zmiecie, przeniesie, usunie. Tak i jest w moim życiu. Życie jest jak woda, płynie, nie zatrzymuje się. Dopływa, przepływa, odpływa. Nie chcę być barierą, tamą, a jednak do tej pory tak czyniłem – przeciwstawiałem się życiu, tak jak próbował tego kamień. Kamyk czuł się dobrze na brzegu, gdzie go owiewał wiatr, teraz świetnie się czuje w potoczku, choć go opływa woda, tak jak nie walczył z wiatrem, tak teraz nie walczy z wodą. Walczył, ale szybko zrozumiał, że nie pokona rzeki, więc się poddał.
Gdy tylko człowiek to sobie uświadomił, gdy odkrył tę prawdę, wszystko to, co do tej pory gonił wpadło do wody i odpłynęło, wszystko co jego goniło, również przepłynęło i odpłynęło. Już nie stawiał temu oporu, więc po co ma się lękać, po co uciekać, po prostu może się przyglądać, patrzeć bez wysiłku na wszystko. Nie potrzeba żadnej walki.
Poczuł się wolny, bo przyszło zrozumienie:
Wszystko za czym w swoim życiu gonisz, tak naprawdę goni ciebie. Gonisz z powodu lęku, i z tego samego powodu uciekasz. Gdy przestaniesz gonić, pragnąć – przestaniesz się lękać, a wtedy i tak wszystko przypłynie i odpłynie – jak rzeka. Nasze życie nie jest i nie powinno być gonitwą, nasze życie jest odkrywaniem, poznawaniem siebie.
Jego życie płynie od tej pory spokojnie jak mały strumień w lesie, a on siedzi i ze spokojem go obserwuje, cieszy się, żyje. Takiego życia nie można nie kochać, więc pokochał to życie, tak jak pokochał mały strumyk w lesie. W tym małym strumyku, jak i we wszystkim co widzimy, ukryta jest wielka mądrość. Część z niej stała się jego prawdą. Teraz, w każdej chwili, życie płynie, przepływa przez niego, obok niego, jak strumień, jak rzeka, a on się tego nie lęka.
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twoje komentarze są moderowane.