- Ciociu, coś ty taka smutna? Uśmiechnij się! Świat jest taki piękny, a ty się smucisz. – zauważył Piotr, gdy tylko stanął w drzwiach mieszkania cioci.
- Ach, Piotrze! – to była cała ciocina odpowiedź.
- No tak, już wiem co należy zrobić. Zawrócę na pięcie i pójdę sobie, bo wolisz być smutna, a poza tym możesz mnie nim zarazić, to może być niebezpieczne i stanę się smutny – jak ty. Idę sobie. – zagroził Piotr poważnym głosem, lecz z nie do końca schowanym uśmieszkiem na ustach.
- Nie, nie, nie obawiaj się, nie zrobię ci krzywdy. Zostań. Pewnie zaraz coś się zmieni, czuję to. Szczególnie dlatego, że ty przyszedłeś, a ty potrafisz mnie rozweselić. Piotrze, powiedz w takim razie, co mam zrobić ze swoim smutkiem? – poprosiła ciocia i sama ta prośba sprawiła, iż już czuła się lepiej.
- Rzuć tym smutkiem o ścianę. – zaproponował krótko Piotr.
- Coś ty, jak? Nie żartuj! – odpowiedziała zdziwiona.
- Ot po prostu, zapakuj je wszystkie razem, potrzymaj je chwilkę w rękach, przypatrz im się dokładnie i … o ścianę. – powiedział pokazując przy tym cioci przykładny uśmiech od ucha do ucha.
- Masz rację, tak zrobię. A więc tak: zbieram was wszystkie – moje drogie smuteczki i … trzask o ścianę! A masz! I jeszcze raz, i jeszcze raz! – zagrała ciocia scenę z rzucaniem o ścianę pustki ze swoich dłoni. Robiła to z pełnym przekonaniem. Tak się w tym zapamiętała, że aż się zmęczyła. Jednak z każdym ruchem była weselsza, bardziej uśmiechnięta, aż w końcu zaczęła się śmiać głośno, a Piotr razem z nią. – A masz, nie wracaj nigdy już do mnie, bo spotka cię to samo, będziesz spływał po ścianie jak farba przy malowaniu. Spiorę cię na kwaśne jabłko. Ach, ach, ach! – doskonale bawiła się ciocia. Śmiali się razem w głos.
- No dobrze, co jeszcze mogę z nimi zrobić? – zapytała ciocia, lecz w tym samym momencie sama sobie odpowiedziała: – Tak, rzucę nimi z wysokości chmur, porozrzucam je po lesie, sprzedam je bezwzględnym smutasom, których spotkam na ulicy, zapędzę jak kot pędza myszy do dziury, wrzucę je do śmieci i popatrzę jak je wywozi śmieciarka … Och, mam jeszcze inny pomysł, wywieszę je na suszarce do prania, niech je słońce wysuszy na wiór. Aaaaaaaa – śmiała się już prawie ze łzami w oczach ciocia – zapakuję je do pudła i wyślę do Ameryki, niech mają. Część zostawię jednak i tę część wyślę z kolei do naszych polityków, a później będę oglądała ich smutne miny w telewizji i będę się śmiała, bo będę wiedziała, że wreszcie mam na nich wpływ … A ty Piotrze, co byś z nimi zrobił? – ledwo wykrztusiła rozbawiona ciocia.
- Tak ciociu, ten pomysł z Ameryką jest wspaniały. Wyślij je wprost do Hollywood, tam je przerobią na jakąś komedię i po kłopocie, już nigdy nikogo nie zasmucą. Z politykami też mi się podoba, może wreszcie zamiast się kłócić, będą cicho siedzieć gdzieś w ciszy i pławić się w twoich smutkach, hihihi. – zgodził się Piotr mocno rozbawiony. – Oooooo, a może skoro już o Ameryce mowa, wyślemy je do NASA, a oni podrzucą je Marsjanom. Tak zrobimy, bo tam na Marsie mają za lekkie życie i zamiast wymyślać plany inwazji na Ziemię, będą siedzieć i się smucić … – Tak zrobimy Piotrze, zróbmy to Marsjanom! – przerwała Piotrowi rozochocona ciocia. – Zróbmy to też innym cywilizacjom, zasiejmy im smutki, będą wtedy siedzieć bezczynnie i rozczulać się nad swoim losem, zamiast podbijać kosmos … Tak Piotrze, my podbijemy kosmos swoim śmiechem, podbijemy wszystkie obce cywilizacje, zawładniemy polityką i będziemy rządzić całym światem i Wszechświatem przy pomocy śmiechu. Wszystkie ustawy przerobimy na śmiechu warte, będziemy rozśmieszać, rozśmieszać, rozśmieszać … Tylko czy nas nie rozbolą brzuchy zanadto? – przerwała na chwilkę radosną twórczość ciocia.
- Gdyby nasze brzuchy się burzyły, gdyby strajkowały, to też je rozśmieszymy … – Racja Piotrze! – przerwała znowu ciocia. – Rozśmieszymy nasze twarze, oczy, ręce, nogi, całe ciała, rozśmieszymy wodę, jedzenie, nawet smutne kamienie zaczną się śmiać. Rozśmieszymy księżyc, płaczące brzozy przed domem, rozśmieszymy nawet płacz … Tak, zaraz polecę rozśmieszyć moje sąsiadki, bo to one mnie zaraziły swoimi smutkami, już ja im dam się smucić , popędzę im takiego bobu, że będą się zwijać ze śmiechu na podłodze, a co mi tam! Rozśmieszę ich śmieszne choroby, myśli o śmierci. Co za … smutaski? Ja im dam smucić się! Zobaczysz, ja im rozśmieszę nawet śmierć. Urządzimy jej tak wesoły pogrzeb, że ludzie pójdą na niego w podskokach! – śmiała się i śmiała ciocia.
- Tak ciociu, koniecznie przeróbmy pogrzeby na coś wesołego. Tak, masz rację ciociu, życie ma być wesołe i pełne śmiechu, to i śmierć też taka powinna być. Czego się bać? Rozśmieszmy śmierć, będzie nam wtedy przyjacielem, zresztą przecież ona nam otwiera drzwi do wiecznego śmiechu, do wiecznej radości … To rozśmieszmy ją. To będzie nasz wkład w rozwój świata. Wreszcie nie będzie powodu do smutku w ogóle. Tylko smutkom może nie być wesoło. Może jednak zostawmy ich odrobinkę, byśmy mogli choć chwilkę odpocząć od śmiechu, bo nim też możemy się zmęczyć …
- Hi,hi,hi, no proszę jak wzrasta nasza kreatywność, gdy tylko puści się smutki z torbami – dokończył Piotr.
Piotr i ciocia jeszcze nigdy się nie naśmiali tyle co dzisiaj. W końcu ciocia podsumowała:
- Piotrze, jestem ci niezwykle wdzięczna. Wynalazłeś – specjalnie dla mnie – sposób na moje smutki. Nazwę tę ścianę, ścianą śmiechu … oooo, oznakuję na niej specjalne miejsce: Tutaj rozbijaj swoje smutki! Dziękuję Piotrze! - powiedziała to z wesołą miną i uśmiechem od ucha do ucha.
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twoje komentarze są moderowane.