Wśród moich kumpelek z podwórka jedna jest wielką miłośniczką zwierząt. Właściwie sprawa dotyczy dwóch zwierzątek – pieska i kotka.
Jola kocha, bardzo kocha swoich pupilków, za tych swoich przyjaciół, nawet więcej – członków rodziny, oddałaby wszystko co ma.
Od czasu do czasu bywam w moim dawnym, rodzinnym mieście, odwiedzam dobrze mi znane z młodzieńczych lat, podwórko. Wtedy spotykam Jolę. Wyprowadza tam swoją parkę zwierzątek i daje im możliwość wyhasania się do woli.
Po zwyczajowych formułkach, typu co słychać, co u ciebie, itp. przychodzi czas na wspomnienia. Wracamy wtedy do dziecięcych zabaw, przypominamy sobie drzewa za które się chowaliśmy bawiąc się w chowanego. Wspominamy berka, nasze rowerowe, letnie wyprawy, przesiadywanie do północy na parkowych ławeczkach. Odświeżamy w pamięci też nasze łyżwiarskie popisy na podwórkowym lodowisku. Jola pamięta do dziś, kto był mistrzem podwórka, a nawet miasteczka w jeździe na łyżwach. Doskonale pamięta i ciągle mi o tym opowiada.
Gdy o tym mówi, to robi mi się niezwykle ciepło na sercu, mięknę jak lód na słońcu. Wracają, jak stare pocztówki, moje piruety, kółka i inne wywijasy.
Za każdym razem, gdy się spotykamy Jola mnie pyta jaka jest tajemnica mojej ciągle sportowej sylwetki. Odpowiadam, zresztą za każdym razem tak samo.
Nie chcę być niewdzięcznikiem więc pytam Jolę, jak się mają jej zwierzątka: piesek i kotek. I tu się zaczyna … godziny opowiadania: jakie to są miłe, jakie mądre, jakie kochane i jakie piękne, jakie wyjątkowe. Och, ach i ech.
Jola bardzo dba o zdrowie swoich zwierzątek: dba by miały codzienną porcję ruchu, by się nie stresowały, by się zdrowo odżywiały, bo Jola dba o nie. Co do joty wypełnia wskazówki weterynarza oraz te zawarte w mądrych książkach o pieskach i kotkach.
Jeśli chodzi o jej zdrowie, to … mało na ten temat rozmawiamy, bo Jola twierdzi, że ma pecha, że z jej zdrówkiem coś jest nie tak, podobnie zresztą jak z jej nadwagą. Jola się dziwi, bo dziadkowie, babcie, rodzice – wszyscy mieli zdrowie jak dzwon, a w jej przypadku „genetyka” nie jest po jej stronie. Zresztą to są jej własne słowa, że genetyka jest u niej na pierwszym miejscu, jeśli chodzi o przyczyny jej fatalnego zdrowia i nadwagi. Nie wie po kim to odziedziczyła, ale .. tak jest i już. Zresztą nigdy jej lekarze się nad tym nie zastanawiają, skąd te wszystkie choróbska się u niej przypałętały, po prostu przepisują jej leki.
Gdy próbuję jej podać swój przykład, że to ja mógłbym obciążać genetykę, ale nie robię tego, tylko dbam o zdrowie sam i że w tym właśnie tajemnica. Opisuję jej szczegóły moich działań, ale Jola nie słucha tego ze zbyt wielkim zainteresowaniem, woli mi opowiadać o tym jak się powinno dbać o zdrowie swoich zwierzęcych pupilków.
Postanowiłem więc wypytać Jolę o szczegóły, o tajemnicę doskonałego zdrowia i kondycji jej pieska i kotka.
Dowiedziałem się, że każde takie zwierzę potrzebuje pobiegać, poruszać się co najmniej przez pół godziny dziennie, ale Jola dba by zwierzątka miały jednak więcej tej codziennej gimnastyki. Jej piesek jest chętny do sportów, podczas całego spaceru biega, ani chwili nie spocznie. Kotek może jest mniej chętny do biegów w czasie spacerów, ale za to może przez pół dnia kręcić się bawiąc się małą piłką lub tasiemką.
Jola tłumaczy mi ze szczegółami tajniki zdrowej diety dla kotów i psów: wszystko powinno być naturalne, nieprzetworzone i w żadnym wypadku nie powinno być to ludzkie jedzenie. Koty i psy powinny jeść takie jedzenie, które jest ich naturalnym pokarmem. Żadne tam resztki z obiadów, które Jola gotuje dla jej rodziny i dla siebie samej. Żadnej chemii, soli, cukru, modyfikowanej żywności, żadnych gotowanych, smażonych resztek ze stołu, żadnych wędlin z glutaminianem sodu, itd., itd.
Kiedy wiem już niemal wszystko o zdrowiu kotów i psów, o przyczynach chorób, o chemii w żywności, o koniecznych zabiegach, by zdrowie piesek lub kotek mógł zachować na długie lata, Jola tłumaczy mi jeszcze w jaki sposób dba się o szczupłą, sportową sylwetkę, kotów, psów, wszystkich, innych zwierząt domowych.
Przez cały ten czas słucham pilnie, i nie mogę się nadziwić znajomości tematu, obszerności i głębokości wiedzy Joli na temat żywienia zwierząt i pozostałych warunków utrzymania ich w zdrowiu.
Potrafimy „przegadać” w ten sposób pół dnia, a przerywa tę miłą pogawędkę Jola, bo przychodzi czas posiłków dla jej milusińskich.
Właściwie mógłbym już napisać książkę o zdrowej diecie zwierząt domowych, mam to wszystko w małym palcu – dzięki Joli i jej przebogatemu doświadczeniu w opiece nad zwierzętami.
Jedna rzecz tylko nie daje mi spokoju, jak mam pomóc Joli, jak pomóc jej zadbać o jej własne zdrowie, co doradzić, by jej waga wróciła do właściwego poziomu?
Czy problem Joli polega na niewiedzy? A może faktycznie organizmy zwierząt i ludzi, aż tak się różnią, że zwierzęta trzeba karmić, bioaktywną, surową, naturalną, nieprzetworzoną żywnością, człowiek zaś może zjadać bezkarnie wszystkie śmieci? Może faktycznie zwierzęta muszą się codziennie wyhasać, muszą spalić nadmiar kalorii, zneutralizować stres poprzez ruch, a człowiekowi wystarczy ruch … sportowców wyczynowych oglądanych na ekranie telewizora? Może zwierzęta powinny prowadzić styl życia sprzyjający zdrowiu, bo taki styl życia przepisują im weterynarze, a człowiek powinien systematycznie łykać tabletki?
Mam prośbę, może ktoś z was, drodzy czytelnicy, porozmawia z Jolą i powie jej skąd się biorą jej choroby i od kogo powinna się nauczyć stylu życia, który przywróci jej zdrowie i szczupłą sylwetkę?
Naprawdę, Jola potrzebuje waszej pomocy. Z góry dziękuję za tę pomoc.
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twoje komentarze są moderowane.