piątek, 30 grudnia 2016

Łatwo jest być chorym

Łatwo jest być chorym, bo twojej chorobie sprzyjają lekarze*, twoi bliscy, twoje przekonania, twój styl życia, to, co zjadasz i twój strach. Przede wszystkim strach.

Jeśli lękasz się choroby, to już ją projektujesz. Lęk przed chorobą jest jej projektem. Właśnie tak potężny jest nasz umysł. Owszem on potrafi kreować też pozytywy, lecz do tego potrzebna jest pozytywna myśl, radość, miłość i brak lęku.

100 % chorób ma swoje pochodzenie – źródło, w umyśle.

Dlatego bycie zdrowym jest trudne, bo potrzeba pozytywnego nastawienia, bycia pozytywnym, bycia wobec życia na TAK, a o to trudno, bardzo trudno.

Jest tak z kilku powodów.

Po pierwsze: zdrowie jest stanem bycia, co oznacza porozumienie – równowagę ciała, umysłu i czegoś subtelnego, duchowego, subiektywnego (najczęściej nazywanego duszą).

Po drugie: zdrowie jest stanem, którego (z powyższych względów) nie można zdefiniować. Nie można więc, do niego dążyć i nie można niczego z nim zrobić. Ono nie poddaje się działaniu, nie ma do niego drogi – przychodzi samo, gdy spełnione są określone warunki (dla każdego człowieka inne, bo człowiek to indywidualność, nie ma dwóch takich samych ludzi, nie tylko fizycznie, ale i mentalnie, i duchowo).

Po trzecie: nie można go pragnąć (również z powyższych względów), bo każde pragnienie jest wynikiem lęku (a lęk prowokuje choroby. Pragnąc zdrowia przyznajemy tym samym, iż go nie mamy, i że jest w nas lęk), a jak mówią mistycy – naturą pragnienia jest niespełnienie. Czyli pragnąc zdrowia otrzymujesz odwrotny skutek – chorobę.

Ponieważ jednak zdrowie jest naszą naturą, naszym programem, a podejmując jakiekolwiek starania, ten program – mechanizm, psujemy, łatwiej o nie eliminując to, co sprzyja chorobie, eliminując przyczyny chorób. Łatwiej o zdrowie żyjąc jak najbliżej natury, w zgodzie z naturą, w tym też w zgodzie z naturą naszego ciała.

Lecz to jest trudne dla przeciętnego człowieka, ale i dla współczesnej medycyny nastawionej na stosowanie leków chemicznych, na leczenie objawów, a nie na usuwanie przyczyn. Trudne, ponieważ człowiek oderwany od swojej duchowej istoty, wychowany w pogardzie dla ciała, w braku poszanowania jego, jako świątyni, nie rozumie siebie, nie rozumie swego ciała, jego potrzeb, jego języka, jego madrości. To powoduje, iż bardziej mu przeszkadzamy, niż jesteśmy w stanie pomóc działaniami. A najbardziej przeszkadza ciału traktowanie umysłu jako władcy absolutnego poprzez którego staramy się wpływać na ciało, decydując np. zamiast instynktu, o tym co mamy jeść. Przeszkadza ciału zbyt duża wiedza gromadzona w umyśle, której człowiek częściej używa przeciw ciału niż w sposób zdrowiu służący. Tą częścią umysłu są nasze przekonania, a te trudno zmienić, bo trudno zrozumieć, że ciało samo potrafi zadbać o zdrowie, jeśli się uszanuje jego autonomię, jego mechanizmy samoregulujące, samouzdrawiające, jego naturę i fakt, iż jest ono pochodną natury, a natura jest źródłem jego zdrowia.

Łatwiej jest chorować, bo choroba będąca zakłóceniem równowagi, manifestacją braku zaufania do ciała, do programu służącemu zdrowiu, do natury, objawia się w ciele w konkretnej materialnej postaci, czego nie można powiedzieć o zdrowiu – ono nie ma żadnej materialnej postaci, żadnych objawów (można jedynie stwierdzić brak objawów chorobowych, co nie oznacza jeszcze zdrowia).

O chorobę łatwiej, bo nią można się zająć, można wykonać wokół niej, jak i siebie, wiele działań. I co chyba najbardziej istotne, dzięki chorobie można wiele osiągnąć, można odnieść wymierne korzyści. Oczywiście są to pozorne korzyści, iluzje, ale takimi właśnie iluzjami żyje współczesny człowiek, nie tylko współczesny. Od zarania dziejów człowiek żyjący w społeczeństwie karmił się iluzjami, karmił nimi swój umysł, swoje ego.

Bycie na NIE, oczekiwania wobec siebie i innych, pragnienia, wspomnienia, zmartwienia, poczucie osamotnienia i lęk, to stan umysłu, a ciało jest tylko jego odzwierciedleniem, jest jak papuga, która to wszystko powtarza i przetwarza na język materii.

Dlatego bycie chorym jest łatwe. Jest łatwe, bo to, co powyżej wymienione jest bardzo powszechne.

90% ludzi pragnie chorób. Oczywiście nie pragnie ich w sposób świadomy. 

Przyciągamy je podświadomie do siebie, bo dają nam profity: współczucie, zainteresowanie otoczenia, tematy do rozmów i okazję do wyrażenia potrzeby opieki, pomocy, bycia blisko innych ludzi, choćby innych chorych i bliskich. Będąc chorym można się wymigać od pracy, od aktywności, od kreatywności, od pełni życia. Będąc chorym łatwiej o przyjaźń z lenistwem, ale i milionami myśli o złu świata i innych ludzi. 

Jest i też, oczywiście, odwrotnie: będąc w przyjaźni z negatywną myślą o sobie, o świecie, o innych ludziach, lenistwem, nudą, jesteś – siłą rzeczy – w przyjaźni z chorobą.

Będąc chorym łatwiej o kontakt z innym człowiekiem, łatwiej o przyjaźń, łatwiej o bycie w tłumie ludzi.

Człowiek zdrowy nie wzbudza takiego zainteresowania jak chory. Jest nawet na odwrót, człowiek zdrowy, tryskający zdrowiem, wzbudza nienawiść, a przynajmniej obojętność. Jest obcy, bo jest inny. Wydaje się być egoistycznym, a jest to tylko pozór, bo właśnie choroby idą w parze z ego. Im większe ego, tym łatwiej o chorobę, bo poprzez ego skupiasz się na sobie, na tym, jak przyciągnąć do siebie owo zainteresowanie i współczucie, przyjaźń i miłość innych. Bojąc się tego, iż nie mamy czego ofiarować, pragniemy przyciągnąć uwagę innych  i wybieramy łatwiejszą drogę – ścieżkę choroby. 

Dzieje się to podświadomie, a sprzyja temu właściwość naszego umysłu: strach. Przede wszystkim boimy się samotności. Bojąc się jej jesteśmy w stanie zrobić wszystko, by nie być samotnym. W tym wszystkim mieści się też i choroba, przede wszystkim choroba.

Człowiek zdrowy ma w sobie więcej miłości do siebie, do swojego ciała, traktuje ciało jak świątynię, więc ono mu odpłaca, tym, co ma najlepszego: energią, dobrą, zdrową energią. I odwrotność też jest prawdą: człowiekowi, który potrafi być samotnym, rozumie to, że samotność jest naszą naturą, łatwiej o zdrowie, bo łatwiej mu ofiarować innym miłość, niż jej oczekiwać od innych.

Człowiek chory, człowiek przekonany o trudach swego losu, człowiek, który odpowiedzialność za swoje zdrowie widzi w innych, widzi na zewnątrz, w medycynie, w środowisku, w świecie, siłach wyższych, nie ma energii. Jego ciało czuje się odrzucone, mądrość ciała jest niezauważana, jego instynkty nie są wysłuchiwane, jego zdolność samouzdrawiania odrzucona. Wtedy tej energii brakuje. Nie ma witalności – nie ma zdrowia. Bo zdrowie to witalność, to natura.

Ciało pochodzi z natury, więc tylko natura i rządzące nią prawa prowadzą w stronę zdrowia. Można powiedzieć, iż zdrowie to stan natury w ciele i umyśle. Jeśli nie ufamy naturze, ciału, sobie, siłom witalnym, ono odpływa. Nie można sterować ciałem przy pomocy wiedzy, strachu, innych ludzi i chorych przekonań, bo wiedza – przynajmniej na stan obecny, to jeden wielki stek bzdur, ponieważ każde ciało jest inne, każdy człowiek jest inny. Każde ma inne potrzeby i potrafi je okazywać i zaspokajać, tylko nie wolno mu w tym przeszkadzać i go truć, chemią i negatywem, lękiem.

To jest jedyny warunek. Jest nim ufność. Jeśli ufności nie ma, jest choroba. Dlatego tak o nią łatwo. Dlatego tak trudno o zdrowie. Zdrowie idzie w parze z ufnością, miłością. Choroba idzie w parze z lękiem, z wiarą w pozorną wartość wiedzy, z bycia w niezgodzie z naturą. Taka wiara jest nieufnością wobec natury.

Zdrowie jest stanem naturalnym. Choroba jest naszą projekcją.

By mieć zdrowie nic nie trzeba robić ponad to, co naturalne. By być chorym jest wiele do zrobienia z tych rzeczy, które naturalnymi nie są. A jednak o chorobę łatwiej, ze względu na właściwości naszego umysłu. Tylko on jest za to odpowiedzialny, więc jeśli go w nadmiarze słuchasz, masz problem.

Dlatego, jeśli lubisz chorować poszukuj wiedzy, nie szanuj natury i świątyni swego ciała.

Natomiast, jeśli wolisz być zdrowym, zaufaj naturze, intuicji, instynktowi, swemu ciału. Kochaj je i wszystko inne. I nie myśl o zdrowiu. Ono samo przyjdzie.

*O tym jak lekarze sprzyjają chorobie, w jednym z następnych tekstów.


Piotr Kiewra