poniedziałek, 9 grudnia 2019

Pokochać siebie, by ozdrowieć


Na swoich wykładach o zdrowiu i samouzdrawianiu podaję kilka warunków sprzyjających samouzdrowieniu i trwaniu w zdrowiu. Oprócz tych, które uważam za mniej istotne czynniki fizyczne, a nazywam „pikiusiami”*, wymieniam te, które są najistotniejsze, a jest to, wg mnie, czynnik mentalny (sposób myślenia – przekonania) i duchowy. Dopiero harmonia, równowaga między czynnikiem psychicznym, duchowym i fizycznym, materialnym, dotyczącym ciała, daje w efekcie warunki dla trwania w zdrowiu. 
Wśród tych najistotniejszych wymieniam takie duchowe rzeczy, jak to, by być sobą, by pokochać siebie. 
Tak, czuję, iż z takimi tezami nie mogę trafić do każdego. Czuję, gdy moje słowa trafiają w próżnię, gdy zdecydowana większość ludzi się z nimi nie zgadza. Dlatego już nie organizuję spotkań, wykładów, miniwarsztatów dla przypadkowych ludzi. Robię to dla poszukujących, a są nimi ci, którzy doświadczyli „ dobrodziejstwa” oficjalnej medycyny, różnych rad pozamedycznych, suplementacji i innych „cudownych”, materialnych, sposobów dla odzyskiwania zdrowia.  Wreszcie są, przede wszystkim są nimi ci, którzy zastanawiając się nad sensem życia wkroczyli na duchową ścieżkę. To są prawdziwi poszukujący. Ci nie oczekują wiedzy, już nie oczekują. Rozumieją, że jedynym mądrym kierunkiem jest zmiana kierunku – przekierowanie na samych siebie. Rozumieją, że cała wiedza jest w nich samych. Wystarczy tylko zajrzeć do żródła, do swojego wnetrza.
Do nich mówię: Pokochaj siebie!
Oczywiście, takie słowa słyszą z różnych stron, lecz są to słowa. Poszukujący odnajdują w sobie prawdziwe znaczenie słowa miłość i jednym z odkryć jest to, iż nie jest to słowo, że miłość nie jest mentalna, nie jest czymś intelektualnym, nie jest czymś wypełniającym psychikę. To jest podstawowe odkrycie. 
Nie wystarczą więc afirmacje typu: - „kocham siebie, kocham siebie”, powtarzane tysiące razy w różnych okolicznościach, między innymi do lustra. Pokochanie siebie wcale nie polega na przekonaniu do tego siebie, swojego rozumu. Nie wystarczą wizualizacje, szkolenia, warsztaty, czytanie, modlenie się o to. Nie wystarczy nic z naszych działań, nie przyniosą skutku, żadne intelektualne wysiłki. 
Miłość nie mieści się w głowie, lecz w sercu, jej źródło jest duchowe.
Poszukujący tym się właśnie różni od pozostałych, że nie szuka jej tam, gdzie jej nie ma. Taki ktoś nieintelektualnie zrozumiał, gdzie jest jej źródło, iż wcale nie trzeba niczego szukać, że „to” jest od zawsze na swoim miejscu. 
To zrozumienie zmienia wszystko. Nic więcej nie trzeba robić.
Swego czasu nagrałem filmik, w którym mówię o pokochaniu siebie, o samouzdrawiającym wpływie tej miłości na nasze zdrowie.
Film jest tutaj
Ci wszyscy, którzy mówią o tym, że brakuje im czasu, wiedzy, fachowej opieki medycznej, którzy mówią, że dobry lekarz sporo kosztuje, ci, którzy sądzą, iż by być zdrowym trzeba sporo zapłacić, ci, którzy mówią o karmie, genetyce, wieku, trudnych, stresujących czasach, o zatruciu środowiska, o spisku koncernów farmaceutycznych, ci, którzy przenoszą odpowiedzialność na innych ludzi, na okoliczności zewnętrzne, to przede wszystkim ludzie, którzy nie kochają siebie. 
Skoro siebie nie kochają to są bardziej skłonni nie szanować siebie – swego ciała, są skłonni siebie nawet niszczyć. Ktoś, kto nie kocha, to nienawidzi, jest podszyty strachem, lękiem, a stąd już tylko krok do choroby, do cierpienia przeradzającego się w chorobę. Skłonni są wynajdywać wymówki, przeszkody, wszystko racjonalizować zgodnie z tą niszczącą siebie postawą. 
Cierpienie, ból, choroba to dawane przez egzystencję znaki, że idą fałszywą ścieżką, że wierzą w fałszywe obietnice, że kierują się materią, że szukają niewłaściwych rzeczy, na niewłaściwych drogach, że nie są sobą. Lecz nie czytają tych znaków, nie rozmawiają ze swoim ciałem, nie słuchają go. Niszczą te znaki swoją obojętnością, środkami przeciwbólowymi, pokrywają fałszywą wiedzą. 
Nie ma w ich życiu harmonii – zdrowia, bo nie ma prawdy, nie ma natury, nie ma naturalności, bo fałszywe są źródła, z których się karmią, z których się poją.
Nie kochają siebie. 
Miłość do samego siebie jest zastępowana identyfikacją z większością, z tym jak myśli i postępuje zdecydowana większość społeczeństwa. Fałszywie identyfikują miłość z akceptacją lub nieakceptacją otoczenia.
Ktoś, kto kocha siebie, zrobi dla siebie znacznie więcej. Zrezygnuje ze wszystkiego, co go niszczy, pokocha innych w sposób prawdziwy, autentyczny. 
Da znacznie więcej z siebie, będzie radosny, szczęśliwy, uśmiechnięty, lepszy jako człowiek. Łatwiej zniesie osamotnienie. 
Dostrzeże pewną właściwość życia, iż jest ono równowagą między światłem i ciemnością, pogodą i niepogodą, dobrem i złem, miłością i nienawiścią, pozytywnym i negatywnym. 
Rozumie i akceptuje, a poprzez to, że rozumie i akceptuje, nie walczy z tym, co naturalne. Nie walczy ze smutkiem, z problemami, które sam mógłby kreować nie kochając siebie, widząc świat jako ciemność, zło, niepogodę, nieustanną negatywność. 
W człowieku kochającym siebie jest ufność nie tylko do siebie, do swego ciała, ufność w naturalne procesy samoozdrowieńcze, jest ufność do innego człowieka, ufność w stosunku do egzystencji, natury, do całości.
Człowiek kochający samego siebie, obdarowuje miłością, bo czuje, że ma czym obdarowywać. Jest rozluźniony, niezestresowany. 
Nie jest hipokrytą. Nie ma powodu by cokokolwiek udawać, by grać dla zysku, by wykorzystywywać innych. Nie gryzie go sumienie, bo jest uczciwy wobec siebie i innych.
Jest tu i teraz, więc nie ma w nim zamartwiania się przeszłością i przyszłością. 
Taki człowiek nie ma powodu, by chorować. Wielu, bowiem choruje, by zaskarbić sobie zainteresowanie środowiska, skupić na sobie uwagę bliskich, zasłużyć na powiększenie siebie w oczach innych, by się dowartościować poświęcając zdrowie. 
Pokochaj siebie i bądź wreszcie sobą! Człowiek, który kocha siebie może sobie pozwolić na bycie sobą. Nie musi niczego zmieniać. Nie musi ciężko pracować by się dopasować do czyichś oczekiwań, by zasłużyć na lepszą o sobie opinię, na polubienie, czy pokochanie przez innych.  
Gdy kochasz siebie z nikim się nie porównujesz, z nikim nie rywalizujesz. Bo, o co? Przecież wszystko, co najcenniejsze masz? 
Gdy siebie kochasz znika twoja ambicja, by mieć więcej, by być większym niż inni, by znaczyć więcej dla innych, bo ambicja wynika z porównań. Rywalizacja wynika z porównań, tak samo jak zazdrość, nienawiść, duża część lęków.
Gdy kochasz siebie – akceptujesz siebie w pełni takim jaki jesteś/jaka jesteś. Nie masz wtedy potrzeby upiększania się, bo twoje piękno jest wewnętrzne, jest częścią twojej miłości. Nie musisz nic więcej do tego dodawać, na nic zapracowywać, nie musisz siebie zmieniać.
Co ważne, taka miłość, wbrew nieprawdziwym opiniom, wcale, a wcale nie jest egoistyczna. Jest wręcz przeciwnie, z niej, z tej do siebie samego, wyrastają wszelkie inne miłości. Miłość własna jest źródłem. Możesz dzielić się miłością tylko wtedy, gdy ją masz, a masz ją w obfitości. Taka miłość nie jest egoistyczna – wręcz przeciwnie, gdy kochasz siebie, ego trzyma się od ciebie z daleka.  
Kochający siebie - taki człowiek jest spełnieniony, niczego nie musi. 
Pokochaj więc siebie! Bądź więc zdrów! Bądź więc zdrowa!


Piotr Kiewra
*Dla 99% ludzi, to, co uważam za „pikusie” to wielkie rzeczy, np. sposób odżywiania.