środa, 26 lutego 2014

Umierające pomidory

Uwielbiam pomidory. Mogę je jeść codziennie przez cały rok. Pamiętam pomidory z babcinego ogródka sprzed 50 lat: pachnące, smaczne, soczyste, tchnące zdrowiem. Układane po  sezonie na parapecie dojrzewały w resztkach jesiennego słońca, czasem nawet kilka miesięcy.
Czym się różnią tamte pomidory od tych, które kupujemy dzisiaj w marketach, na bazarach?
Tym, że tamte były żywe i to przez długi czas, a te które kupujemy dzisiaj są umierające. Dosłownie. Nieraz już na drugi dzień po przyniesieniu ze sklepu zaczynają się psuć.
Co jest tego przyczyną?
Bardzo słaba bioaktywność. Rosną na kiepskiej ziemi, maja niewiele słońca, lub są naświetlane sztucznie, dokarmia się je tylko makroskładnikami, zapominając o mikroelementach, o pierwiastkach śladowych, przyspiesza się ich dojrzewanie w sposób sztuczny – najczęściej chemicznie. Takie pomidory żyją, mają bioaktywne składniki, czyli takie które utrzymują je przy życiu, stanowią ich układ odpornościowy, ale maja ich mało, albo te składniki ze względu na warunki – sztuczne warunki, i napędzanie je do szybkiego wzrostu i dojrzewania, są bardzo osłabione. Żyją szybko, dojrzewają szybko, ale też szybko umierają.
Takie to właśnie, mało bioaktywne pomidory, umierające pomidory kupujemy i jemy. A ponieważ jesteś tym co jesz …
I nie dotyczy to tylko pomidorów, dotyczy to wszystkich roślin uprawianych na skalę przemysłową, dotyczy to całego współczesnego rolnictwa. Rolnictwo produkuje dzisiaj szybko i dużo, ale produkuje byle co, produkuje coś bez większej wartości. Dlatego i nasze zdrowie, nasza odporność nie prezentuje większego potencjału. Jemy więcej, bo nasze komórki domagają się więcej rzeczy o większej wartości, domagają się więcej życia, a niestety dostają prawie że trupy, coś co ledwie żyje. Trudno się spodziewać w związku z tym, by  nasze zdrowie miało się lepiej, niż to co jemy. Pogarszamy jeszcze sytuację przetwarzając żywność, smażąc pomidory, produkując z nich ketchupy, przeciery, coś co nie ma żadnej bioaktywnej siły.
Tak samo jest, gdy kupujesz umierające jabłka, inne owoce, warzywa, coś co powinno nas wzmacniać, a nie wzmacnia – osłabia i na  dodatek truje, bo są nafaszerowane chemią.
Tęsknie do babcinych pomidorów i do innej żywej żywności. Taką możemy dzisiaj znaleźć w swoich własnych ogrodach, u rolników uprawiających w sposób tradycyjny, u tych którzy uprawiają je w sposób organiczny, zgodnie z naturą. Taki pomidor ma wartość dziesięciu i więcej umierających pomidorów, jedno jabłko daje ci tyle bioaktywnych składników, co cały zbiór owoców z jednego drzewa uprawianego na plantacji.
Szukaj więc zdrowia i życia w żywej – bioaktywnej, surowej, nieprzetworzonej żywności: w owocach i warzywach, ziarnach, orzechach.  Takie odżywianie to profilaktyka zdrowia i to stronienie od lekarzy. Zdrowia nie znajdziesz u lekarzy, bo oni nie zajmują się zdrowiem, oni zajmują się chorobami, a duża ich część powstała z powodu umierających pomidorów, jabłek, i przede wszystkim z powodu przetworzonej żywności, a więc martwej żywności.
Odpowiedz sobie na pytanie: ile zdrowia, ile siły, ile witalności, ile życia, możesz zyskać jedząc to co martwe, słabe, umierające? No, ile?
Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są moderowane.