poniedziałek, 24 lutego 2014

Pobiegnij i pomaszeruj na boso


W moim trwającym kilkadziesiąt lat zgłębianiu czym jest zdrowy styl życia, co rusz przekonuję się, że tak naprawdę jest … odwrotem od cywilizacji.


To przecież cywilizacja, w imię postępu, a więc też i dla wygody życia ograniczyła nam ilość ruchu, podała na talerzu żywność przetworzoną, stworzyła rujnujące nasze zdrowie cieplarniane warunki, wpoiła przekonanie, że nasze zdrowie jest pochodną starań medycyny i jej postępu, wprowadziła tak wielka dawkę stresów, ubrała nas w … buty.


A propos butów, w kolejnej dziedzinie wróciłem do natury, odkryłem wartość biegania i maszerowania na boso. Po prawie rocznej praktyce odkryłem nową dziedzinę zdrowego stylu życia i to z wielkim potencjałem przywracania i profilaktyki zdrowia.


Jak to się stało? Otóż:


Zdarzenie pierwsze. Ponad rok temu opublikowałem moje przemyślenia z jednego z moich biegów, a jedna z witarianek, zapytała czy biegam na boso. Odpowiedziałem, że nie, ponieważ w lesie boso biegać się nie da, bo szyszki, kamienie, kolce i tysiące innych niespodzianek. Przekonywała, że się jednak da, lecz uznałem, że jednak nie, że ona nie zna mojego terenu, i tak dalej, i tak dalej.


Zdarzenie drugie. Kupiłem sobie buty z goratexu, z podeszwą wibram. Dobra marka. Zimą zacząłem w nich biegać, bo uznałem, że są odpowiednie na błoto, śnieg, lód, mokrą trawę, bo nie przesiąkają i nie są śliskie. Radość trwała jednak krótko, bo zastanawiały mnie dolegliwości, które zacząłem odczuwać już po kilku biegach: dlaczego bolą mnie stawy biodrowe, skokowe, stopy, ścięgna, mięśnie i w ogóle ciężko mi się biega? Któregoś razu, w trudnych, zimowych warunkach ( temperatura – 2 stopnie, dwucentymetrowa warstwa śniegu, pod spodem zmrożony grunt), gdy już miałem dość biegu i miałem maszerować … zdjąłem buty. Zacząłem truchtać na boso. I … super, znowu zachciało mi się biec. Chciałem sprawdzić, ile wytrzymają moje stopy na śniegu. Przetruchtałem dwa kilometry, trzy … i … nic. Biegłem dalej, okazało się – tak myślę, że przebiegłbym całą trasę. Na pierwszy raz skończyłem jednak po ponad ośmiu kilometrach, a to głównie z powodu nie przygotowania do bosego biegania. Na zimno jestem odporny – czterdzieści lat zimowego pływania robi swoje, ale gorzej z odpornością skóry na otarcia. W kolejnych biegach doszedłem do 11 i więcej kilometrów, mimo śniegu sięgającego za kostki, mimo kilku stopni mrozu.


Cztery pory roku bez butów.


Gdy zima się skończyła, a była długa, wyjątkowo długa, gdy stopił się śnieg i odsłoniła się goła ziemia, zacząłem biegać na boso po trawie, po innych leśnych ścieżkach. Okazało się, że z każdym treningiem odczuwanie gruntu, różnych niedogodności, nierówności, niespodzianek, w trawie, w piasku, pod piaskiem przestało przeszkadzać. W pewnym momencie mogłem już sobie pozwolić na to, by nie obserwować dokładnie, gdzie stawiam stopę. Czułem się już na tyle pewnie, stopy na tyle się zahartowały, że mogłem nadepnąć na ostrą, sosnową szyszkę, patyk, wystający korzeń i nic złego się nie działo. Pomyślałem sobie wtedy o naszych przekonaniach. Jak one potrafią być silne, jak potrafią nas uziemić, zatrzymać, ilu rzeczy nie robimy tylko dlatego, że nam się wydaje, że się nie da ich zrobić, i ich nie robimy – nawet nie próbujemy, bo nie wierzymy. Nie wierzymy w siebie, nie wierzymy w doskonałość swojego ciała.


Zdałem sobie sprawę, że przecież buty wymyślono dość późno, wcześniej człowiek sobie jakoś radził bez butów. Mógł pokonywać tysiące kilometrów na boso chodząc po lasach, zaroślach, górach, po prostu w każdym terenie i co? Żył, znajdował pożywienie, gonił, uciekał, polował i nie narzekał. Może nie miał kopyt, racic, ale miał inne – może nawet doskonalsze narzędzie, gołą stopę, która umożliwiała wszystko, nie tylko bieganie i chodzenie w każdym terenie, ale również wspinanie po drzewach i wiele innych zachowań niemożliwych, np. dla konia, czy słonia. Człowiek chodząc w pionie musiał mieć też inną budowę stopy niż zwierzęta. Stopa się wysklepiła, przez co doskonale amortyzowała wstrząsy, stała się odporna na wiele niespodzianek.


Człowiek dysponując takim narzędziem mógł przemierzać biegiem dziennie po kilkadziesiąt i więcej kilometrów, podobno potrafił zagonić na śmierć dużo szybsze od siebie zwierzęta ścigając je przez wiele kilometrów. A do pomocy oprócz wielkiej wytrzymałości posiadał jeszcze inne narzędzie, układ chłodzący, który był znacznie bardziej wydajny niż u wielu zwierząt.


Przekleństwo butów


Temat butów do biegania: okazuje się iż było to, przynajmniej w moim przypadku, jedno z ostatnich przekonań nie do ruszenia, bo ufałem reklamom. Od dzisiaj będę bardziej ufał naturze, czyli … bosym stopom.


Co odkryłem? To, że moje dolegliwości wzięły się z powodu butów. Dzisiaj wiem, że żadne buty, buty najlepszych firm nie są w stanie dać tego naszym własnym stopom, co daje im bezpośredni kontakt z podłożem. Okazuje się, że od kiedy zaczęto używać coraz „lepszych” (wg reklam) butów, problemy ludzi zaczęły się pogłębiać. Płaskostopie, problemy ze stawami, kontuzjami, osłabienie mięśni, ścięgien, więzadeł, kośćca, bóle stawów nóg, ale także kręgosłupa, mają często swe podłoże w samym fakcie, iż używamy butów, a nie, że mamy źle dobrane obuwie. Buty zamiast chronić stopy – niszczą je. Tak jest ze wszystkim, wygoda, cieplarniane warunki osłabiają nasze organizmy, bezruch osłabia mięśnie, buty osłabiają nasze stopy, a one są bazą na której stoi całe ciało, więc ciało staje się tak słabe jak jego podstawa. Nie będę tego tematu rozwijać, co na ten temat mówią eksperci nie związani z przemysłem obuwniczym można przeczytać coraz częściej w różnych miejscach, np. w książce „Urodzeni biegacze” (polecam).


Reklamy butów nie mówią prawdy. Buty często szkodzą. Doświadczamy tego od małego dziecka. Pieniądz spowodował, że odeszliśmy od natury.


Fakt, buty są też po to, by chronić przed zimnem i w związku z tym nie przekonuję by chodzić na boso zimą. Przekonuję by od czasu do czasu pomaszerować, pobiec, potruchtać w terenie, pochodzić po ogrodzie, łące, plaży, boisku bez butów. Przekonuję by w domu kapcie używać w wyjątkowych – „świątecznych” okazjach, by jak najmniej używać butów.


Moje stopy są zbyt delikatne by biegać na boso – fałszywe przekonanie


To czego doświadczyłem biegnąc boso było niesamowite. Gdy po zakończonych biegach, lub w końcówce biegu, gdzieś w jakimś trudniejszym kawałku, na powrót zakładałem buty, okazało się, że już w nich nie da się biec, więc … od tej pory biegam na boso do końca. Przekonałem się, że w butach klapię nogami o podłoże, czuję jakby ważyły po kilka kilogramów każdy i od razu wracam do starej – złej techniki, męczącej stawy, mięśnie, zabierającej przyjemność i miękkość biegowych kroków.


Owszem kilka razy nadepnąłem na szkło, na kolce, niektóre z nich wbiły się w skórę, wyciągnąłem je i było po kłopocie. Poza tym mocno pogrubiona skóra podeszwy, elastyczność całej konstrukcji stopy, a przez to jej super-amortyzacja oraz ruchomość we wszystkich prawie kierunkach, sprawiają, że tak naprawdę trudno się zranić w czasie biegu, czy marszu na boso. I co ciekawe, najbardziej niebezpieczny okazał się tu miękki mech, który kryje pod swoim puszystym okryciem wiele niespodzianek. Sam tego doświadczyłem, gdy pewnego razu nadepnąłem na ukryty pod mchem kawałek patyka z ostro zakończonym sękiem. Ale nawet w tym przypadku rana okazała się niezbyt wielka i groźna, bo stopa natychmiast odpowiednio zareagowała unikając poważniejszych konsekwencji. Kontynuowałem dalej bieg, a to zapobiegło nawet krwawieniu z rany. Organizm, silny organizm, radzi sobie również z ewentualnymi infekcjami, krwawieniem z rany, bólem. Mimo głębokiej rany nie przerwałem biegu. Następnego dnia byłem już w górach, a rana nie przeszkadzała mi po nich wędrować. Najgorszym co mogłem zrobić – to dać stopom odpoczywać, a samemu przejmować się tym co się stało. Organizm wie sam co w takich sytuacjach ma robić, więc postanowiłem mu zaufać. Już po kilku dniach znowu biegałem. Gdybym odwiedził lekarza, miałbym pewnie miesiąc zwolnienia od … wszelkiego ruchu, a już na pewno wykład na temat … potrzeby posiadania dobrych butów, hihihi.


Gdy w bosym bieganiu i marszu, nasza pewność siebie, zaufanie do bosej stopy wzrośnie, bieg stanie się czymś bardzo instynktownym, całe ciało będzie bardzo elastyczne, nauczymy się reagować na nagłe zdarzenia, a to zwiększy margines bezpieczeństwa, komfort poruszania się i przyjemność biegu.


Medytacja


Z pewnych względów bieg bez butów stanie się jeszcze bardziej medytacją, obcowaniem z naturą niż zwykły bieg w butach.


Coś w tym musi być – sam to odkryłem w moich biegach dla siebie. Otóż nasze ciało poprzez stopę bez sztucznej izolacji w postaci butów łatwiej może odprowadzać ładunki elektryczne. Następuje wymiana energii ciała i ziemi, czego – być może nie rozumiemy, ale czujemy to. Jest to kolejna zaleta biegania na boso i to na pewno jest czymś o wielkiej wartości dla zdrowia, dla naszego ducha. Trudno to opisać, łatwiej to odczuć, dlatego proponuję to sprawdzić w dłuższym, wielomiesięcznym bieganiu, czy marszach, a na pewno każdy tego doświadczy. Nasze ciało potrzebuje takiego kontaktu z podłożem, z ziemią, piaskiem, trawą, mchem, rosą, deszczem, kałużą, błotem, a nawet ze śniegiem, czy lodem.


W każdych warunkach


Dlaczego to mówię na forum? By pokazać, że bose bieganie, marsze po śniegu na długich dystansach, po każdym rodzaju podłoża, w każdych warunkach są możliwe, potrzebne i pożyteczne.


Po doświadczeniu w bosym bieganiu (i długich marszach) trwającym wszystkie pory roku mogę stwierdzić, że bez butów można biegać dalej, bardziej komfortowo, odczuwać mniej bólu, albo w ogóle go nie odczuwać, nawet na trasach mających ponad trzydzieści kilometrów (moja najdłuższa w tym okresie to 34km). Można biegać po asfalcie, po żwirze, po każdym rodzaju podłoża, pełnym różnego rodzaju niespodzianek, można też chodzić po kolejowym nasypie przypominającym górskie podłoże, a nawet po górach.


Trening czyni mistrza, zatem kontynuowanie biegania zimą sprawia, że będziemy w stanie przebiegać kilkukilometrowe trasy w zimowych warunkach, po śniegu, w minusowych temperaturach, bez odmrożeń. Nawet bieg w kilkustopniowym mrozie, po śniegu do kostek, trwający ponad godzinę może się odbyć bez bólu, bez negatywnych konsekwencji. Sprawdziłem na sobie. To kwestia wytrenowania. Oprócz odporności na zimno stóp, kształcimy też odporność na przeziębienia całego organizmu.


Od marca do listopada przebiegłem bez butów prawie 2,5 tys. kilometrów, przemaszerowałem drugie tyle i z każdym biegiem i marszem było lepiej.


Technika biegu.


Dlaczego bose bieganie stało się dla mnie tak przyjemne, tak zmniejszyło mi ilość bólów? Bo inna jest technika biegu. Boso biegnie się inaczej niż w butach. Od kiedy wprowadzono buty do biegania i w ogóle od kiedy ludzie zaczęli używać butów, technika chodu i biegu zmieniła się. Gruba podeszwa, szczególnie tyłu buta – obcas, sprawiła, że inaczej stawiamy stopę, inaczej pracują mięśnie i kościec stopy. W rezultacie mięśnie uległy znacznemu osłabieniu, wysklepienie zmniejszyło się, a w rezultacie zaczęliśmy odczuwać bóle stawów, nie tylko stopy i stawów skokowych, ale także kolanowych, biodrowych, kręgosłupa. Ma to wpływ na całą postawę człowieka, na jego zdrowie.


W czasie biegu w butach do biegania, but wymusza kontakt stopy z podłożem poprzez piętę, przy bosym bieganiu, raczej na przednią część stopy. Krok jest owszem krótszy, ale bardziej miękki – koci, mniej mechaniczny – bardziej naturalny. Bosy bieg wymusza również większe pochylenie się tułowia w czasie biegu, to powoduje, że lepsza jest amortyzacja, większa miękkość ruchów. Tego doświadczyłem i tak sądzę, że ta zmiana w technice biegu spowodowała zniknięcie wielu dolegliwości bólowych w różnych stawach, spowodowała, że z kolei bardziej się wyprostowałem, w czasie chodu i stania. Stopa na powrót zaczęła się bardziej wysklepiać, mimo mojego zaawansowanego wieku. Mój chód – nawet w butach jest teraz bardziej miękki, bardziej sportowy (a raczej bardziej „koci”). Czuję się lżejszy, sprawniejszy, bardziej elastyczny, zdrowszy. I co ciekawe, wcale nie muszę opisywać tej techniki, wykonywać jakichś rysunków, filmów poglądowych, każdy kto zechce się przekonać jak się biega na boso, wystarczy, że zdejmie buty i … pobiegnie. Już sam ten fakt, szczególnie na twardym podłożu wymusi prawidłową technikę. Po prostu nie da się biec „przez piętę”, musimy stawiać miękkie kroki poprzez przednią część stopy, prawie na palce. Dopiero w końcowej fazie ruchu pięta lekko dotyka podłoża. Szczególnie wymusza to szybszy bieg. Czyli sam fakt zdjęcia butów i bieg nauczy nas prawidłowej techniki. Naprawdę nic prostszego.


Bose bieganie jest zdrowe!


Biegając boso możemy naprawić wiele problemów zdrowotnych w aparacie ruchu, na pewno te, których przyczyną mogą być właśnie buty, ich konstrukcja, zmiana mechaniki ruchu, ale też izolacja od ziemi.


Powiem jeszcze coś, otóż bieg na boso jest też fantastycznym masażem dla stóp, co może mieć wielką wartość terapeutyczną dla całego organizmu.


W stopach przebiegają ważne kanały energetyczne, tzw. meridiany, które mają połączenie z ważnymi organami ciała, wątrobą, nerkami, układem trawiennym, sercem, mózgiem, itd. Biegając boso masujemy je i to bardzo intensywnie, nie tylko likwidujemy bóle, ale wręcz leczymy, uruchamiamy proces samouzdrawiania wielu organów ciała, uruchamiamy też proces samooczyszczania organizmu z toksyn. Na rys. za:zdrowapolka.pl, zaznaczono umiejscowienie przebiegu kanałów energetycznych i odpowiadających im organów.


W klasycznej medycynie chińskiej jest wiele technik uzdrawiania oraz samouzdrawiania, w których poprzez stopę docierano do choroby, usuwano je. W jednej z technik medycyny chińskiej, tzw. Paida, polegającej na oklepywaniu aż do bólu określonych części ciała, usuwamy ból, usuwamy chorobę, poprzez udrożnienie kanałów energetycznych. Jednym z najważniejszych strategicznie miejsc dla naszego zdrowia są właśnie stopy, a bieg na boso to nic innego jak praktyczne zastosowanie tej techniki samouzdrawiania i to bardzo wszechstronne, o czym możemy się przekonać zdejmując buty i maszerując lub biegnąc.


Bose bieganie ma wiele zalet. Sporą część ich wymieniłem, a jest ich na pewno znacznie więcej, choćby to, że możemy w ten sposób naprawić to co zepsuliśmy butami, zwiększyć wysklepienie kośćca stopy, pogłębić jej łuk (ryc. za: cudnastopa.blox.pl), w ten sposób zmniejszyć, lub całkowicie wyeliminować płaskostopie, zmniejszyć nadmierną potliwość stóp, zahartować się na przeziębienia, na zimno, możemy wygładzić skórę stóp, że stanie się taka jak na pupci niemowlaka, nie mówiąc już o nadmiernej wrażliwości na ból. Po pewnym czasie, gdy systematycznie chodzimy lub biegamy, odczuwamy ból dopiero na dużo wyższych poziomach, więc dosłownie możemy się stać fakirami i chodzić po żwirze, szyszkach, nawet szkle.


Mój bieg na boso nie jest protestem przeciwko cywilizacji, jest powrotem do natury z bardzo praktycznych powodów, dla zdrowia, dla przyjemności, dla zabawy. Z tej zabawy cieszą się moje własne stopy, cieszy się cały organizm. Bardziej czuję co ma mi do zakomunikowania matka ziemia, ale i ona lepiej rozumie moje komunikaty, czujemy się bardziej zjednoczeni. Myślę, że dzięki temu – tak prostej formie umiłowania natury, mniej w nas strachu, mniej stresu, mniej chorób i bólu, więcej radości, przyjemności, więcej zdrowia, dobrego samopoczucia, więcej w nas dziecka (o oszczędnościach kosztem producentów obuwia nie wspomnę, dzięki temu kilkaset złotych rocznie zatrzymasz w kieszeni).


Czy potrafisz znaleźć coś bardziej naturalnego niż bieg, czy marsz na boso po trawie pokrytej rosą, dreptanie, brodzenie w kałużach po majowym deszczu, po lipcowej burzy? A może jest nim marsz, lub bieg po piasku rozgrzanym słońcem, po mchu nasiąkniętym wilgocią? Spróbuj, sprawdź to sam/sama. To będzie twój własny protest przeciwko cywilizacji, to będzie twoja własna droga do ciekawych doznań, których w butach nigdy nie doświadczysz. Będzie to również droga do zdrowia, którego dzięki butom nie osiągniesz, bo one ci je zabierają.


I jeszcze jedno: Naucz swoje dzieci unikać obuwia! Dla ich dobra.






Piotr KIewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są moderowane.