poniedziałek, 24 lutego 2014

Sąsiedzkie pogawędki o zupełnie „nowym” życiu

- Dokąd to panie Kowalski? – zapytał nie tylko zdziwiony, ale wręcz rozbawiony sąsiad.
- Do lasu, sąsiedzie – odpowiedział spokojnie Kowalski.
- Chyba nie na grzyby w tych krótkich gaciach? – pytał dalej, nie bardzo nawet kryjąc swoją ironię i żarty na temat nowej pasji swego sąsiada.
- Idę potruchtać.
- Potruchtać? Panie Kowalski, a po co to panu?
- Sąsiedzie, chcę jeszcze trochę schudnąć, a ponadto normalizuję w ten sposób swoje ciśnienie. Jeszcze niedawno miałem problem z nadciśnieniem.
Sąsiad z mądrą miną:
- E tam, radziłbym uważać, z nadciśnieniem nie ma żartów. Ja też mam i mój lekarz przepisał mi tabletki. Panie Kowalski chce pan schudnąć? Ja wiem co jest najlepsze na odchudzanie. Moja żona czytała o tym w gazecie. Tam reklamują jakiś lek. Trzy tygodnie i dziesięć kilo poleciało. Nie ma co się męczyć. Panie Kowalski, to niezdrowe w pana wieku.
- Sąsiedzie, wiem o tabletkach na nadciśnienie i lekach na odchudzanie, ale biegam już dziesięć miesięcy i schudłem dziesięć kilogramów, a nadciśnienia już nie mam i to bez tabletek.
- Panie Kowalski, znałem faceta, też chciał biegać. Pobiegł raz i już po nim. Serce nie wytrzymało. Nie ma co ryzykować.
- Sąsiedzie, on zaczął za ostro, ja mam specjalny podręcznik zdrowego stylu życia i kieruję się tym co tam piszą.
- Ale po co się męczyć. Ja też lubię sport, panie Kowalski. O, dzisiaj jest ciekawy mecz. Piwko, albo dwa, włączam telewizor, kanapa i jest „o,k”. Naprawdę pana nie rozumiem.
- Sąsiedzie, ja w ten sposób wypoczywam. Od kiedy biegam, jestem spokojniejszy, nie bolą mnie nogi i stawy, przestał boleć mnie kręgosłup, mam więcej energii, nie jestem taki zestresowany jak jeszcze niedawno temu.
- Panie Kowalski, mnie jak coś boli to biorę tabletkę, mam tam w szafce cały zapas. Jak sobie machnę piwko lub dwa to energii też mam pełno. Na stresy też mam sposoby. Panie Kowalski nie wmówi mi pan, że jak pan pobiega to jest pan wypoczęty. Poleżeć, wyciągnąć nogi na kanapie, to rozumiem, ale bieganie? Panie Kowalski, no nie jest pan już dzieckiem.
- Sąsiedzie, każdy ma swoje sposoby. No dobrze sąsiedzie, w porządku, ale mam pytanie. Bierze pan tabletki i jak, nadciśnienie się zmniejsza? – zapytał Kowalski, bo znudziło go to sąsiedzkie naśmiewanie się z jego wysiłków.
- Panie Kowalski, lekarz powiedział mi, że będę już z tym żył zawsze. Jak to przestanie działać, to przepisze mi silniejsze. W czym jest problem?
Teraz z kolei Kowalski trochę ironicznie, choć nie dał tego znać po sobie:
- Mówił pan kiedyś, sąsiedzie, że boli pana kręgosłup w lędźwiach, że „siada” panu żołądek od tabletek przeciwbólowych. To jest teraz lepiej, czy gorzej?
- No gorzej. Ale komu teraz jest lepiej? Starzejemy się panie Kowalski. Nie będziemy znowu młodzi – tym razem już bez ironii, a nawet z nieco smutną miną odpowiedział sąsiad.
- Wie pan co, sąsiedzie? Od kiedy biegam, moje zdrowie jest coraz lepsze. Tydzień temu byłem u lekarza i powiem panu, że był on w szoku. Ważył mnie, mierzył ciśnienie, trochę mnie skrzyczał, że nie biorę leków, ale w końcu pochwalił. Powiedział, że mam teraz zdrowie osiemnastolatka. I tak się czuję. Byłem teraz z synem i wnukiem w górach. Chodziliśmy po 10 godzin dziennie, wspinaliśmy się na dwutysięczniki i żadnej zadyszki. A syn z wnukiem do mnie: tato, dziadku poczekaj, nie spiesz się, bo nie możemy nadążyć! I co wy, sąsiedzie na to?
Tym razem już bez zwykłej pewności siebie:
- No nie wiem. Może i tak, ale ja się nie lubię męczyć. Nie mam też czasu by biegać. Wie pan, panie Kowalski: praca, dom, praca, przychodzi człowiek zmęczony, trochę się odpocznie, trochę telewizora i już koniec dnia. Nie ma kiedy na jakiś tam sport.
Kowalski odwrotnie niż jego sąsiad, mówił z coraz większym entuzjazmem:
- Tutaj trochę się różnimy. Ostatnio praca mnie nie męczy. Dla mnie bieg jest wypoczynkiem. Zrobię swoją dawkę i dopiero wtedy mogę sobie pooglądać telewizję. A tak prawdę powiedziawszy, wcale mnie nie ciągnie, by poleżeć, odpoczywać. Mam teraz więcej czasu na wszystko. Kiedyś kosiłem trawnik i w połowie musiałem odpoczywać. Kopałem swój ogród na raty, przez kilka dni. Dzisiaj mi to zajmuje trzy godziny.
- No tak widzę, panie Kowalski, że jest pan inny niż jakiś czas temu. Żona moja też zwróciła uwagę, że jest pan jakiś żwawszy. Ostatnio to robiła mi nawet zarzuty i podawała mi pana za przykład, że mógłbym to, albo tamto. A ja jej na to, że jestem chory, że nie mogę.
- Sąsiedzie jest na to wszystko rada – postanowił podzielić się swoją nowo zdobytą wiedzą i doświadczeniem Kowalski.
- Co mógłbym zrobić? – z nadzieją w głosie zapytał sąsiad.
- Pożyczę panu mój podręcznik i proponuję pomaszerować do lasu, później „nordic walking”, a za jakieś dwa, trzy miesiące będziemy razem biegać.
- No nie wiem, czy mogę? Moje nadciśnienie, bolą mnie nogi. Męczę się jak wchodzę na schody. Dzieci się ze mnie śmieją, że sapię jak lokomotywa.
- Powoli. Ja też zaczynałem ostrożnie. Sąsiedzie, dzisiaj pierwszy krok, jutro następny.
- Nie lubię się męczyć. Palę papierosy. Próbowałem rzucić, nie wychodzi mi to. Panie Kowalski. Dziękuję, ale nie wiem, czy dam radę.
Kowalski naprawdę poczuł się w tym momencie trenerem, ale widząc swego sąsiada, jak męczy go świadomość bezsilności jego i lekarzy postanowił nie odpuszczać:
- Sąsiedzie, nie będzie łatwo na początku. Jednak za kilka miesięcy będzie pan innym człowiekiem.
- Może spróbuję. O, najlepiej od przyszłego miesiąca.
- Sąsiedzie, od dzisiaj! Jutro to największy „odwlekacz jaki się kiedykolwiek pojawił”. Dwa kilometry marszu, jutro trochę do tego dołożymy, pojutrze jeszcze więcej. Będzie dobrze. Zobaczy pan, niedługo żona będzie pana podziwiać.
- Trochę się boję. A co powie lekarz?
- Sąsiedzie, racja, trzeba go zapytać o opinię, ale wiem, że marsz na pewno nie zaszkodzi.
- Panie Kowalski, nie mam sportowych gaci, a tak naprawdę to się „trochę” wstydzę. Co powiedzą inni sąsiedzi?
- Sąsiedzie, teraz będą się śmiać, za miesiąc będą zazdrościć, a za pół roku będą razem z nami biegać.
- No to do „roboty”! Panie Kowalski: „raz się żyje”! Ruszamy!
- No to ruszajmy! Sąsiedzie, powiem panu taką rzecz: ma pan od dzisiaj zupełnie „nowe” życie. – powiedział zadowolony z siebie Kowalski. Jego zadowolenie było tym większe, bo poczuł, że od dzisiaj ma nową misję do spełniania – krzewienie zdrowego stylu życia.
A co w twoim przypadku, drogi czytelniku/czytelniczko? Nie masz tak przychylnego sąsiada? Powiem ci: Jeśli tylko chcesz, możesz odbyć taką rozmowę sam/sama ze sobą.
- No to ruszajmy. Drogi czytelniku/czytelniczko, drogi sąsiedzie/sąsiadko, masz szansę – od dzisiaj – na zupełnie nowe, zdrowsze, lepsze życie.
Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są moderowane.