wtorek, 25 lutego 2014

Najtańszy lek

- Piotr napijesz się herbaty? – zapytała ciotka stojąc z czajnikiem świeżo zagotowanej wody.
- Dziękuję ciociu. Wolałbym zimnej wody.
- Wody? Dobrze, nie ma sprawy. Już ci nalewam – powiedziała uprzejmie lekko zdziwiona ciotka.
Chwilę pokrzątała się po kuchni i w końcu postawiła na stole kubek herbaty dla siebie. Po chwili postawiła również pustą szklankę i butelkę wody. Dodała przy tym z lekkim uśmieszkiem: – Oto twoja woda – i zaraz zapytała: – Co ty takiego widzisz w tej wodzie?
Ciotka potrzymała chwilkę kubek z herbatą w dłoniach, jakby chciała je ogrzać, wypiła łyk i stwierdziła: – Nie ma to jak gorąca herbatka, a szczególnie na dzisiejszy chłód.
Piotr natomiast przechylił szklankę i pijąc małymi łykami wkrótce wypił pół szklanki. Odstawił ją na stół i obserwował ciotkę jak ogrzewa dłonie ciepłem kubka, jak delektuje się swoim ulubionym napojem.
Ciotka zamyśliła się. Trwała tak kilka chwil, po czym powiedziała:
- Piotr, rozmawiałam dzisiaj z koleżankami. Znowu narzekają. One albo są chore i muszę się nimi opiekować albo … narzekają. Narzekają albo chorują. Czasem mi się wydaje, że jak są zdrowe, to bardziej cierpią niż wtedy, gdy im coś dolega.
Teraz z kolei Piotr trwał w zamyśleniu. Wydawał się nie słyszeć ciocinych utyskiwań.
- Piotr powiedz, czy to nie byłoby wspaniale, gdyby wynaleziono wreszcie jakiś lek, którego nie kupowało by się na receptę, byłby darmowy i każdy mógłby z niego korzystać wtedy, gdy mu coś dolega? Powiedz, czy wynajdą kiedyś taki lek? – powiedziała ciotka nie spodziewając się zresztą żadnej odpowiedzi – i po chwili dodała: – Tak wiem Piotrze, to takie moje nierealne marzenie.
- Ciociu. Po co mają go wynajdywać, skoro jest wynaleziony? – odparł tak od niechcenia Piotr.
- Piotr, ty jak zwykle sobie żartujesz. A ja tak sobie myślę, jak by ten świat wyglądał inaczej, gdyby naprawdę taki lek istniał.
- Ciociu, ale ja nie żartuję. Taki lek istnieje.
Ciotka trochę zaskoczona powagą z jaką to Piotr wypowiedział: – Piotr nie żartuj sobie ze starej ciotki!
- A ja mówię poważnie, że istnieje. Nikt go nie wymyślił, nic nie kosztuje i każdy go może używać, kiedy chce. Jest go pod dostatkiem. I jest bardzo skuteczny – z jeszcze bardziej poważną miną odparł Piotr.
- Piotr, o czym ty mówisz?
- Ciociu mówię tylko, że taki lek istnieje. Wielu lekarzy go poleca. Na ten temat jest napisanych mnóstwo książek. Ale mimo tego, że wszyscy o nim wiedzą, mimo, że nic nie kosztuje, to dziewięćdziesiąt kilka procent ludzi nie stosuje go.
- Piotr, powiedz mi, o czym ty mówisz?
- Ciociu. Jest taki lek o jakim marzysz. Możesz go stosować, może go stosować wielu ludzi. Niby wszyscy o nim wiedzą, ale mało kto wierzy w to, iż to naprawdę jest lek. Ileż to chorób, by nas omijało, gdybyśmy stosowali ten lek zgodnie z zaleceniami, zgodnie z potrzebami naszych organizmów – mówił z coraz większym zapałem Piotr.
Natomiast ciotka była coraz bardziej poirytowana: – Gdyby tak było Piotrze, to byłoby super. Ale ty oczywiście żartujesz?
- Ciociu, nasze organizmy, nasze komórki domagają się tego leku, krzyczą, latem głośniej, zimą ciszej, ale my, albo nie słyszymy, albo zamiast tego leku stosujemy substytuty. I to jest powód tego, że nie odnosimy korzyści. Ciociu właściwie to co mówię, nie do końca jest prawdą. Ten lek powinniśmy stosować nie jako lek, ale jako profilaktykę i wtedy byśmy nie przechodzili tylu chorób. To  niedobór tego specyfiku powoduje, że nasze organizmy nie są w równowadze, nie są wydalane toksyny, które spożywamy, mamy nadwagę, nadciśnienie, cellulitis, obwisłą skórę, bolą nas mięśnie, itd.
- Piotr wyjawisz mi tę tajemnicę wreszcie? Wiesz, że nie lubię jak tak się nade mną znęcasz. O czym ty mówisz?
- Ciociu, nie domyślasz się o czym mówię? Zobacz, przed chwilą położyłaś ten lek na stole.
Ciotka szybko rzuciła spojrzeniem po stole, ale nadal wydawała się na nim niczego nie dostrzegać. Powtórzyła więc w okamgnieniu lustrację stołu, ale … jej mina zdawała się zdradzać coraz większą frustrację. Ponieważ jednak czuła się trochę głupio, postanowiła skupić się jeszcze bardziej, aż w końcu jej wzrok zatrzymał się na w połowie pustej szklance wody. Minęło kilka sekund. Ciotka uśmiechnęła się i … zaczęła mówić:
- No tak Piotrze, masz rację. Czytałam na ten temat dużo w kilku artykułach. Mam nawet książkę o wodnym oczyszczaniu organizmu. Przeczytałam ją chyba ze dwa razy. Kiedyś lekarz mi też zalecił bym piła przynajmniej osiem szklanek wody dziennie. Ale wiesz co? Pamiętałam o tym tylko latem. Tylko wtedy, gdy było gorąco, a później piłam za mało. Tak właśnie. I powiem ci więcej Piotr, woda oczyszcza, wypłukuje z toksyn, …
Ciotka tak się rozgadała, że Piotr tylko zamknął buzię i czekał aż skończy. A ciotka cytowała całymi zdaniami z książki. Zdawała się pamiętać każde ze zdań, które tam napisano. Tak mówiła i mówiła, że Piotr w końcu postanowił przerwać: – Ciociu! Ciociu, no i jak, zaczniesz stosować ten lek?
- Piotr, 8 szklanek dziennie. Jutro pójdę do koleżanek i już ja im ustawię receptę na zdrowie. Jest tylko jeden problem, trzeba trochę tej wody jednak kupić, ale jakiej? Na pewno niegazowanej, ale wysoko – czy niskozmineralizowanej?
- Ciociu, można pić kranówkę. Okazuje się, że woda z kranu wcale nie jest gorsza od tej sprzedawanej w butelkach, a często jest nawet lepsza. I ciociu, woda nie powinna być filtrowana, za mocno filtrowana, bo traci w ten sposób składniki, które są potrzebne. Jeśli jest przebadana, nie ma chloru, to w zasadzie można ją pić prosto z kranu i bez przegotowania.
- Piotr, a herbata, kawa, zupa, słodzone napoje? Czy to się liczy?
- Nie. Herbata i kawa odwadniają, słodkie napoje dostarczają za dużo cukru. Zupa zawiera sporo soli, często też glutaminian sodu, więc trzeba to wypłukiwać z organizmu, więc też się nie liczy.
- Dobrze Piotrze. Wiesz co? Idę po szklankę. Nalejesz mi wody, Piotrze?
- Ok., ciociu, ale wypij te osiem szklanek w ciągu całego dnia, a nie za jednym zamachem.
- Ok. , Piotrze, ok.
Oto link do nieco szerszego spojrzenia na temat wodnego oczyszczania:
Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są moderowane.