środa, 11 stycznia 2017

Pokonać raka. Dżungla

Z cyklu: Niesamowite historie 

Gdy rozmawiam z przyjaciółmi, często stwierdzam, iż w życiu jest wiele magii. Jest na każdym kroku, lecz trzeba się ją nauczyć dostrzegać. I ... Nawet sceptycy, po jakimś czasie zauważają, że tak jest w istocie.
Magia to coś, co się przytrafia wrażliwym, tym, którzy patrzą w głąb, tym, którzy żyją pełnią i żyją uważnie, czyli zauważają związek między własnymi myślami, a zdarzeniami w życiu. Przytrafia się dzięki otwartości na wszystko, co niesie życie i akceptacji tego wszystkiego, bez względu na to, jak to wygląda w tej chwili.

Magia uczy akceptacji, współczucia, wdzięczności, bezinteresowności. Uczy bycia nieoceniającym, uczy bycia.
Uczy też bycia zdrowym. Oto, co usłyszałem kiedyś właśnie o zdrowiu. To czysty przypadek, to czysta Magia.

W samolocie, tuż obok mnie zajął miejsce szczupły, pełen energii, uśmiechnięty mężczyzna. Jego uśmiech nie był do niego przyklejony, nie był maską na twarzy, pochodził, gdzieś ze środka. To się czuło. I był rozmowny. Rozmowa z nim, była ową magią.

Ledwie zajęliśmy swoje miejsca, w oczekiwaniu na start, przywitaliśmy się. Zapytał mnie o cel lotu. Odpowiedziałem, i z kolei ja zapytałem o jego cel. Z uśmiechem wyznał, że leci wprost do dżungli. Powiedział też coś o magii. Gdy zapytałem go o to, jak ją odkrywa, opowiedział mi swoją historię.

- "Jestem biznesmenem. Całe życie zarabiałem pieniądze. Były one dla mnie ważniejsze niż ludzie, niż ja sam i moje zdrowie. To się zmieniło. Zdecydował o tym przypadek, owa magia. Otóż kiedyś leciałem, tak jak dziś, samolotem. Z tym, że wtedy leciałem w celach biznesowych. Usiadł przy mnie jakiś dziwny człowiek i po jakichś tam kilku godzinach lotu, po tym, jak mi się dobrze przyjrzał, powiedział jedno zdanie: - "Potrzebujesz przez rok zamieszkać w dżungli."

Nic więcej nie powiedział. Od tej pory był cicho. A i ja się nie odzywałem. Pomyślałem, iż jest jakiś pomylony. Zupełnie był dla mnie obojętny, a o jego słowach prawie zapomniałem.

Pół roku później, zachorowałem. Lekarze stwierdzili raka. Byłem załamany. Najpierw postanowiłem się leczyć. Zacząłem wydawać na to fortunę, lecz to leczenie mnie uśmiercało, czułem, iż jestem coraz słabszy i,  że nie ma już dla mnie ratunku. 

Usiadłem kiedyś w domu, w ciszy, wyciągnąłem plik banknotów i zacząłem się im przyglądać. Patrząc na nie wspomniałem całe moje życie, to ile było warte, i to ile ja jestem wart. Doszedłem do wniosku, że moja wartość to moje pieniądze, a ja jestem zerem - maszyną do ich zarabiania, nikim więcej.

Później zacząłem się zastanawiać, co mógłbym za nie kupić, skoro nie mogę kupić zdrowia, dłuższego życia, to może kupię sobie, choć kilka chwil ciszy, ucieczki od tego, co do tej pory, czegoś zupełnie innego.

Wtedy, nagle gdzieś w środku mnie, usłyszałem ponownie te dziwne słowa, dziwnego człowieka z samolotu: „Potrzebujesz przez rok zamieszkać w dżungli.”

Gdy tylko ta myśl mną zawładnęła, dosłownie pół godziny później, spotkałem człowieka – przyrodnika, który szykował wyjazd do jakiejś głuszy i szukał funduszy na tę misję. Bez zastanowienia powiedziałem, że dam ile potrzeba, pod jednym warunkiem, iż zabierze mnie. No, i …
Rzuciłem wszystko i ruszyłem, by ostatnie chwile życia spędzić w dżungli, wśród dzikusów.

Wyruszałem zatruty: strachem przed śmiercią, z zatrutym lekami i odżywianiem ciałem, z głową zatrutą wiedzą, pieniędzmi, chorymi ambicjami. Miałem wielką nadwagę na ciele, pełno śmieci w głowie i zupełnie niewidoczną duszę.

Gdy znalazłem się na miejscu zacząłem rzygać. Dosłownie. W pierwszych dniach, cokolwiek nie zjadłem, rzygałem. O czymkolwiek nie pomyślałem, rzygałem. Gdy stawiałem jakikolwiek krok, rzygałem. Ale czułem się coraz lżejszy. Bałem się, że tak będzie każdego dnia, do końca, że tak wygląda umieranie.

Ale wraz z lekkością przyszły do mnie jakieś wewnętrzne wibracje. Z każdą wyrzyganą monetą, każdym biznesowym słowem, z każdym wyrzyganym marzeniem i celem, z każdym cywilizacyjnym – materialnym pragnieniem, byłem coraz bardziej wolny. 

Czułem się lepiej bez ubrań i wszelkich innych "zdobyczy".

Najpierw głodowałem, przez kilka tygodni. Później zaczęły mi smakować owoce, to, co dzicy jedli w dżungli. A oni niczego nie gotowali, nie smażyli, po prostu coś spadło z drzewa, coś wykopali, zerwali z krzewu i jedliśmy. Też stałem się dziki.

Poczułem tę dzikość. To była niesamowita energia. Stałem się jak młody chłopak, skakałem, wspinałem się po drzewach, pływałem w rzece, chodziłem na boso, po skałach, po sawannie, wśród dzikich zwierząt.

Poczułem, że jestem w raju. Zauważyłem, że tym jest raj, tym wszystkim, co pozostaje, gdy się wyrzyga cywilizację, materię, obiadki na talerzach, przebiegle uśmiechniętych kucharzy, partnerów biznesowych i klientów, politykę, umowy, związki, zasady, teorie, słowa i myśli.

Pod sam koniec, nie mogłem uwierzyć tylko w jedną rzecz, iż to już się kończy. Minął rok, choć trwał wieczność. Zapomniałem, naprawdę zapomniałem o świecie, o sobie. Zapomniałem nazwiska i imienia, o sprzedawaniu i kupowaniu, o bólu. Zapomniałem o chorobie.

Czekałem na śmierć, a przyszło życie. To jest właśnie Magia. Wielka Magia.

Wraz z chorobą, którą byłem ja, mój umysł, cała to stworzona myślą cywilizacja, pozbyłem się myślenia o przeszłości i przyszłości.

Uświadomiłem sobie, że raj to nic innego jak teraźniejszość, wolność od wszystkiego i do wszystkiego, przede wszystkim wolność od przywiązania do życia. I wtedy zdarza się życie. Zdarza się zdrowie.

Wróciłem do cywilizacji, ale tylko na powierzchni. Wróciłem, by pomóc innym, odnaleźć to, co ja odnalazłem: duszę, siebie, wolność.

Bywam nadal biznesmenem, do dżungli wracam, tak często jak tylko się da. Ale bardziej jestem aniołem. Dzisiaj biznes jest dla mnie okazją do powtarzania innym tego, co kiedyś mi powiedział w samolocie ten dziwny człowiek. Teraz sobie uświadamiam, iż był to anioł, ktoś taki jak ja.

Oto moja historia. Oto magia. Od tej pory się śmieję i żyję magią."


Wysłuchałem tej opowieści. I dzielę się z tobą, bo jest magiczna. I wiem, że jej potrzebujesz. Potrzebujesz oczyszczenia się, potrzebujesz dżungli. Mówię ci to, jako ktoś, kto od małego dziecka jest dziki, bo często bywa w dżungli, a właściwie ciągle w niej jest.


Piotr Kiewra

3 komentarze:

  1. Dzięki za tą opowieść!
    Magia jest zawsze! Jest zarówno w nas, jak i w świecie nas otaczającym :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piekna opowiesc. Szkoda tylko ze zaczynamy zmieniac cos w swoim zyciu gdy dotykamy dna. Mnie pomogla ksiazka L.Hay Mozesz uzdrowic swoje zycie.

    OdpowiedzUsuń

Twoje komentarze są moderowane.