Jaki jest
świat?
Czy jest
taki, czy owaki?
Jaki jest
człowiek?
Co dzieli,
a co łączy człowieka z innymi i ze światem?
Czy jest
jakaś dobra droga? Co wybrać? Jak żyć?
Jaki to
wszystko ma sens?
Piękno świata, piękno ludzi, mnóstwo dobra, postęp w wielu
dziedzinach, a z drugiej strony wojny, złe wiadomości, terroryzm, globalizacja,
niszczenie natury, wykorzystywanie ludzi przez ludzi – współczesne
niewolnictwo, manipulacja umysłami całych społeczeństw przy pomocy mediów, wszechwładza
banków i korporacji, kupowanie przez te ostatnie opinii naukowców i z drugiej
strony nauka na usługach pieniądza, a nie prawdy.
Taki jest świat, tacy jesteśmy my w tym świecie, tak nas
kształtuje i wychowuje, byśmy mu służyli, byśmy byli tacy jak tego oczekuje.
A oczekuje uzależnienia, zarabiania by kupować, zarabiania by
spłacać kredyty, zarabiania by leczyć zdrowie poświęcone tym celom. Oczekuje
bycia robotem, maszyną, trybikiem, toczka w toczkę takim samym jak inne roboty
i maszyny, jak inne tryby. Oczekuje pokory, podporządkowania, w tym
podporządkowania swoich celów, celom takiego właśnie świata. Oczekuje
rezygnacji z bycią sobą, rezygnacji ze swoich własnych wizji i pragnień, a w
tym celu nakręca, motywuje, manipuluje naszymi umysłami, szkoli, narzucając
marzenia, cele w taki sposób byśmy nie zauważyli, że to są nie nasze
pragnienia. Wystarczy oglądąć telewizję, czytać gazety, uczestniczyć w
społecznym życiu, a i tak taki się staniesz - jak reszta, bo ulegniesz
reklamie, widocznemu i niewidocznemu praniu mózgów.
Świat oczekuje od ciebie przede wszystkim bycia konsumentem,
z wyolbrzymionymi potrzebami. Wyolbrzymia je w każdej dziedzinie na tysiące
sposóbów. Doświadczasz tego na porządku dziennym i ulegasz temu, bezkrytycznie,
bezwarunkowo, bezrefleksyjnie – na całe życie. Na całe … chyba, że nacierpiałeś
się już na tyle, by cię to obudziło, z tego głębokiego, wypełnionego materią i
cudzymi celami snu, z pustego, nieszczęśliwego, smutnego, martwego żywota.
Czy jest możliwa rewolucja w twoim życiu? Odwrócenie
wszystkiego do góry nogami, czy jest możliwy bunt?
Jest to możliwe, ale wcześniej potrzebne jest doświadczenie –
nie teoria, ale doświadczenie na sobie cierpienia. Jest ono potrzebne, tak jak
mówią mistycy, by zrozumieć, iż jest niepotrzebne.
Cierpienie jest wynikiem uzależniena, przywiązania ludzi do
schematów myślowych, do wizji życia, do podglądania życia innych i brania z
nich przykładu. Jest wynikiem uzależnienia od postrzegania większości, tego,
jacy są i co mają. Pracuje nad tym społeczeństwo, a więc politycy, władze
świeckie i religijne, systemy kształcenia i wychowania. Zakrywa się naszą
indywidualność osobowością społeczną, celami i aspiracjami demokratycznej
większości, albo tej, wg nich, lepszej, lepiej żyjącej części, awangardy. Pracują
skutecznie nad tym media.
W ten sposób występujemy przeciwko sobie, choć tego nie
widzimy, bo inni też tak mają. Tak ukształtowani, zaprogramowani, zmuszamy
siebie samych, do … pogodzenia się z losem: do kredytów, do pracy za marne
wynagrodzenia, które nie pozwalają żyć na poziomie wytyczonym przez reklamy.
Programują nas przykłady ludzi rzekomego sukcesu (kosztem ciągłego i dużego
stresu, a więc z czasem utraty zdrowia, zaprzedania siebie, prawie całego
swojego czasu pracy i spłacaniu zaciągnietych długów, nieraz na całe życie).
Styl życia społeczeństw Zachodu to droga przez materię,
poświęcenie siebie, swojego psychicznego i fizycznego zaangażowania w 100%
osiągnięciu statusu społecznego ukształtowanego przez media, reklamy, filmy, przykład
otoczenia i przez szkolenia motywacyjne, tzw. rozwój osobisty.
Taki człowiek żyje cały czas dla celów materialnych, a jeśli
mówi mu się o rozwoju, to również w tych sferach mentalnych nastawionych,
koncentrujących się na osiąganiu.
Gdy przyglądamy się społeczeństwom to widzimy, że dominującą
tu cechą jest cierpienie spowodowane stresem, bólem ciała (choroby
cywilizacyjne) i coraz bardziej zauważalnym cierpieniem psychicznym.
Krótkotrwałe przyjemności z osiągnięcia celów, nawet tych dużych, na dłuższą
metę nie uszczęśliwiają.
Ludzie na Zachodzie nauczyli się grać, pokazywać uśmiech, mówić
o szczęściu, a gdzieś głębiej w nich wyczuwa się głęboki smutek, brak radości
życia, brak uczuć, wiele braków. Uzewnętrznia się to coraz większą nadwagą i
otyłością, rozchwianym zdrowiem, poszukiwaniem pomocy u terapeutów,
uzależnieniem się od leków farmaceutycznych, np. środków przeciwbólowych, od
używek, od śmieciowego i sfałszowanego smakiem jedzenia, od telewizji i
internetu, od wiedzy głoszonej przez innych, właśnie w miediach.
Ludzie wiedzą wszystko o zdrowym odżywianiu i stylu życia, a
jak wygląda ich zdrowie i styl życia?
Lecz coraz częściej też ci ludzie, ukształtowani prawie jak
roboty, jak maszyny na bycie posłusznym celom społeczeństw, władzy, pracującym
dla dobrobytu właśnie władzy i społeczeństw, a nie dla siebie, osobistego i
trwałego szczęścia poszukują innej drogi.
Stąd tendencja do powrotu do natury, do oderwania się od
wyścigu szczurów, biegania za materią, stąd odwoływanie się do tradycji
duchowości Wschodu: do Jogi, do buddyzmu, do Tao, do Zen, do medytacji i
poszukiania tam sensu życia, do oderwania się od materii. Stąd tendencja do
poszukiwania drogi do samego siebie, do odpowiedzi na pytanie: kim naprawdę
jestem? Czy jestem tylko robotem, trybem w społecznej maszynie, ogniwem w
łańcuchu, niewolnikiem? A może … indywidualnością, kimś z natury szczęśliwym,
radosnym, błogim, kochającym i … zdrowym, bo zharmonizowanym, będącym w pokoju
ze samym sobą i z całością, niewykorzystującym innych i niebędącym
wykorzystywanym?
Czy jest możliwa rewolucja w moim życiu? Czy jest możliwe, by
pogodzić wygodne, w miarę zasobne życie, lecz w taki sposób, by oderwać się od
szaleństwa poświęcania pracy kilkunastu godzin na dobę i zaangażowania
mentalnego przez prawie całą dobę, gdzie nawet we snach, nie ma oddechu od
spraw materialnych i by mieć czas dla siebie?
Czy mogę odwrócić te stresujące i niezdrowe tendencje? Czy
mogę się stać wolnym, czy mogę być wreszcie sobą? Czy mogę wreszcie przestać
być motywowanym i zmotywowanym, by ciągle robić niechciane, nielubiane rzeczy,
by ciągle wychodzić poza strefę komfortu, ciągle rezegnować z łatwego na rzecz
trudnego, by ciągle dokonywać stresujących wyborów, by ciągle się szkolić, by
ciągle manipulować swoim umysłem, by się stać takim jak inne roboty, by mieć to,
co inni? Czy wreszcie muszę poświęcać obecne życie, temu następnemu w niebie?
Czy muszę kupować sobie zbawienie?
Czy ciągle muszę poświęcać słuchanie głosów - instynktów
swego ciała, swojej intuicji, głosów swojej własnej natury na rzecz wrzawy
otoczenia, tłumu autorytetów nawołujących do ciągłej koncentracji na
przyszłości?
Czy mogę w tym całym materialnym kontekście cieszyć się
chwilą, być szczęśliwym, będąc tym, kim jestem i tym, co mam, by porzucić
hipotetyczną i nieuszczęśliwiającą (bo już doświadczyłem swoim własnym i innych
cierpieniem, że tak właśnie jest) wizję przyszłości na rzecz TERAZ?
Tak, jest możliwy spokój, harmonia, cisza, powolny krok w tym
zagonionym świecie.
Jest możliwe bycie indywidulanością wśród tłumu, gdzie żyjesz
dla siebie, a nie dla anonimowych jednostek.
Jest możliwe bycie sobą. Jest możliwe wygodne życie, z
większością czasu dla siebie, dla rodziny, dla kochanych osób, by się spełniać,
by po prostu być. Jest możliwe życie, w którym poświęcasz czas na odpowiedź na
najważniejsze pytania i gdzie odpowiedzi przychodzą same, gdy odkrywasz, że
wcale nie trzeba zadawać pytań, że nie trzeba gonić, że można nic nie robić,
nie czekać, nie wybierać, nie uczyć się, nie motywować, nie osiągać, bo okazuje
się, że i tak wiosna przychodzi w swoim czasie, że wcale nie musisz, a nawet
nie możesz pomagać kwiatom by zakwitły, że nawet trawa sama rośnie, bez twojego
w to zaangażowania.
Niczego nie musisz.
Jest możliwe życie bez pełnienia jakiejkolwiek misji i bycie
szczęśliwym. Jest możliwy taki sposób życia, iż wszystko, co ci potrzebne,
wszystko co naprawdę ważne, nawet materia, przychodzi do ciebie samo, właśnie
wtedy, gdy nie oczekujesz, gdy nie biegniesz, gdy się nie napinasz.
Jest możliwy taki sposób życia, iż odkrywasz, że szczęście
jest twoją naturą, a nie efektem twoich wysiłków i pracy dla innych, że tak
samo jest ze zdrowiem.
Te odkrycia dają wolność.
Czy myślisz, że tylko ty poszukujesz takiej drogi, takiego
życia? Czy poszukują go miliony innych robotów - cierpiących ludzi?
Nie. Poszukują go wszyscy. Naprawdę wszyscy, lecz rzadko, kto
ma odwagę, by przestać robić, przestać identyfkować się ze wszystkimi robotami,
z celami i marzeniami innych ludzi, które nieopatrznie, nieświadomie stały się
naszymi, twoimi.
Tak rzeczywiście jest, gdy się głębiej przyjrzymy samym
sobie, to 99% marzeń i celów odpadnie, bo nie są nasze, bo służą tylko
zaspokojeniu naszego ego, bo służą opinii o samym sobie i innych, służą temu,
by zrzucać odpowiedzialność z samego siebie, a obarczać nią rządy i wszystko
„inne”, i „wszystkich innych”.
Pretekstem do porzucenia takiego życia, do nabrania odwagi do
rewolucji, do buntu jest zawsze cierpienie mentalne, psychiczne, beznadzieja,
poprzedzone głębokim bólem fizycznym, chorobą, nieuleczalną, ciężką, śmiertelną
chorobą. Tak bywa i to nader często.
Oczywiście nie musimy czekać, aż taki moment nadejdzie,
wystarczy odszukać siebie i zadać sobie pytanie: Czy tak jak żyję i to co robię
obecnie jest zgodne z moją prawdą, ze mną, z „ja” takim jakim jestem? Nie tym
ukształtowanym, wyedukowanym, wychowanym w określonym duchu i kulturze, zaprogramowanym,
ale tym czystym, nieskażonym żadną wiedzą i wiarą istnieniem: czystym „nikim”,
dzieckiem, tym, kim przyszedłem na świat i tym, kim z niego zniknę.
Tego podświadomie poszukujemy. To pytanie nas ciągle nurtuje,
nie daje spokoju w chwilach ciszy i wytchnienia, choć życie wokół i lęk to
wołanie zagłusza, a ego każe uciekać, właśnie w tłum, w różne misje i marzenia,
we wtłoczone programy.
Czy jest możliwe połączenie dwóch światów: świata materii i
świata szczęścia, radości, harmonii, ciszy, spokoju – świata Zachodu, ze
Wschodem?
Jest możliwe, tak jak to się dzieje w naturze, bo tak
naprawdę świat jest jeden, tylko my się podzieliliśmy, wybraliśmy albo świat
materii, albo świat ducha. Jedną stronę obrał Zachód, drugą Wschód i walczyły
one ze sobą, ale walczyły i walczą w nas. Mimo zaspokojenia potrzeb materialnych,
jesteśmy nieszczęśliwi.
To dowód na to, iż odrzucamy coś, właśnie tę drugą stronę,
ten drugi świat, część siebie, to dowód, że dokonujemy wyborów i dokonujemy ich
przeciwko sobie, tej prawdziwej, pełnej, świadomej naturze. To dowód, że brak
nam odwagi do bycia szczęśliwym, bo szczęście nie jest lubiane, mimo, że się
ciągle o nim mówi, bo szczęście pozbawia nas współczucia otoczenia. To dowód,
że żadne wybory nie są potrzebne, że wystarczy zaakceptować wszystko, i tę
jedną i drugą stronę – wschód i zachód słońca, dzień i noc, a tak naprawdę, że
wystarczy zaakceptować siebie takiego, jakim jesteśmy, że jesteśmy „nikim”, a
jednocześnie „wszystkim” – „pełnią”.
Można też przestać wybierać, poddać się, płynąć z życiem, nie
walczyć, zaufać. To wydaje się trudne, bo jesteśmy inaczej wychowani,
zmotywowani, nauczeni, przekonani, bo jesteśmy logiczni, zamiast uczuciowi … To
jest ta druga strona medalu, praktykowana na Wschodzie. Głęboka, duchowa
ekstaza, lecz w biedzie, z dala od pogardzanej materii.
Lecz doświadczyłeś już pewnie (może jeszcze nie, bo nie
nacierpiałeś się jeszcze za dużo, bo jeszcze cię kręci motywacja ku celom i
marzeniom), że wszystko w naszym życiu jest odwrotnie. Przychodzi do naszego
życia, nie to, co chcemy, lecz to, czego się lękamy, że nieszczeście zapewnia
nam profity, że nieszczęścia jest na świecie więcej, że zła jest więcej, i że
to inni są źli, nienawistni, że to przez nich nie masz tego, czego pragniesz. A
to tylko efekt twoch lęków, twego nastawienia na osiąganie, twego napięcia i
depresji z powodu braków, błędów, porażek, upadków, niespełnienia,
niezaspokojonych pragnień.
Czy tylko my poszukujemy, czy tylko my pragniemy spełnienia?
Poszukiwali i znaleźli mistrzowie. Mistrz to ktoś, kto pomaga
ci oduczyć się wszystkiego, czego się nauczyłeś. Jest przeciwieństwem
nauczyciela. Choć prawda jest taka, iż bez nauczycieli nie będziesz poszukiwał
mistrza, bo potrzebujesz najpierw
zbłądzić, by odszukać drogę. Nauczyciele prowadzą cię na manowce, mimo, że są
pełni dobrych intencji, że się bardzo starają, to jednak psują.
Przy mistrzach, tych na żywo, lub w energiach między
zostawionymi przez nich w księgach słowami, odnajdujemy siłę i drogę, pamagają
odrzucić zniewalające nas programy.
Poszukujemy my, poszukują wszyscy, lecz poszukują również ci
po drugiej stronie, ci, którzy cię zatrudniają, ci, którzy doświadczyli gonitwy
na sobie i teraz chcą dać możliwość zaspokojenia minimum materii, będąc tym kim
jesteś – nawet „nikim” jak na standarty społeczne.
Dzięki ich kreatywności i wizji, właśnie dzięki wizji jedności
światów, dzięki porzuceniu dualizmu, dzięki temu, iż zauważyli, że niczego nie
da się podzielić, że wszystko istnieje połączone, iż materia i duch są jednym,
że duch jest w materii, a materia musi istnieć, by się duch miał w czym
przejawić, pojawia się coś nowego, innego, nie coś nowego w świecie, lecz coś
nowego w nas: odkrycie nas samych, a co za tym idzie odkrycie prawdy o świecie.
Znam na razie tylko jednego człowieka z taką wizją świata,
który w tysiącach swoich wystąpień o tym mówił, i w setkach książek o tym
pisał. Kilkanaście lat temu poznałem również człowieka, tym razem osobiście,
który tę wizję realizuje, nie tylko dla siebie, lecz dla innych.
Mówię o tym, bo to szansa, dla mnie, dla ciebie, dla całości.
Dzięki tej wizji i tej praktyce – i stworzonej na takim
gruncie firmie jest to możliwe. Oczywiście możliwe tylko dla tych, którzy są
świadomi życia bez podziałów, którzy mają to w sobie, którzy tacy są, którzy
nie tylko pragną, ale doświadczają bycia będąc niepodzielonymi, godząc Zen z materią,
bo tym w istocie Zen jest – jest całością. Jest całością w człowieku –
świadomością współpracy, współistnienia materii i ducha, bycia jednym.
Tu wszystko jest jednym: świadomość„ja”i „innych”, rzeczy,
pieniędzy i wygodne życie, bez wyrzekania się czegokolwiek, ale też i gonienia
za czymkolwiek. Tu i teraz można poczuć, że nasze ciało, umysł i dusza są, mogą
być, w jednym miejscu.
Wtedy z Zachodu zostaje materia, bez całej tej otoczki walki,
napinania się i gonienia, motywowania, wytyczania celów, wychowywania,
nauczania, programowania. Pozostaje i nam służy. Bo tym w istocie ma być, ma
nam służyć, ma czynić życie łatwym, tak jak to było miliony lat temu w naturze,
tak jak to było w raju.
Zachód całą swoja nauką, zdławił ten raj, zarzucił go hasłami
i działaniami, wprowadził do raju walkę, zdobywanie, okradanie i pokonywanie
innych. Wprowadził i podzielił wszystko wg swoich kryteriów – kreterium
korzyści i osiaganego satusu, stylu życia, stanu posiadania. Wprowadził zamęt w
prostotę, wprowadził strach i wyparł nim miłość, wolność, harmonię, spokój,
ciszę. Uczynił w ten sposób z indywidualności tłum, wychował go na swoje własne
potrzeby.
Materia, wolna od filozofii materia, łaczy się z duchem
Wschodu i odradza się całość. Powraca raj.
Jest to możliwe. Jest to prawdziwe. Bo jeżeli doświadczył
tego przynajmniej jeden człowiek, to musi być to prawdziwe. A doświadczają
setki i tysiące …
Głęboka radość, ekstaza, jedność ze wszystkim, co nas otacza,
harmonia w nas samych, zrozumienie tego, iż jesteśmy całością: ciałem, umysłem
i duchem, że istniejemy jako kropla w oceanie dusz i wokół nas, sprzyjająca nam
materia, świat zewnętrzny zharmonizowany z wewnętrznym. Głębokie duchowe „tak”,
akceptacja, niewybieranie, nie działanie dla działania i zdobywania, lecz działanie
z potrzeby chwili, po prostu bycie tu i teraz, oto Zen.
Napisałem tysiąc słów, a to co napisałem można przedstawić w
krótkim czterowierszu mistrza zen, Zenerina:
Siedzę w
ciszy,
Nic nie
robię,
Wiosna
przychodzi,
A trawa
sama rośnie.
To tyle o materii, o Zen, o zdrowiu i połączeniu tego
wszystkiego w życiu.
Pozostawiam cię samego z moją informacją, i taką rzeczywiście
jest: informacją o pracy, o udziale w wizji łączącej Zen, z działaniem, z
zarabianiem na życie i jednocześnie
byciem w idei Zen, byciu sobą w ciszy, niedziałaniu.
Jeśli to, co napisałem dotyka cię, przeszukaj bloga a pod
hasłami zen, znajdziesz albo odpowiedzi, albo informacje, a być może i
możliwości – to zależy od ciebie.
To tyle.
Piotr Kiewra
Nie komentuje Pana wpisów, lecz nie ukrywam że śledzę blog plus filmy na youtube. Dobrze że są tacy ludzie jak Pan na tym świecie. PS. Spotkał się Pan może z podejściem do swiata tego typu jak :Cesar Teruel? (można filmy obejrzeć na youtube)
OdpowiedzUsuńNie. Pierwszy raz miałem okazję zobaczyć fragment na YouTube. Dziękuję. Pozdrawiam
Usuń