Dla przeciętnego człowieka oraz dla większości młodych ludzi,
to co powiem będzie czystą herezją.
Herezją będzie przede wszystkim dla tych, którzy jeszcze za
mało się nacierpieli.
Gdy osiągną szczyt cierpienia, gdy nie będą w stanie
wytrzymać już więcej, wtedy przestane to być herezją, a stanie się
rozwiązaniem, czymś co wywołuje śmiech, śmiech zrozumienia, albo przynajmniej
może to uczynić, dać nadzieję …
Może się stać czymś co obudzi ze snu, tego snu na jawie.
Ale, póki co, jest herezją.
Czy w związku z tym mam tego nie mówić?
I tak powiem, ponieważ nie ma to znaczenia, czy większość
może uważać to za prawdę, czy nie. Na szczęście to nie większość decyduje, co jest prawdą. Prawda jest prawdą, bez
względu na to, ilu ludzi ją za taką uważa. Prawda nie wymaga udowadniania. Ona
jest.
A teraz ta „herezja”:
Za twoje choroby, za twoje nieszczęścia, za mnogość i
wielkość problemów na twojej drodze życiowej, jest odpowiedzialne twoje myślenie.
Chwilkę, chwilkę, nie mówię, że twój sposób myślenia, lecz to, że w ogóle
myślisz. Tak, tak.
A teraz wniosek:
By być zdrowym, szczęśliwym, by zniknęły problemy z twojego
życia, by przestać cierpieć, powinieneś przestać myśleć.
I jeszcze raz powtarzam, nie chodzi tu o zmianę sposobu
myślenia, o zmianę z negatywnego na pozytywne myślenie, lecz o zaprzestanie
myślenia.
I to jest właśnie ta herezja dla większości ludzi.
Wszędzie wokół bowiem, głosi się, by myśleć pozytywnie,
udziela się rad typu: zacznij myśleć!
Trenerzy rozwoju
osobistego opierają swoje szkolenia na zmianie przekonań, na zmianach wzorców
myślowych, proponują pozytywne afirmacje, treningi motywacyjne, czyli
manipulowanie sposobem myślenia.
Psycholodzy, psychiatrzy również stosują techniki polegające
na wykorzystywaniu myślenia, na wypieraniu jakichś tam myśli, na zamianie
jednych myśli na inne, na zamianie pewnych wyobrażeń na swój temat i faktów z
przeszłości na nowe wyobrażenia, wizje. Stosują sesje wykorzystując wspomnienia,
a więc przywołując negatywne myśli z przeszłości, by je wyprowadzając na
światło dzienne spalić, obnażyć, uświadomić, bo to ma je unieszkodliwić, wyjąć
z podświadomości, by przestały dręczyć, straszyć, przerażać, by przestały
umniejszać wartość człowieka.
Zresztą sami do siebie mówimy często: Myśl! Zacznij wreszcie
myśleć! Mówimy tak, bo wydaje nam się, że nasze problemy wyrastają z tego, że
za mało myślimy, a jest zupełnie odwrotnie, myślimy nie tylko za dużo, za
negatywnie, ale przede wszystkim błędem jest to, że w ogóle myślimy.
Największym
naszym błędem jest to, iż pozwoliliśmy naszej głowie być wodzem, autorytarnym
wodzem, zamiast sługą.
I tym się właśnie różnią Zachód i Wschód.
Na Zachodzie proponuje się umysł jako wodza, na Wschodzie
jako sługę.
Na Zachodzie próbuje się zmienić człowieka poprzez zmianę
sposobu myślenia. Na Zachodzie próbuje się wyplenić duchowość.
Na Wschodzie wręcz odwrotnie, proponuje się człowiekowi
odkryć duchowość, czyli poznanie siebie, swego wnętrza, swojej duszy - kosztem
myślenia.
Na Zachodzie chce się zmieniać człowieka, na Wschodzie
akceptuje się człowieka, takim jakim jest, nawet więcej, proponuje mu się, by
siebie poznawał, odkrywał swoją najgłębszą prawdę - poprzez duchowość właśnie.
Na Zachodzie próbuje się manipulować umysłem, proponuje się
tę manipulację samemu człowiekowi, lecz również robią to różne instytucje
odpowiedzialne za wychowanie, ale i np. media. Tutaj pragnie się kształtować
człowieka, dopasowywać go do jakiegoś wzorca, do czegoś społecznie
oczekiwanego. Na Zachodzie chce się ludzi produkować taśmowo, chce się
dopasowywać głowy ludzi do oczekiwań władzy, czyli wzorców kulturowych i
każdych innych w społeczeństwie pożądanych.
Na Wschodzie, decyzję zostawia się samemu człowiekowi.
Akceptuje się go takim jakim jest, a nawet pokazuje się mu, że jego misją jest
być innym.
Tutaj daje mu się narzędzie do odkrywania siebie. Jest nim
porzucenie myślenia. Człowiek Wschodu musi ten proces odkrywania siebie przejść
sam. Nawet mistrz nie chce i niczego w człowieku nie zmienia, pokazuje mu
jedynie swoje ślady, utarte ścieżki.
Taki jest punkt widzenia duchowości Wschodu. Mistycy Wschodu,
mistrzowie Wschodu, od tysięcy lat proponują, by nie myśleć, proponują
niemyślenie jako sposób na oświecenie, na zrozumienie, na to, by zacząć
wreszcie żyć. Proponują porzucenie myślenia, proponują, by uczynić z rozumu
sługę, by pozbawić go władzy absolutnej.
Jako środek proponują medytację. Medytacja to wg nauk Wschodu
– niemyślenie.
Tylko niemyślenie może uczynić z człowieka mędrca.
Medytacja wprowadza nas do teraźniejszości, do tu i teraz.
Wg mistrzów Wschodu myślenie to balansowanie między
przeszłością, a przyszłością, bo myśli nie są obecne w teraźniejszości. W
teraźniejszości są obecne uczucia. Czyli jeśli chcemy być w świecie
rzeczywistym, nie w wirtualnym, którym jest przeszłość i przyszłość, to musimy
porzucić myślenie. Myślenie to nie życie. Egzystencja to bycie tu i teraz, zaś
przeszłość już nie istnieje, a przyszłość jeszcze nie nadeszła, więc obecność
tam myślami nie jest życiem.
Bycie w wyobraźni, to kreowanie czegoś, czego jeszcze nie ma
i – być może nigdy nie będzie – ale przede wszystkim to tworzenie problemów. To na podstawie doświadczeń
przeszłości, myślimy o przyszłości, wyobrażamy sobie sytuacje z przyszłości i w
ten sposób tworzymy problemy. Angażujemy się w coś, co nie istnieje.
Zamartwiamy się, stresujemy, nienawidzimy, zazdrościmy, tęsknimy, wydaje się
nam, że kochamy …
Tak, wg mistrzów Wschodu, miłość jest uczuciem, a nie myślą,
więc nie możemy kochać głową. Myślenie o miłości nie jest miłością, więc jeśli
myślimy, że kochamy, to tylko nam się wydaje. Taki świat tworzony umysłem jest
sztuczny, wirtualny, i taka miłość tworzona i przechowywana w głowie jest czymś
sztucznym, czymś co nie istnieje. Taka miłość to tylko emocje powstające w
ciele z powodu naszych myśli, ale emocje to nie uczucie, emocje to nie miłość.
Mistycy Wschodu, mistrzowie Wschodu proponują medytację jako
sposób na powrót do rzeczywistości, do teraźniejszości, do prawdziwej miłości,
do życia. Medytacja to sposób na przerwanie snu, w którym trwamy, na
zaprzestanie bujania w obłokach.
Problem w tym, że myśli nie można – ot tak sobie, po prostu,
wyrzucić, wyprzeć, bo to co wypieramy,
tłumimy, wraca wzmocnione. Pamięć zdarzeń, myślenie o problemach, … gdy
próbujemy takie myśli stłumić, uporczywie wracają, mistrzowie o tym wiedzą.
Proponują zatem nie tłumienie, wyrzucanie, zamiatanie pod dywan, lecz
obserwację myśli.
Myśli obserwowane znikają. Znikają tak, jakby się bały
światła, tak, jakby się bały naszej uważności. Każda myśl jest zakorzeniona,
więc obserwowanie to podcinanie korzeni.
Wszystko, co zauważysz u siebie, co
obserwujesz, to co odkryjesz – znika. Przestaje ci zasłaniać twoją duszę. Myśli
są jak chmury zasłaniające niebo, gdy je obserwujesz znikają i odsłaniają
błękit. Chmury zamieniają się w życiodajny deszcz, lub – po prostu – rozpływają
się. Chmura, która stała się deszczem już nie wróci.
Zostaje błękit nieba. A czymże, w takim razie, jest ten
błękit, czymże jest niebo?
To świadomość. Nie ta świadomość jako część myślenia, tylko
raczej jako dusza, coś co łączy z oceanem świadomości, czyli z duszami innych
ludzi, ze świadomością wszystkiego, co istnieje, coś co łączy z Bogiem.
Wg mistrzów Wschodu nasze myśli tworzą ego, byt, który jest
przyczyną problemów, różnicowania, wyróżniania, podziałów, walki, wojen,
emocji, nieszczęścia, strachu, chorób. To ego kreuje strach i lęki, stres,
cierpienie, ból, każąc zaspokajać pragnienia, marzenia, cele osadzone gdzieś w
przyszłości.
Mistrzowie przestrzegają jednak, że zaspakajanie tych
pragnień i marzeń nie przynosi szczęścia, trwałego szczęścia, i nie przynosi
czegoś więcej niż szczęścia, czyli błogości, stanu bycia przepojonego
błogością, wiecznego szczęścia, zbawienia, osiągnięcia nieba. Taką błogość,
wieczne szczęście, zbawienie zapewnia jedynie oświecenie, osiągnięcie pełni
świadomości (połączenie się z Bogiem), czyli porzucenie myślenia, niemyślenie,
stan niemyślenia.
Szczęścia nie zapewniają rzeczy, nic ze świata materialnego,
żaden zrealizowany cel, marzenie, nic, co możesz utrzymać w garści, lecz pewien
wewnętrzny spokój, cisza, stan bez myśli, świadomość, stan bez pragnień, bez
przeszłości i przyszłości, bycie tu i teraz, czyli życie wieczne.
I dlatego medytacja to oczyszczanie:
·
z wiedzy,
·
z pamięci wielu zdarzeń,
·
z przekonań,
·
z lęków wpojonych procesem wychowania, czy lęku bycia
członkiem społeczności.
·
z lęku przed śmiercią.
·
z bycia na NIE,
·
z chęci walki,
·
z oceniania, ze złości, nienawiści, zazdrości,
egoizmu.
To rezygnacja z wyboru drogi nieszczęścia jako sposobu na
życie,
To wycofanie się z żebrania i zabiegania o współczucie, o
docenienie, o uznanie, o uwagę,
To kierowanie się wskazówkami przewodnika – radością.
To ufność, to poddanie się rzece życia (Bogu).
To zastępowanie tego wszystkiego miłością.
To wolność – przede wszystkim -wolność od strachu. Dlaczego?
Ponieważ to co tworzą myśli, to strach. Właściwie można postawić znak równości
między myślą a strachem. Im więcej myślenia, czyli obecności w przeszłości i
przyszłości, tym mniej miłości, bo miłość jest tylko w teraźniejszości, a więc
tym więcej strachu.
Myśli to strach. Niemyślenie, bycie w tu i teraz, to bycie
kochającym, to miłość, to egzystencja oparta na miłości, czymś co łączy z
całością (z Bogiem).
No dobrze. Trudno jest opowiedzieć w kilku zdaniach, to co
jest przedmiotem uwagi religijności Wschodu, nauk wielkich mistrzów. Wg nich
zrozumienie – mądrość - to nie efekt
posiadanej wiedzy, lecz odwrotnie pozbycia się wiedzy, oczyszczenie się
z niej, bycie w stanie pustki, pustego wewnątrz bambusa i kierowanie się
świadomością, bycia świadomym. A świadomość to prawda. Ona jest. I jest nam
wrodzona. Ona istnieje i jej się nie zdobywa, ona się objawia, odkrywa, gdy
przestajemy myśleć. Myśli zaciemniają prawdę, zasłaniają ją. Więc by odkryć
prawdę trzeba zaprzestać myślenia.
Świadomość to twoja wewnętrzna moc i to ona powinna być panem,
ona powinna królować.
Zatem:
Umysł powinien
stać się sługą wewnętrznej mocy. Tylko sługą.
I to jest cel medytacji.
To jest cel medytacji, choć nie można zrobić z medytacji
celu, gdyż to sprawi, że zniknie rozluźnienie, warunek zrozumienia. Oświecenie,
świadomość przychodzi, gdy się jest całkowicie rozluźnionym, pozbawionym
wszelkich napięć, walki, ego, myśli, wspomnień, strachu, pragnień, a
przepełnionym miłością.
Czyli medytacja nie może się stać jakimś rodzajem aktywności,
działaniem zmierzającym do czegoś, lecz sposobem życia, czymś codziennym, czymś
co rozluźnia a nie napina, czymś co uwalnia a nie wiąże, przywiązuje, zakuwa w
łańcuchy. Medytacja nie może być kolejnym celem, sposobem na zrealizowanie
marzenia. Właściwie to medytacja jest czymś czego nie da się zdefiniować.
Większość ludzi robi z medytacji jakiś ważny punkt swojego
rozkładu zajęć, a powinna się stać stylem, sposobem życia, czymś co uwalnia z
przeszłości i przyszłości, a nie czymś co nas do niej przykuwa.
Nie jest techniką, tylko i wyłącznie techniką, w której się
siedzi z zamkniętymi oczami, w określonej pozycji, w określonym miejscu, np. w
górach, pod drzewem, czy gdzieś na jakimś pustkowiu, i o czymś rozmyśla, albo
się coś wyobraża, np. przebywanie wewnątrz ciała.
Medytacja to uważność, to obserwowanie, nie oczami, lecz
świadomością. To obserwowanie jednak nie jest jakąś zaplanowaną pracą,
obowiązkiem, lecz … no właśnie … to najtrudniej pojąć.
Dlatego, by było łatwiej, zamiast medytacji jako celu, jako
środka do celu, mówię tu o stylu życia, o medytacyjnym stylu życia, w którym –
tak naprawdę – zapominamy o medytacji. Po prostu ona się dzieje w czasie
chodzenia, pracy, kochania się, jedzenia, rozmowy, podziwiania świata, nawet w
czasie snu … przede wszystkim w czasie snu, ale nie tego w nocy, a tego w
dzień, bo tak naprawdę to myślenie jest jednym, całe życie trwającym snem, a my
mamy się wreszcie obudzić i być świadomymi.
Medytacja, medytacyjny styl życia jest więc budzikiem. Nastaw
go, bądź uważnym, i zapomnij o nim jak o celu, środku, o technice. Nie stresuj
się budzikiem, bo on cię nigdy nie obudzi. Niech on żyje swoim życiem.
Zaufaj życiu, prawdzie, a ona cię wyzwoli. Ona rozchmurzy
twoje niebo.
Nic nie rób, tylko obserwuj.
Nic nie rób z myślami, nie mówię tu o siedzeniu i wpatrywaniu
się w cokolwiek, albo o wyłączeniu się z życia.
Ma być odwrotnie, masz żyć najbardziej intensywnie jak tylko
możesz, by nie zmarnować żadnej chwili, ale niech budzik robi swoje.
Niech twoja świadomość obserwuje. Niech stanie z boku i
obserwuje umysł i jego działania, jego wariactwa, problemy, które tworzy.
Pozwól jej patrzeć na to z boku i się śmiać. Rozluźnij się.
Śmiej się, przyzwyczajaj się do śmiechu, bo gdy budzik zadziała, gdy się
obudzisz, to będziesz się już ciągle śmiał.
Dlaczego w ogóle o tym mówię? Dlaczego mówię o duchowości w
rubryce poświęconej zdrowiu? Dlaczego mówię o medytacji? Dlaczego ostatnio
większość moich tekstów, na tym blogu, oraz na innym (http://rozmowyzwiatrem.blogspot.com/ ), który
również prowadzę, dotyczy tej tematyki? Czyżby medytacja, duchowość, miały
jakiś związek ze zdrowiem?
Tak. Ten związek jest wielki. Takie jest moje zdanie:
Duchowość, czyli odkrycie - poznanie siebie, swego wnętrza, ma decydujący wpływ
na zdrowie. Idę nawet dalej: zdrowie nie jest możliwe, gdy nie odkryjemy swojej
natury, prawdy o sobie. Tylko poznanie siebie może nam pomóc się samo-uzdrawiać,
pomóc ciału przywrócić równowagę, pozbyć się problemów, bo jeśli ciało je ma,
to tylko z powodu głowy.
Nasze myślenie tworzy problemy, wirtualne problemy,
lecz te wirtualne problemy z czasem przeradzają się na już niezupełnie
wirtualne problemy naszego ciała. Nasze myśli kreują rzeczywistość, zakłócają w
ten sposób naturalny porządek rzeczy, zakłócają bieg rzeki życia, ale zakłócają
również harmonię czegoś tak doskonałego jak nasze ciało, czegoś tak naturalnie
zdrowego, czegoś czemu w stu procentach można zaufać, jeśli tylko ciału nie
przeszkadzamy, nie przysparzamy mu kłopotów swoim myśleniem, wtrącaniem się w
jego funkcjonowanie, albo nie wyrządzamy mu krzywdy stylem życia
odzwierciedlającym sposób myślenia.
Okazuje się, że ciało doskonale jest sobie w stanie poradzić z niemyśleniem, lepiej
sobie radzi z porzuceniem umysłu, niż z nadmiarem myślenia, niż z ingerowaniem
poprzez umysł w naturę, w naturalną harmonię.
To wtrącanie się tworzy choroby, zakłócenia.
Medytacja służy zatem temu, by ciało znowu otrzymało to,
czego potrzebuje: wolności.
Nasze szczęście, jako osoby, jest też szczęściem ciała, a
ciało potrafi to okazać zdrowiem, harmonijnym funkcjonowaniem, dobrym
samopoczuciem.
Ciało potrzebuje duchowości, potrzebuje medytacji, bo ciało
potrzebuje harmonii, a harmonia jest wtedy, gdy jest równowaga miedzy ciałem,
umysłem i świadomością – duszą. Tylko wtedy.
Przywróć tę harmonię, a przywrócisz zdrowie. Medytuj, a
będziesz zdrowy na ciele i umyśle!
Odkryj prawdę o sobie a odkryjesz drogę do zdrowia, i
będziesz w tej dziedzinie samowystarczalny.
Medytacja prowadzi do samouzdrowienia ciała i umysłu, i
dlatego te „herezje” głoszę.
Piotr Kiewra na podstawie Osho
Przez wszystkie lata naszego życia budujemy w swojej świadomości obraz
OdpowiedzUsuńsamego siebie poprzez myślenie, analizowanie i porównywanie.
Zycie w TERAZ wymaga pozbycia się tego obrazu samego siebie, a to budzi w nas ogromny strach ,ze nic z nas nie pozostanie. Nie wiemy ,że głębiej jest coś
większego i wiecznego i w tym tkwi paradoks naszego uwarunkowania i
uzależnienia od myślenia.
Życzę autorowi tego bloga i wszystkim czytelnikom odwagi i wytrwałości
w dążeniu do szczęśliwego i radosnego życia w TERAZ.