Samouzdrawianie to znalezienie przyczyny problemu i jego
usunięcie.
Twierdzę, że jedyną przyczyną problemów są chmury.
To one ograniczają dostęp do światła, a tym samym do prawdy,
do szczęścia, do radości, do zdrowia. Nie mam tu na myśli oczywiście chmur na
niebie, choć to właśnie zjawisko jest piękną i celną metaforą innego rodzaju
chmur, tych, które czynią nas nieszczęśliwymi, smutnymi, chorymi, martwymi za
życia, nieobecnymi, obojętnymi, zimnymi, niekochającymi i niekochanymi, złymi,
a w konsekwencji schorowanymi mentalnie i na ciele.
Kilkoro moich przyjaciół często powtarza – „wszystko jest w
głowie”. Mają rację. Oni to wiedzą, ja to wiem, lecz co z tego wynika, że to
wiemy? Czy wiedza wystarcza?
Otóż wiedza jest niczym, a nawet jest niebezpieczna. Te trzy
słowa: Ja to wiem! są niebezpieczne, bo nie jest ważne co wiemy, tylko jak z
tej wiedzy korzystamy.
Wiedza jest niebezpieczna jeszcze z innego powodu – te
nagromadzone w ciągu życia obserwacje, przekonania, opinie, cudze i własne
doświadczenia w postaci wspomnień, wiadomości z książek, mediów, sprawiają, że nie
żyjemy pełnią w realnym świecie, nie reagujemy na rzeczywistość stosownie do
tego co się w niej pojawia, a zamiast tego kierujemy się wiedzą – najczęściej fałszywą,
odpowiadamy na wspomnienia, przekonania i zgodnie z nimi, zgodnie z
wynikającymi z nich nawykami działamy lub unikamy działania. Kreujemy sztuczną
rzeczywistość – wirtualny świat, nurzamy się w iluzjach, wyobrażamy sobie
sytuacje, stwarzamy w głowie problemy, martwimy się zanim cokolwiek się
wydarzy. Nasze myśli są w przyszłości lub przeszłości, nigdy w teraźniejszości
– to są te chmury.
Myślimy o kredytach, o brakach, o terminach, o ukochanych lub
znienawidzonych osobach, o wojnach, o szerzącym się złu na świecie, wyobrażamy
sobie przyjemne lub nieprzyjemne sytuacje, wyolbrzymiamy rzeczy: z poczucia braku
paru groszy do pierwszego, czy złotówki na ratę kredytu, czynimy grę o życie, z
ziarnka piasku czynimy góry, z problemiku łatwego do rozwiązania czynimy całą
masę wielkich problemów – to wszystko powstaje w naszej głowie, to wszystko są
śmieci, to wszystko są chmury, to wszystko zasłania nam duszę, to wszystko
sprawia, że nie istniejemy, jesteśmy daleko, że nie ma nas tu i teraz. Jesteśmy
martwi. Tylko stwarzamy pozory życia, bo życie to rzeczywistość a nie obecność
w głowie, to dziejące się teraz i tutaj rzeczy a nie myślenie o tym.
Nie wolno nam z pieniędzy, z rzeczy, z relacji ze światem
i ludźmi, kreować chmur przesłaniających nasze serca i dusze! Nie wolno!
Dlatego rozchmurz z tego swoje niebo!
Bycie w głowie, bycie myślami, to nie jest realne
życie, to bujanie w obłokach, to choroba.
Myślenie pochłania około 90% naszej energii. Głowa ma
człowiekowi służyć, lecz jest odwrotnie – to my służymy swojej głowie. Stajemy
się niewolnikami myśli i marnujemy tak wiele energii. Gdybyśmy jej nie
marnowali, moglibyśmy żyć piękniej, dłużej, zdrowiej, bardziej kreatywnie -
twórczo, szczęśliwie, radośnie.
Pesymizm, niewiara, strach, smutek, nienawiść, zazdrość, zło,
złe emocje, choroby, to efekt zachmurzenia swojej własnej duszy. Światło, które
ma nam wskazywać drogę i sprawiać radość z życia, z ufnego poruszania się w rzece
życia jest zasłonięte, wyeliminowane, z rzadka się ukazuje.
Rozchmurzenie swojej duszy uzdrawia. Uzdrawia – harmonizuje
relację umysłu z ciałem, a w konsekwencji uzdrawia ciało i umysł. Złe emocje,
strach, lęki, nienawiść, obojętność, złość, zazdrość i wiele innych mentalnych
produktów, wytworów naszej głowy, naszego umysłu, zatruwa, a te trucizny powoli
sączą się do komórek ciała, a ciało z czasem zaczyna chorować.
Rozchmurzenie duszy i serca przysparza piękna ciału i całości. Czujemy się piękni, ale inni zauważają w nas więcej piękna.
Samooczyszczenie, oczyszczenia nieba z chmur kreowanych przez
nasz umysł uzdrawia. Oszczędzamy wielką energię, bo mniej myślimy, więcej
czujemy, bardziej kochamy i piękniej żyjemy.
Ciągła obecność w głowie to brak otwartości, nadmiar myśli to
mur, to pancerz zamykający nas na życie, na uczucia, na miłość.
Oczywiście w tym względzie nie różnimy się od tego co
obserwujemy w przyrodzie, niebo nad nami jest raz zachmurzone, raz czyste, lub
chmury płyną, ale co rusz ukazuje się słońce. I takie zmienne zachmurzenie jest
bardzo naturalne również dla naszego umysłu. Jest naturalne dla człowieka.
Problem w tym, by chmury nie pojawiły się na niebie na stałe, byśmy mogli od
czasu do czasu ujrzeć słońce - własną duszę, prawdę o życiu, byśmy jak
najczęściej byli obecni w tej rzeczywistości, która się dzieje, a nie w
świecie, który nie istnieje.
Mistycy, mędrcy wynaleźli sposób na to, by tak się działo, by
nasze wewnętrzne niebo było jak najczęściej rozchmurzone, bezchmurne, lub by -
mówiąc językiem meteorologów - zachmurzenie było umiarkowane. Jest tym
medytacja.
Medytacja to obserwacja chmur – myśli. Myśli mają jedną
charakterystyczną dla siebie właściwość – obserwowane – zanikają, rozpływają
się. Obserwuj je więc jak chmury na niebie i rozchmurz swoją duszę, rozchmurz
swoje serce. Weź każdą z tych chmurek pod lupę i przypatrz się każdej z nich
dokładnie, a stanie się rzecz nie do uwierzenia – chmury znikną. Naprawdę. Być
może powrócą wkrótce, ale znowu uparcie im się przyjrzyj. To działa. Stworzysz
dystans z którego dostrzeżesz lepiej siebie, bardziej obiektywnie, dostrzeżesz
swoje niepotrzebne wysiłki, walkę, która uśmierca ciebie, rzeczy, które niczemu
nie służą poza zaspakajaniem twego ego.
Czyste niebo wewnątrz nas to nieobecność strachu, lęku,
złości, stresów, uporczywie powracających wspomnień, żądz, pragnień, wielu
smutków. To oczyszczenie się z wirtualnych problemów, które wywoływały i
wywołują już mniej wirtualne, a wręcz całkiem realne problemy i choroby w
rzeczywistości.
Ujrzyj czyste niebo, ujrzyj słońce wewnątrz siebie. Czyste
niebo, słońce wewnątrz nas sprawi, że pojawi się ufność, zaufanie do rzeki
życia, do rzeczywistości, z którą wcale nie musimy walczyć, pojawi się
samoistne rozluźnienie, pojawi się największa z wartości – wolność.
Pojawi się twoje wewnętrzne dziecko, niewinne, ufne, wolne od balastu, który nabywałeś i kumulowałeś całe życie, wolne od chmur, które zbierałeś całe życie i próbowałeś je wstydliwie ukryć, lub wyparłeś, zapominając o nich, a one są, wracają, i przyziemiają cię, nie dają ci latać. Pojawi się nie tylko dziecko wolne od ... , ale też wolne dla ..., wolne do ..., po prostu wolne.
Wolność to rozluźnienie.
To właśnie rozluźnienie sprawia, że realizują się nasze
piękne scenariusze, te najskrytsze, dawno zapomniane, bo ich realizacji nie
sprzyjało napięcie, strach.
To poznałeś w sekrecie, w filmie i książce o kreowaniu myślą
rzeczywistości. Rzadko jednak zwolennicy sekretu zwracają uwagę na to, iż
warunkiem by ta chciana rzeczywistość się realizowała jest rozluźnienie,
radość, ufność, wdzięczność, miłość, szczęście.
Okazuje się więc, że TY i JA nie mamy wyjścia, powinniśmy
rozchmurzyć swoje dusze. Lecz nie może to się stać obsesyjne, nie możemy z tego
zrobić kolejnego działania, kolejnego przymusu wywołującego w nas kolejne
napięcia, sprowadzającego na nas kolejne burzowe chmury, czy wręcz pory
monsunu, sprawiającej, iż na długie miesiące i lata znowu zdominują nasze
wewnętrzne niebo chmury, ciężkie, ciemne, deszczowe, burzowe, czy śnieżne. A
dzięki nim staniemy się obojętni, zimni, smutni, nieszczęśliwi, martwi, ciężko
chorzy.
Medytuj – rozchmurz swoją duszę! To cię uzdrowi, to cię
rozluźni, to sprowadzi na ciebie uśmiech, ten widoczny na zewnątrz oraz radość
wewnątrz.
Twoje ciało tę bezchmurność odda ci z nawiązką.
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twoje komentarze są moderowane.