- Rzadko zgadzam się z politykami, lecz tym razem jestem za tym by karać za mowę nienawiści. – powiedziała ciocia, tuż po tym jak Piotr przekroczył próg jej mieszkania.
- Ciociu, o czym ty mówisz? – spokojnie zapytał, choć to brzmiało raczej jak zdziwienie, niż pytanie.
- Jak to, o czym? O tym, co się ostatnio dzieje.
- Ciociu, wiem, co się dzieje, lecz widzę, że ty nic z tego nie rozumiesz.
- Jak to, ty jesteś przeciw karaniu? No dobrze, bo się zaraz pokłócimy … spokojnie! – powiedziała ciocia sama do siebie i za chwilę poprosiła: – No dobrze, Piotrze, gdybyś mógł to wszystko skomentować.
- No dobrze, mogę ciociu. Sama widzisz jak łatwo jest zostać nakręconym, jak łatwo się zirytować, jak łatwo szerzyć mowę nienawiści. – zaśmiał się i kontynuował:
- Ciociu, po pierwsze, nienawiść nie istnieje. Jest tym samym, co ciemność. A ciemność to jedynie brak światła. Jak możesz walczyć z ciemnością, skoro ona nie istnieje. W żaden sposób jej nie dotkniesz, lecz wystarczy, że zapalisz światło, a zniknie. Z nienawiścią jest tak samo. Nienawiść jest brakiem miłości. I tak samo jak ze światłem, wystarczy rozprzestrzenić miłość, a nienawiść zniknie sama. Nie trzeba i nie można z nią walczyć, bo jak to zrobić? Nikomu się to nie udało. Gdyby tak było, nienawiści nie byłoby na świecie.
Byłbym ostrożny słuchając tego, co się w mediach mówi na ten temat. Bardzo łatwo jest, bowiem ulec, dać się zmanipulować i zacząć walczyć z wiatrakami. Zauważ, kto mówi najwięcej o walce z mową nienawiści? Ci, którzy tę mowę krzewią. Zresztą przyjrzyj się mediom, temu, co stamtąd płynie w naszą stronę? Jakiego rodzaju wieści się do nas wysyła, czym nas się karmi? Nieszczęściami, katastrofami. Czym nas się straszy? Wojną, złem, biedą, głodem, chorobami, innym człowiekiem …
- To, co w takim razie, byś zaproponował? – przerwała mu pytaniem.
- By zacząć od siebie. – teraz z kolei ciocia pokazała zdziwioną minę. Popatrzył na nią i kontynuował:
- Podam ci kilka rad mądrych ludzi. Tysiące lat temu bowiem ludzie mieli ten sam problem. Wtedy zwracali się do mędrców, do wielkich mistrzów, a ci odpowiadali.
Może na początek powiem ci o pewnym znanym w starożytności rozwiązaniu, które używano wobec winnych zbrodni. Dlaczego o tym mówię? Bo wielu z dzisiejszych zbrodniarzy, czy złoczyńców, też marzy o tym, by zaistnieć w świecie, by w jakiś sposób zaznaczyć swe istnienie, zrobić coś, dzięki czemu taki człowiek stanie się popularny, znajdzie się na ustach wszystkich. W starożytności skazywano ich na wymazanie ich imienia z wszelkich ksiąg. Zrobiono tak na przykład wobec człowieka, który spalił jeden z cudów ówcześnego świata: Świątynię Artemidy w Efezie. Wymazano jego imię i do dzisiaj nie znamy jego imienia. Co prawda używa się nazwy Herostrates, ale to tylko nazwa świadcząca o jego czynie, a nie konkretne imię i nazwisko.
A co dzisiaj robią media? Przynoszą wielką popularnośc najgorszym złoczyńcom. Gdybyśmy porównali czas poświęcony w mediom tym którzy krzewią miłość i tym, którzy szerzą nienawiść, popełniają największe zbrodnie, to kto ma tego czasu więcej?
- Zgadza się. Masz rację, o Stalinie, Hitlerze, na pewno mówi się sto razy częściej niż o jakimkolwiek dobrym człowieku. – wtrąciła zadowolona z siebie ciocia.
- A teraz ciociu, coś o prawie przyciągania. Ono mówi, że to, z czym walczysz to wzmacniasz. Dajesz temu moc. Ciociu, od tysięcy lat człowiek walczy z biedą, walczy o pokój … I co? Bieda jak była, tak jest. Wojny są co rusz, jak nie tu, to tam. Dzisiaj taki nożownik, jak ten z Gdańska na pewno znajdzie naśladowców, bo dzięki temu czynowi stał się popularny. Nieważne w jaki sposób: nie potrafił zrobić nic dobrego, to uczynił wielkie zło. Czyniąc zło szybciej trafia się na łamy gazet, na ekrany telewizyjne. Dzieje się to w mgnieniu oka. To media są winne, szerzenia nienawiści, a rządzący nimi, może nawet mają taki plan, by tak czynić. Z tego, co wiem, to tak jest. W skali światowej tak jest. Dzięki temu, zyskują: skłócając, szerząc nienawiść realizują swoje cele.
- No tak, ale co zrobić? – niecierpliwiła się ciocia.
- Ciociu, mówiłem, zaraz ci powiem. Zacznij od siebie. Rozdawaj miłość. Wchłaniaj zło, nieszczęścia, cierpienie, nienawiść płynącą ze świata, z daleka, czy z bliska, od ludzi. Znajdź ją też w sobie. I rozdawaj miłość, współczucie, dobro. Tysiące lat temu nauczali tego Jezus, Budda, Atisha. Co powiedział Jezus o nastawianiu drugiego policzka? Przebaczał tytm, którzy mu ubliżali, tym, którzy go skazali na ukrzyżowanie. To działało. Zobacz, Paweł, który wręcz zionął nienawiścią do Jezusa, chciał go zabić, gdy go raz spotkał, został jego uczniem, wyznawcą, został świętym. Czy Jezus z nim walczył, czy przeciwstawiał się jego nienawiści? Nie. Obdarował go miłością, swoim światłem.
Podobną historię znamy z życia Buddy. Kiedyś ubliżano Buddzie, obrzucano go inwektywami, kamieniami. Jeden z jego uczniów zapytał: Dlaczego nie reagujesz? Dlaczego z tym nie walczysz? Budda odpowiedział: „ Jeśli ktoś ci coś daje, a ty tego nie przyjmujesz, to w czyich rękach, to się nadal znajduje?
Otóż to ciociu. Jeśli, ktoś używa mowy nienawiści wobec ciebie, a ty jej nie przyjmujesz, to u kogo ona pozostaje? No właśnie. Tego powinni się nauczyć politycy, zarządzający mediami i my wszyscy. W każdej chwili życia trzeba by o tym pamiętać.
- No tak, ale gdy ktoś rzuca się na ciebie z nożem? – jeszcze próbowała nieprzekonana do końca.
- Ciociu, podam ci następny przykład z życia Buddy. W jego czasach, znany był taki wielkokrotny zabójca, który kolekcjonował morderstwa. Ułożył sobie plan, że zabije tysiąc osób. Gdy Budda o nim usłyszał, poszedł by go spotkać. Wszyscy go przekonywali, by tego nie robił, bo do spełnienia swego planu zbrodniarz potrzebuje już tylko jednego człowieka, bowiem ma już na koncie 999 ofiar. Budda nie zrezygnował, poszedł się z nim spotkać. I co się stało? Ten doszczętnie zły człowiek, został uczniem Buddy. Czy Budda go przekonał, czy zrobił mu wykład o dobru i złu, czy mówił o niebie i piekle? Nie. Zaniósł, mu miłość, współczucie, swą wielką ufność.
I to właśnie proponuję. By każdy na tych przykładach uczył się. By zaczął od siebie. By zmienił mowę nienawiści na obdarowywanie miłością. Nie, nie chodzi mi o to, by wszyscy nosili słowo miłość na ustach, by to słowo stało się najczęściej wymawianym. Chodzi mi o to, by nosić ją w sobie, w sercu i obdarowywać. By obdarowywać szczególnie tych najbardziej jej potrzebujących, tych, co nienawidzą. Tak, oni najbardziej tego potrzebują. Jezus, Budda, Atisha i wielu mędrców tego uczyło. Lecz dzisiaj w mediach na wszystkie możliwe sposoby odmienia się słowo nienawiść i próbuje się z nim walczyć. Skutek jest taki, iż eskaluje się to z czym się walczy. Tak działa prawo przyciągania: to na czym się koncentrujesz – wzmacniasz. Dlatego powinniśmy się skoncentrować na miłości. To tyle ciociu.
- Hm … - powiedziała ciocia. I zaraz dodała:- Szkoda, że nie nadali tego, co mówisz w telewizji. Może wielu dałoby to do myślenia. – zachichotała
- Ciociu, a co interesują cię inni? Zacznijmy od siebie. Jezus i Budda też tak zrobili. Stali się tak kochający, iż udzielało się to innym. My też tak zróbmy, nie inaczej.
Piotr Kiewra
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Twoje komentarze są moderowane.