Dlaczego
napisałem tekst o cierpieniu – tak duchowy tekst? Bo w rubryce o zdrowiu wątek
duchowy jest bardzo istotny, bo duchowość jest poznaniem siebie, a więc również
przyczyn wszelkich procesów, które się dzieją i w człowieku, jak i wokół niego.
Poprzez
cierpienie poznajesz jego źródło oraz rozwiązanie.
Tak samo
jest w dziedzinie zdrowia ciała, poprzez chorobę poznajesz siebie, swoją
niedoskonałość, choroba jest informacją o twoim stylu życia, o tym jak
traktujesz ciało.
Zdaję sobie
sprawę, że ten temat jest trudny i kontrowersyjny dla tych, którzy do spraw
serca i duszy podchodzą intelektualnie, od strony głowy, angażując w to
posiadaną wiedzę. Specjalnie dla nich,
na początek, kilka sentencji Osho o prawdzie:
„Nic innego
nie odgradza cię od prawdy, tylko twój własny umysł.”
„Prawdą
jest to, co trwa wiecznie. Fałszywe jest to, co trwa tylko chwilę”.
„Wszystko,
z czym się rodzisz jest prawdziwe, wszystko, co dostajesz od społeczeństwa jest
fałszywe.”
Prawdy nie
można wypowiedzieć, a wszystko, co można wypowiedzieć, nie jest prawdą.”
„Poznawanie
prawdy zaczyna się tylko wtedy, gdy porzucasz wszelkie wierzenia.”
„Prawda nie
może ci służyć, ty masz służyć prawdzie”.
Dlaczego cierpisz? Jest tylko jedna odpowiedź, której
udzielają ci Jezus, Budda i wszyscy mistycy, którzy siebie poznali, którzy
poznali prawdę.
Cierpienie dostajesz po to, byś poznał siebie.
Oto, co mówi Jezus na ten temat:
Rzekł Jezus:
Gdy wasi przywódcy powiedzą wam: "to królestwo jest w niebie", ptaki niebieskie będą pierwsze przed wami.
Gdy powiedzą wam, że ono jest w morzu, ryby będą pierwsze przed wami.
Ale królestwo jest tym, co jest w was i tym, co jest poza wami.
Skoro poznacie samych siebie, będziecie poznani i będziecie wiedzieć, że jesteście synami Ojca Żywego.
Jeśli zaś nie poznacie siebie, istniejecie w nędzy i sami jesteście nędzą.
Ewangelia Tomasza
Gdy wasi przywódcy powiedzą wam: "to królestwo jest w niebie", ptaki niebieskie będą pierwsze przed wami.
Gdy powiedzą wam, że ono jest w morzu, ryby będą pierwsze przed wami.
Ale królestwo jest tym, co jest w was i tym, co jest poza wami.
Skoro poznacie samych siebie, będziecie poznani i będziecie wiedzieć, że jesteście synami Ojca Żywego.
Jeśli zaś nie poznacie siebie, istniejecie w nędzy i sami jesteście nędzą.
Ewangelia Tomasza
„Błogosławiony człowiek, który cierpiał –
znalazł życie.” – Jezus. Ewangelia Tomasza (niezamieszczona w Biblii)
Dwojakość jej rozumienia oddaje zdanie:
Cierpienie
nie jest celem, jest środkiem do poznania prawdy.
Doznajesz
cierpienia, by poznać siebie.
I z takim właśnie nastawieniem podaję poniższy tekst, bo
człowiek, który cierpi ma poznać życie, prawdę, to jest cel jego rozwoju, a nie
stosować cierpienie, by zostać zbawionym. Za cierpienie niczego się nie da
kupić, również zbawienia. Jezus, dla uważnie czytających jego słowa, mówi to
wyraźnie we wszystkich ewangeliach, nie tylko tych oficjalnych.
Cierpienie jest przewodnikiem człowieka na drodze ku duszy,
ku świadomości, ku nieśmiertelności, jeśli wolisz – ku zbawieniu. Powtarzam:
Jest środkiem, przewodnikiem, a nie celem.
Drugim przewodnikiem jest radość.
Jednak większość ludzi wybiera cierpienie, ponieważ w sposób
absurdalny zapewnia ono więcej profitów: opiekę, współczucie, więcej znajomych,
przyjaciół, nawet miłość. Większość ludzi wybiera cierpienie, nieszczęście, bo
mają wrażenie, że będzie im łatwiej wśród swoich, czyli innych cierpiących,
innych nieszczęśliwych.
Wybiera je, lecz nie posługuje się nim we właściwy sposób,
karmi nim swoje ego, budując siebie – swoją wielkość, swoje znaczenie w oczach
innych ludzi, zamiast siebie poznać.
I wtedy cierpienie, które nie służy właściwemu celowi,
zamiast prowadzić do błogości poznania siebie, ciągle się powtarza. Życie staje
się udręką z jednego powodu – niezrozumienia roli cierpienia. Ono przychodzi by
pomóc zrozumieć, lecz dręczeni nim ludzie uciekają od niego, uciekają daremnie,
ono wróci i będzie prześladowało dalej.
Cierpienie jest darem, drogą ku błogości, ku opuszczeniu
„nędzy”.
Jedyną radą jakiej udzielają ci sami mistycy jest: „WEJDŹ W
CIERPIENIE, PRZYJRZYJ MU SIĘ Z ODPOWIEDNIĄ GŁĘBIĄ, ZOBACZ CZEMU SŁUŻY. MEDYTUJ,
OBSERWUJ JE, BĄDŹ UWAŻNY. NIE PRZEGAP, TO BŁOGOSŁAWIEŃSTWO.”
„Wykorzystaj swoje cierpienie do medytacji, a zauważysz, że
cierpienie znika …”
Nie opowiadaj o swoim cierpieniu, nie dziel się swoim
cierpieniem, nie zabiegaj tym samym poprzez cierpienie o współczucie, o
sympatię, o zainteresowanie, bo przylgnie do ciebie, stanie się codziennością.
Nie czyń z cierpienia inwestycji. I nie okazuj współczucia innym, nie interesuj
się innymi z powodu ich cierpień, nie powiększaj ich ego, bo karmisz ich
cierpienie. Nie czyń tego wobec dzieci, bo uczysz je cierpieć, pokazujesz, że
to się opłaca.
„Cierp prywatnie, nie cierp publicznie”, bo zapraszasz
cierpienie do siebie na stałe.
Zamiast tego poprzez uważność zrozum, do czego cierpienie cię
prowadzi, a ono się rozproszy, zniknie. Tak się stanie, bo ono jest pewnym
stanem twego umysłu, a nie faktem. To, że ktoś nie ma rąk i nóg jest
rzeczywistością, ale nie jest jeszcze cierpieniem, bo jest nim reakcja umysłu
na tę rzeczywistość. To, że jesteś samotny, umiera ci bliska osoba, chorujesz,
jest błogosławieństwem, bo dostałeś szansę, by zrozumieć, by poznać siebie. Gdy
to stanie się twoim zrozumieniem, cierpienie spełniło już swoją rolę –
poczujesz się błogo.
Droga do zrozumienia poprzez cierpienie – z powodu naszej
natury, z powodu nawyku odkładania wszystkiego na później, na jutro - jest długa i na tyle trudna, że ludzie uciekają
od niego, nie rozumiejąc, że ono przychodzi jako przewodnik, jako wskazówka w
drodze do wolności, do świadomości, do bycia na wzór i podobieństwo Boga.
Samo cierpienie jest znakiem, pojawia się raz, a gdy nie
zostanie we właściwy sposób odczytane, zrozumiane, ciągle się powtarza. Czyli
to człowiek jest kreatorem cierpienia, bo nie odczytał przesłania, nie poszedł
we właściwą stronę, nie dotknął duszy, nie usłuchał jej wezwania, nie podążył jej
śladem.
Gdyby zdefiniować cierpienie w sposób bardzo duchowy,
mistyczny, to jest ono stosunkiem umysłu do rzeczywistości - jest czymś
subiektywnym, czyli to, co dla jednych będzie powodem cierpienia, dla innych
nim nie będzie, czyli to nasz własny umysł tworzy cierpienie.
Droga poprzez cierpienie jest drogą wyniszczenia, chorób, bólu,
walki, przegranych bitew, drogą łez, kolców, kamieni spadających z góry, zła,
brzydoty, choć ta droga wymoszczona jest na początku i w dużej części, dywanem.
A są nim marzenia, cele, ambicje, pragnienia – wszystko to w wyobraźni, wniosek
stąd taki, iż to wyobraźnia prowadzi w stronę nieszczęścia, jest przewodnikiem
głupców.
Ponieważ tyle jest cierpienia, i ponieważ w żaden sposób nie
jest jego przesłanie rozumiane, człowiek wynalazł ucieczki, eskapizm. Człowiek
w różny sposób ucieka od cierpienia - wymyśla różne fałszywe drogi, różne
enklawy chwilowego spokoju, przystanie, w których zaznaje odpoczynku, iluzji
przemiany życia, odwrócenia się złego losu.
Najdziwniejsze jest to, że człowiek sam tworzy cierpienie a
później od niego ucieka. Jest to jego droga na skróty, zamiast dokończyć to, co
zaczął, zamiast wykorzystać cierpienie by zrozumieć, by wspiąć się o szczebel
wyżej w rozwoju, zamiast dokonać przemiany, zajrzeć w serce i duszę, ucieka,
albo odkłada wszystko na jutro. Ucieczka jest odkładaniem wszystkiego z dnia na
dzień … na jutro.
Póki się jest we śnie, w sennym marzeniu, nie można tego
zrozumieć, nie można się z tego wyrwać.
Dusza – świadomość jest pod spodem wyobraźni, myśli,
nieświadomości, snów. Jest zasłonięta tymi właśnie chmurami, jest niebem. Ono
jest stale obecne i jest tuż tuż i dlatego tak trudno do niego dotrzeć, bo
trudno zobaczyć coś, co jest blisko, najbliżej i wcale nie jest ukryte.
Myśli są jak para, jak obłoki, łatwo się rozwiewają, ale mają
jedną właściwość, póki są karmione żyją, a ich karmą jest wszystko to, co w
przeszłości, wspomnienia i wszystko to, co w przyszłości – wyobraźnia.
To absurdalność cierpienia może wyprowadzić z tych fałszywych
światów - taka jest prawdziwa rola przypisana cierpieniu.
Drugim przewodnikiem jest radość, lecz jest rzadko wybierana
za sługę, ponieważ radość odwraca od nas tłumy, odpycha ludzkie współczucie,
nie pozwala wzbudzać zainteresowania, bo radość – autentyczna, zakorzeniona w
duszy i teraźniejszości, jest bardzo rzadkim zjawiskiem, bo jest niechciana,
niepożądana.
Cierpienie jest, zatem częstszym gościem, jest nieświadomie
pożądane, preferowane i praktykowane.
Jest stale obecne, a tym, co je dokarmia i podtrzymuje przy
życiu i w obecności przy nas są ucieczki. Ucieczki są odpoczynkiem, gdyby nie
one, cierpienie zabiłoby, nikt tego by nie wytrzymał. Niektórych zabija, bo ich
ego jest większe niż chęć dorastania, rozwoju, zrozumienia.
Cierpienie jest przyciągane strachem – lękliwą myślą. Im
bardziej się boimy cierpienia tym mocniej je przyciągamy, im bardziej od niego
uciekamy, tym bardziej uparcie za nami podąża. Strach przed nim dodaje mu
energii, dokarmia je i następne.
Jednak nie
wiedza uwalnia od cierpienia, lecz jego doświadczanie i rozumienie.
A teraz nazwijmy te ucieczki po imieniu.
Mistycy, oświeceni ludzie, z których cześć nazwaliśmy też
bogami, mówią od tysięcy lat, że lekiem na cierpienie, na uzdrowienie duszy
człowieka jest UWAŻNOŚĆ, przyglądanie się cierpieniu, umysłowi w stanie
cierpienia, myślom przepływającym jak chmury na ekranie – na tle błękitnego
nieba. Gdy przyjrzymy się temu odpowiednio wnikliwie, z właściwą głębią,
odkryjemy absurdalność myślenia, iluzje, które stworzyliśmy – cierpienie
zniknie, rzeczywistość, egzystencja przestanie być cierpieniem.
·
Nie jesteś sobą, ubierasz maski, grasz, jesteś
aktorem, przed każdą osobą odgrywasz innego siebie. Uciekasz w aktorstwo,
dopasowujesz się do ludzi. Inaczej traktujesz śmieciarza, który zabiera twoje
śmieci, podwładnego, przyjaciela, a inaczej szefa, osobę, od której wiele
zależy, inaczej kogoś, kogo kochasz, a zupełnie inaczej wroga. Twoją prawdziwą
twarzą jest ta pod tymi wszystkimi maskami – na samym spodzie, wszystkie
pozostałe są ucieczką, bo w twoim założeniu mają ci przynieść profity.
·
„Jutro jest schronieniem”. Cele i marzenia umiejscowione
w przyszłości zabierają nas z niechcianego i bezbarwnego świata w świat
wyobrażony, piękny, pełen chcianych przez nas rzeczy, naszej wielkości, władzy
nad innymi. Narzędziami są tu sukces, sława, pieniądze – bogactwo, władza
polityczna i każda inna przewaga: wiedzy, znaczenia, posiadania, związków,
sprawności, urody, zdrowia, piękna i ilości słów, itd.
·
Uciekamy od ludzi, bo wydaje nam się, że to ludzie są
przyczyną naszych cierpień, lecz tak nie jest. Ludzie i relacje z nimi są tylko
naszymi lustrami, dzięki którym widzimy samego siebie. Winę zrzucamy na nich,
lecz prawda jest taka, iż to my jesteśmy za wszystko odpowiedzialni. Od
początku do końca i nie ma tu znaczenia, czy ci ludzie są naszymi wrogami, czy
przyjaciółmi, bliskimi, kochanymi osobami.
·
Uciekamy do ludzi, do tłumu, bo w tłumie możemy się
zidentyfikować z podobnymi sobie, a to poprawia samopoczucie. Lecz znowu, nie tu
w społeczeństwie, grupie, w innych, nie poza nami, spoczywa odpowiedzialność,
lecz na nas, zawsze i wszędzie. Warto to sobie uświadomić, bo to służy
rozwojowi. „Ciągle chcesz poznawać nowych ludzi, bo sam sobie nie starczasz.”
·
Ucieczka w zabawę, w świat przyjemności, szaleństwa, seksu,
bo chwilowo jesteśmy w stanie zapomnieć, oderwać się od nieszczęścia, bólu,
takie przynajmniej mamy przekonanie. Lecz tak nie jest, ono wraca i to z
większą siłą, dlatego następnym razem pragniemy silniejszych bodźców, większych
przyjemności, większego szaleństwa.
·
W podróże. Wydaje nam się, że tam gdzie nas nie ma,
jest lepiej, że gdzieś tam, poza tym miejscem, naszym domem, środowiskiem, w
innej kulturze, nasze cierpienie zniknie. To też nieprawda, ono podąży za nami,
bo my jesteśmy kowalami swego losu i to my je stworzyliśmy i na co dzień
stwarzamy na nowo.
·
W świat zwierząt. Bierzemy zwierzątko, opiekujemy się
nim, uciekamy od ludzi, bo to właśnie w ludziach dopatrujemy się przyczyn
naszych problemów, naszego cierpienia. Czynimy tak, bo czujemy, że w prostocie
jest rozwiązanie, a ponadto czujemy się docenieni, bo zwierzę merda ogonem, nie
dlatego jacy jesteśmy, lecz że w ogóle jesteśmy. Akceptuje nas bezwarunkowo. A
takiej akceptacji pragniemy, lecz prawda jest taka, iż póki nie akceptujemy
siebie samych, to żadna inna akceptacja nas nie zadowoli.
·
W obojętność. Zobojętnienie sprawia wrażenie poprawy,
jest aktem desperacji zmęczonego walką i bólem umysłu. Jest formą odpoczynku po
chwilach walki. Pozorna błogość takich chwil stwarza pokusę, by zastosować to w
szerszym zakresie. Obojętność jest formą wypierania problemów, odkładaniem ich,
odpychaniem, udawaniem, że nas nie dotyczą, zrzucaniem odpowiedzialności,
ucieczką w sen, ten nocny, ale też w ten na jawie. Mimo, że obojętność nieco
przypomina medytację, nią nie jest. W medytacji umysł poddany jest obserwacji,
tutaj natomiast jest próbą ucieczki od myślenia, a konsekwencją może być
jedynie nasilenie się agresywności myśli. Taki człowiek z obojetnęgo może nagle
przeistoczyć się w wulkan, co jest tu bardzo częstym zjawiskiem.
·
Odmianą a właściwie uzupełnieniem powyższego jest
ucieczka w alkohol, w narkotyki, politykę, seks, związki.
·
Ucieczka w chorobę. Mówimy o chorobach, boimy się ich,
wmawiamy sobie pewne objawy, aż do wykreowania ich w umyśle i w ciele, bo
podświadomie pragniemy poprzez chorobę zyskać współczucie, zainteresowanie,
litość, opiekę. Choroba wyróżnia nas w tłumie, albo odwrotnie identyfikuje nas
z tłumem, dodaje nam znaczenia, bo mamy o czym mówić, mamy czym się chwalić. Choroba
daje też okazję do zrzucenia odpowiedzialności z siebie właśnie na czynniki
zewnętrzne. Choroba staje się inwestycją i dlatego tak trudno ją wyleczyć. Gdy
zrozumiemy naturę choroby, to, że ona jest tylko informacją, sama mija,
niepotrzebne są leki, natomiast jeśli z tej inwestycji nie zrezygnujemy staje
się ona śmiertelną chorobą.
·
Ucieczka w leki uspokajające, przeciwbólowe,
antydepresanty. W sposób sztuczny, chemicznie, powodujemy zmiany w naszym
umyśle, sztucznie wywołany spokój, zobojętnienie. Nieobecność daje wrażenie
poprawy, lecz wstrzymuje lub cofa w rozwoju. Nie rozwiązuje żadnego problemu,
nie usuwa przyczyny i sprawia, że w momencie odstawienia leku cierpienie i ból
wracają z nową siłą. W ten sposób odczłowieczamy się, umartwiamy się, świadomie
zamieniamy siebie w roślinkę, wprawiamy siebie w stan wegetacji, uśpienia,
formy „śmierci” klinicznej. To tylko strata czasu i okazji do rozwijania się,
do szukania swojej prawdy, prawdy takiej, jaką by nie była.
·
Ucieczka od życia. Wydaje nam się, że stroniąc od
życia, od wydarzeń, od wiadomości, że zamykając się „w klasztornej celi”,
gdzieś w pustelni, w zaciszu czterech ścian unikniemy problemów, odnajdziemy
siebie. Wcale tak nie jest. Tak czyniąc usypiamy się, zobojętniamy, a unikając
życia unikamy okazji do rozwoju, do obserwowania siebie, do obserwowania swoich
myśli, swojego stosunku do świata, a tak naprawdę jedynie o obserwowanie tu
chodzi, o bycie świadkiem siebie samego w relacjach, w rzece życia. W pustelni
nie mamy okazji by doświadczać zmian, by iść w górę.
·
Przeciwieństwem powyższej ucieczki, a w gruncie rzeczy
tym samym, jest ucieczka w intensywne życie. Gonimy wtedy za wydarzeniami, za
intensywnym dzianiem się, by się zapomnieć, zapamietać w działaniu, w gonitwie,
pracy, w osiąganiu, lecz wtedy nie jesteśmy obecni w żadnej z tych chwil, a
intensywne życie ma sens wtedy, gdy jest też intensywnym poznawaniem siebie,
gdy służy intensywnemu obserwowaniu siebie.
·
Ucieczka w związki ma służyć poszukiwaniu prawdziwej
miłości, człowieka, który nas pokocha i zasłuży na naszą miłość, lecz i tu nie
znajdujemy tego, czego szukamy, ponieważ miłość się zdarza, jest czymś
pomiędzy, a nie człowiekiem, rzeczą. Poszukiwanie obiektu, który nas pokocha i
którego my pokochamy jest tak naprawdę próbą wykorzystywania i miłość tu się
nie wydarzy. Odpowiedzialność w tym przypadku znowu jest przerzucana na drugą
stronę, bo to druga strona jest winna, że nie wyszło, jest nieodpowiednia.
·
Ucieczka w samotność. Ludzie bardzo często to
praktykują, bo mają wrażenie, iż zyskują współczucie, że wzbudzają żal, że
doznali krzywdy. Najczęściej oczywiście mają powód do użalania się nad samym
sobą, samotność jest pretekstem do tego.
·
Ucieczka od miłości, bo tutaj trzeba stanąć nagim,
bezbronnym przed innym człowiekiem, trzeba pokazać całą prawdę o sobie, a
czujemy się zbyt mali i puści, nie mamy czego dać, czego ofiarować, lecz bez
miłości nie możemy też poznać siebie, nie możemy poznać też przebłysku
boskości, nie możemy skruszyć kamienia swego serca a to serce jest
pośrednikiem, mostem do duszy.
·
Ucieczka w oczekiwania, w pragnienia. Dopóki nie
przyjdzie do nas to i tamto, dopóki ktoś nie zrobi tego, ktoś nam czegoś nie
da, nie dostaniemy od życia tego i tamtego, to …. I czekamy. To częsty stan
wśród ludzi wierzących w reinkarnację.
·
W bogactwo, w pieniądze, w sukces, w jedzenie, w
politykę, w bycie kimś. Te atrybuty mają dać nam to, czego nam brakuje, są
zamiennikami naszej własnej wartości, mają wypełnić naszą wewnętrzną pustkę. To
staje się swoistą religią. To skupianie się na materii zajmuje umysł na tyle,
że nie starcza mu energii na nic więcej. Daje wrażenie spełnienia się
szczęścia, lecz wraz z upływem życia, w wieku dojrzałym, na starość przychodzą
chwile przebudzenia, dostrzegamy absurdalność, fałsz tej drogi, coraz bardziej
zdajemy sobie sprawę, iż odejdziemy z tego świata z pustymi rękami.
·
W brak szacunku do siebie. Wolimy sobie dokopać,
zrobić na złość, źle o sobie mówić, zostać „nikim”, umartwiać się, a nawet
zabić, niż przyznać się do odpowiedzialności
·
W wymyślony, sztuczny świat. Zostajemy Aleksandrem
Wielkim, Napoleonem, lub znanym noblistą, kolorujemy siebie skoro inni nie chcą,
stawarzamy podwójną rzeczywistość.
·
W zło, w bycie złym człowiekiem, by zostać kimś
wielkim, znaczącym, skoro nie potrafimy inaczej, to zróbmy to przynajmniej tak,
bo to jest łatwiejsze
·
Ucieczka w misjonarstwo, w dobroczynność. Wydaje nam
się, że obdarowując, czyniąc dobro, robimy coś dobrego, że zbawiamy świat, lecz
najczęściej jest to wynik kalkulacji, nie jest bezinteresowne, bo chcemy coś
zyskać: zbawienie, szacunek, rozgłos, świętość, miano religijnego, dobrego
człowieka.
·
W religię, w religijność, lecz najczęściej ta
religijność pojęta i praktykowana jest „politycznie” – modlimy się oczekując,
że w zamian za modlitwę, że swoim postępowaniem, wyprosimy przychylność
niebios, zasłużymy na zbawienie. W takiej religijności nie dostrzegamy swojej
boskości, swojej duszy, a więc i odpowiedzialności, nie rozumiemy, czym jest
zbawienie, gdzie i czym, tak naprawdę, jest niebo. Duża część ludzi ucieka w
religijność ze strachu przed śmiercią, przed piekłem, wiecznym potępieniem.
·
W cierpienie jako pokutę. Z powodów religijnych ludzie
często też wybierają cierpienie jako pokutę, lecz cierpieniem nie można się
wykupić, nie temu ono służy.
·
W świat wiedzy, książki, filmu, seriali i internetu.
Wiedza daje wrażenie rozwoju, przewagi nad innymi, pobudza wyobraźnię, wzbogaca
wewnętrzny świat, stwarza wrażenie, że to jest właśnie ten kierunek, że świat
wewnętrzny jest kreowany przez nas samych, że jest piękną iluzją w odróżnieniu,
od tego rzeczywistego, szarego, złego, zepsutego – zewnętrznego. Najnowszą
wersją tego azylu jest świat seriali telewizyjnych oraz internet. Tak pojmowane
wewnętrzne bogactwo to tylko świat wyobraźni. Świat umysłu nie należy do świata
wewnętrznego, tak naprawdę jest przeszkodą w dotarciu do niego
·
Ucieczka w wir walki. Trenerzy rozwoju osobistego,
pisarze, sportowcy, politycy, reklamy, motywatorzy, inspirują, motywują,
pobudzają nas do walki, do wywalczenia sobie wszystkiego, co przynosi
szczęście, przekonują, że szczęście jest przedmiotem, czymś , co trzeba sobie
wywalczyć, że w życiu wygrywają najlepsi, najsilniejsi, ci którzy pokonają
innych. Jak złudnym azylem jest walka i ile da się wywalczyć, przekonuje nas
historia, żywoty „wielkich” tego świata, np. Aleksandra Wielkiego, któremu z
trumny wystawały jego puste dłonie …
·
Rodzina, posiadanie dzieci ucieczką? Tak, jeśli stały
się lekiem na samotność, na cierpienie, jeśli zostały zaplanowane, jeśli były
celem, środkiem do sukcesu, statusu, do wypełnienia roli przeciętnego
człowieka. Jeśli nie wynikają z miłości, lecz są wynikiem kalkulacji, są
ucieczką, jak wiele innych. Czymże jak nie grą ego jest chęć pozostawienia
czegoś po sobie, śladu swego istnienia? A taka jest bardzo często motywacja
ludzi w tej dziedzinie.
·
Czymś zupełnie podobnym, a właściwie tym samym, jest
twórczość artystyczna, zapisanie się w historii poprzez budowle, dzieła rąk,
myśli i serc. Jest to ucieczka, bo jest to obliczone na przetrwanie w pamięci
następnych pokoleń z powodu cierpienia ego.
·
Ucieczka w wypieranie ze świadomości tego, co nie
pasuje do planów naszego umysłu, do wizerunku siebie i świata. Jest to
najpowszechniej używany kierunek i sposób ucieczek. Jest przekładaniem mentalnych
śmieci z szuflady do szuflady, karmy, zatruwających wspomnień, pragnień, żądz,
oczekiwań, w nadziei, że to, czego nie widać nie istnieje. Lecz prawda jest
taka, iż to, co wypieramy – wzmacniamy, to, co wyrzucamy, wraca wzmocnione.
·
Każdy cel, każde pragnienie, marzenie, działanie,
niesłużące poznaniu siebie, stwarza cierpienie i z czasem staje się ucieczką.
·
Każda niepochodząca z natury potrzeba, taka jak
potrzeba bycia kochanym, zauważonym, docenionym, potrzeba mówienia, potrzeba
bycia wysłuchanym, jest echem ego, jest ucieczką.
Tylko to, co uświadomione, oświetlone jasnym światłem,
wyciagnięte na wierzch, czemu odkopie się korzenie, ulega osłabieniu lub
eliminacji. Prawdziwe jest, zatem spostrzeżenie, że strach znika, gdy zajrzymy
mu w oczy, że uważność, obserwowanie swoich myśli, siebie, jest sposobem na
uzdrowienie siebie, na odkrycie swojej prawdy, a nie ucieczka.
Zrozumienie czym jest cierpienie, jest rozwojem.
Jeśli cierpisz ciągle z tego samego powodu, to znak, że się
nie rozwijasz.
Jeśli nie jesteś radosny bez powodu, to znak, że się nie
rozwijasz.
Pamiętaj! Od siebie nie uciekniesz! I To jest chyba klucz do
zrozumienia prawdy:
Człowiek ucieka od poznania siebie. Wszystko inne to pozory.
Wydaje mu się, że ucieka od cierpienia, ale ucieka od poznania swojej prawdy.
Nie chce jej znać, bo wydaje mu się okrutna – wstydziłby się samego siebie.
Dlatego woli widzieć belkę w oku sąsiada, niż drzazgę w swoim. Tak działa
umysł, strachliwy, fałszywy, oszukujący samego siebie. Umysł zawsze, gdy zbliża
się do prawdy dostrzega pustkę, wielką, głęboką przepaść, między tym, co
prawdziwe – sercem i duszą, a fałszywym – iluzją, tworzoną przez umysł. Dlatego
zawsze się wycofuje. Dlaczego? Bo umysł, to strach. Pozostawanie po stronie
iluzji, po stronie przeszłości i przyszłości tworzy cierpienie, lecz dla umysłu
jest to jedyny sposób by istnieć. Umysł nie może istnieć w teraźniejszości, bez
cierpienia, bez strachu. W TERAZ umysł ulega unicestwieniu, jest niepotrzebny,
jest odsunięty na bok i wykorzystywany bywa jako sługa. A on przypisał sobie
rolę władcy, więc prowadzi w stronę cierpienia, fałszuje rzeczywistość, by się
przy niej utrzymać. Znamy to samo z rzeczywistości zewnętrznej. Każda władza
myśli o sobie, nasz umysł też myśli o umyśle, identyfikuje się z sobą samym, a
człowiek to znacznie więcej niż umysł. Umysł jest tylko niewielką częścią
człowieka, tylko jedną z kropli w oceanie, a tyle tworzy zamieszania, tyle
cierpienia.
Gdybyśmy mieli przeciwstawić jedną rzecz, jeden sposób
przeciwko wszystkim ucieczkom, jeden sposób na cierpienie, na odnalezienie
sensu życia, to byłaby nią właśnie uważność, byłoby obserwowanie myśli –
medytacja.
Medytacja prowadzi do najgłębszego zrozumienia, do
akceptacji, do uniwersalnej mądrości.
Akceptacja jest mądrością, jest źrodłem spokoju, radości,
wolności, spełnienia.
Lecz nie uczyń ucieczki również z medytacji, nie zrób z niej rytuału,
jakiejś działalności, tak jak zrobiłeś z modlitwy.
Ucieczka od życia, od relacji, od ludzi, od cierpienia – od rozwoju, jest cofaniem się, unikaniem
okazji, by odnajdywać drogę, sens, siebie, swoje istnienie, świadomość, duszę,
Boga.
Mądrością jest bycie w równowadze, a akceptacja jest
niewybieraniem między skrajnościami, a ucieczki sa tym właśnie – popadaniem w
skrajności, walką. Wybierasz między zbytnim przywiązaniem do świata, do ludzi,
do swoich pragnień, do jedzenia, do pieniędzy, do przyjemności, albo się tego
wyrzekasz. Obie skrajności są grzechem, bycie pośrodku – w równowadze, bycie
naturalnym, akceptującym całość a nie tylko połowę, jest mądrością. Zapewnia
spokój i ciszę.
Jest byciem we właściwym miejscu – w raju.
Zrozum, czym jest cierpienie – przewodnikiem, a jego czas się
skończy.
Drugi sposób, to wybranie sobie radości za życiowego
przewodnika. Nie mówię o przyjemności, mówię o radości. Radość jest czymś
duchowym, wewnętrznym, bezprzyczynowym, energetycznym, nie jest czymś cielesnym,
ani czymś psychicznym.
Dlaczego nie odczuwasz takiej radości? Bo wybrałeś cierpienie
i od niego uciekasz. Nie ma innego powodu. Zrozum to!
Zabawa w
ucieczki od cierpienia będzie trwała bez końca, jeśli nie postanowisz inaczej.
To wszystko.
Piotr Kiewra na
podstawie Osho
dziekuje !...to super dobry tekst dla cierpiących masochistek.
OdpowiedzUsuń