sobota, 12 lipca 2014

Kreator problemów

Kto lub co kreuje twoje problemy?

Ty.

Ty jesteś za nie odpowiedzialny, bo ty je  stworzyłeś. 
Stworzyłeś je dla zysku, masz z nich korzyści. Możesz się z tym nie zgodzić, ale to jest najczystsza prawda.

Zmartwienia, problemy, nieszczęścia zapewniają ci profity, więc je świadomie, lub częściej podświadomie przyciągasz, tworzysz je. Gdy je ktoś lub coś (instytucja) pomoże ci je rozwiązać, tworzysz następne, bo nie możesz bez nich żyć. One dodają ci energii, dają wrażenie, że jesteś kochany, że jesteś ważny, że jesteś w centrum uwagi. Kreując je wzbudzasz zainteresowanie otoczenia, rodziny, wybranych osób.
Robisz to by przyciągnąć uwagę. Gdy ktoś poświęca ci uwagę podaje ci energię. Wystarczy czułe spojrzenie, słowo, opieka, zainteresowanie by poczuć się lepiej. Dlatego starasz się wzbudzać zainteresowanie opowiadając o swoich problemach, zmartwieniach, okazując swoje nieszczęście, smutek, chorobę. Tak zostałeś wychowany, nauczony już od dziecka. Interesowano się tobą w przeszłości tylko wtedy gdy chorowałeś, spotkał cię ból, cierpienie, nieszczęście, gdy pokazywałeś światu łzy.

To jakie i ile problemów tworzysz zależy od fazy twego rozwoju, od osiągniętej dojrzałości (dojrzałość to nie lata życia, ilość nagromadzonej wiedzy, lecz stan świadomości). Inne problemy miałeś jako dzieciak, nastolatek, rodzic, inne masz jako staruszek. Jako staruszek śmiejesz się z problemów, którymi się borykałeś w poprzednich etapach twojego życia, to dowód na to że ty je tworzysz, i że odpowiadają one twoim "potrzebom", czyli poziomowi twojego rozwoju. Gdy się starzejesz starzeją się twoje problemy, gdy dziecinniejesz dziecinnieją i one, lecz gdy się rozwijasz, dojrzewasz, masz więcej świadomości, problemy maleją lub znikają. 

TY TWORZYSZ SWOJE PROBLEMY!!!
Niestety obserwujemy to zjawisko bardzo często. Oczywiście, gdy ktoś ci o tym wprost mówi, nie wierzysz, nie zgadzasz się, lecz prawda jest właśnie taka.

Większość ludzi podświadomie wybiera nieszczęście jako sposób na to by ich pokochano. Niestety nieszczęśliwych ludzi trudno pokochać, bo nie kochają siebie sami.

Wygląda więc na to, że to wszystko robisz na próżno. Nie tędy droga. Nie doczekasz się miłości, to tylko litość, tanie współczucie, płytkie zainteresowanie. Nie ma w tym miłości, współodczuwania, empatii, bo prawdę powiedziawszy postępując w ten sposób nie zasługujesz na prawdziwą miłość.
Nie zasługujesz w swoich oczach, bo gdy siebie nie darzysz szacunkiem, trudno by robili to inni, by cię kochali za aktorską – dobrze skrywaną grę.

Zmień swój wizerunek osoby nieszczęśliwej, biednej, niekochanej, godnej litości i współczucia – pokochaj siebie. Wtedy nie będziesz musiał grać by wzbudzać zainteresowanie, nie będziesz musiał opowiadać o swoich nieszczęściach, zmartwieniach problemach by cię pokochano. Wtedy też znacznie lepiej poczujesz się sam ze sobą.

Gdy się wreszcie kiedyś zgodzisz z prawdą o twoich problemach, dopiero wtedy zyskasz szansę na zmianę, na zmniejszenie, lub wyeliminowanie problemów ze swego życia. Rozwijaj się zatem, dojrzewaj, zyskuj więcej świadomości.

Radość, wolność, dzielenie się energią miłości przynosi prawdziwe i nieudawane, nie kradzione profity, przynosi miłość. Nie inaczej.

Postawiłem odważną tezę i by ją poprzeć jakimś mocnym dowodem załączam film o człowieku, który ma wszelkie dane, by być człowiekiem nieszczęśliwym, niekochanym, o człowieku, który ma wiele powodów, by narzekać, martwić się, opowiadać o swoich problemach, zabiegać o współczucie, a robi coś zupełnie odwrotnego, daje ludziom nadzieję, dzieli się pozytywną energią, opowiada o tym czym się cieszy, a nie o tym co go smuci.





Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są moderowane.