poniedziałek, 14 września 2015

Lęk wysokości

Lęk wysokości jest pochodną lęku przed śmiercią i wydaje się być naturalnym lękiem. Nie będę się jednak nad tym psychologicznym i głęboko duchowym zjawiskiem rozwodził na samym początku, powiem o urojonym lęku wysokości.

Otóż wielu ludzi jedzie w góry, część z nich, bardzo duża część, jedzie bez specjalnego przygotowania, bez kondycji, bez sprawności, z obciążeniami zdrowotnymi, z przyniesionymi w góry przekonaniami innych ludzi, z przekonaniami ukształtowanymi w dotychczasowych doświadczeniach.

Spora część z nich kończy na pierwszym pobycie w górach, ze „świętą pewnością”, iż „posiada” lęk wysokości.

Skąd się ten lęk bierze? Otóż jadą tłumy w góry, a ambicja podpowiada im, by nie być gorszymi od innych i chcą zdobywać, wchodzić wysoko, na trudne technicznie trasy, albo, co gorsza wjeżdżają do góry wyciagiem i w tak sprytny sposób chcą zaoszczędzić trudu i …
Własnie tak u wielu on powstaje. Nie ma stopniowego oswajania się z wysokością, nie ma adaptacji organizmu do zmniejszonej ilości tlenu, do zwiększonego wysiłku i … co się dzieje? Kręci się w głowie.

Trudno się czuć pewnie, gdy się stoi nad przepaścią, a tu się kręci w głowie. Tak się dzieje z powodu niedotlenienia mózgu, z powodu niedokończonej przez organizm adaptacji, a nie z powodu przepaści. W ten oto sposób programujemy się na przyszłość: - Acha! Mam lęk wysokości, bo … kręci mi się w głowie.

Tylko, co to ma wspólnego z lękiem wysokości? To tylko brak adaptacji, brak sprawności, brak kondycji i lekkomyślność, brak wiedzy, brak doświadczenia, a nie naturalny lęk.

Słaba kondycja, drżące ze zmęczenia nogi, uginające się kolana, to brak pewności ruchów i … lęk nabiera siły.

Kolejny z powodów. Jedziemy w góry i jeden z pierwszych obrazków, jaki widzimy, to ktoś blisko krawędzi. Nasza wyobraźnia podpowiada nam, że temu człowiekowi grozi upadek, boimy się za kogoś. To nasza wyobraźnia wytwarza lęk, widzi zagrożenie i to czyjeś, nie swoje … Gdy się jednak stopniowo z tą sytuacją oswoimy, gdy dłużej popatrzymy w otchłań, gdy się do niej zbliżymy, to stopniowo kąty się zmniejszają, stromizna staje się mniejsza, zagrożenie topnieje, lub nawet znika. Czyli lekiem jest bycie zamiast w wyobraźni, w TUTAJ i TERAZ.

Jesteśmy źle wyposażeni - buty nie trzymają się dobrze powierzchni skały, szczególnie, gdy jest mokra, lub na skale wapiennej i nasza pewność siebie, wynikająca z niepewności ruchów kojarzona jest z lękiem.

Kolejna przyczyna: Mamy zaburzenia błędnika. Te mogą wynikać z powodu chorób, np. z powodu nadciśnienia, ale również z powodu zażywanych leków, złego odżywiania, braku snu, alkoholu, np. piwa spożywanego na trasie wędrówki i wielu innych przyczyn, jak i właśnie z braku adaptacji do górskich wędrówek. A te możesz wyeliminować i błędnik samouzdrowić.

Jak sobie poradzić z lękiem wysokości? Rady są proste:
·        Lepiej mieć lęk wysokości, niż być lekkomyślnym i popisywać się przed innymi brawurą
·        Zadbajmy o swoje zdrowie, o sprawność układu krążenia i oddychania, o to, by nie mieć nadwagi. W zasadzie nadciśnienie, spora nadwaga, brak sprawności i kondycji są przyczyną zawrotów głowy w górach i szczerze mówiąc, eliminują z doświadczania większości uroków gór
·        Przygotujmy swój organizm do górskiego wysiłku. Polecam systematyczne marsze, trucht, długodystansową jazdę rowerem.
·        Już po przyjeździe w góry zacznijmy adaptację stopniowo, z dnia na dzień zwiększając wysokość, na którą wchodzimy. Trudno nie mieć lęku wyoskości wchodząc na 2000 metrów, od razu pierwszego dnia, tuż po przyjeździe z nizin, po iluś tam godzinach jazdy w bezruchu lub po wjeździe kolejką i ominięciu potrzebnego dla naszego organizmu procesu oswajania się z wysokością i zmniejszoną ilością tlenu
·        Zaglądajmy strachowi w oczy, stopniowo przyzwyczajając się do przestrzeni, do wysokości, do stromizn. Stań lub usiądź w miarę blisko krawędzi i patrz dłuższy czas w tę otchłań, a gwarantuję, że lęk się zmniejszy lub zniknie. Można to ćwiczyć również w pewnym zakresie na balkonie, w bloku
·        W wędrówkach po szlakach poruszaj się w tempie turystycznym, a nie jak wyczynowiec. Tempo marszu powinno być takie, by oddech i tętno były ustabilizowane. Tutaj w górach sprawdza się prawda, iż „wolniej idziesz, dalej zajdziesz”, szczególnie wtedy, gdy nasze mięśnie, układ odechowy i krążenia nie przyzwyczaiły się jeszcze do nowych warunków. Nie jest to miarą dla wszystkich, ale jeśli na mapie lub na tabliczkach przy szlakach jest napisane, że jakiś odcinek ma długość obliczoną w czasie, np. na 90 minut, a ty przezedłeś to w 80, to znaczy, że maszerowałeś zbyt szybko, a to w dalszej części trasy może cię pozbawić sił
·        Wybierz się w góry z ludźmi doświadczonymi, którzy czują się tam pewnie, i przy których ty się czujesz pewnie, ale nie z takimi, którzy szpanują swoimi zdobyczami, brawurą, odwagą, brakiem rozsądku, bo będziesz się bać za nich
·        Miej na nogach dobre, sprawdzone buty, które nie są śliskie, mają specjalną, bardzo przyczepną podeszwę
·        Odbywaj wycieczki w góry systematycznie, przynajmniej raz w roku
·        Gór doświadczajmy z rozmysłem, zaczynając od łatwych, „niskich” tras, a wraz ze wzrostem naszego obycia doświadczajmy trudniejszych, „wyższych” gór
·        Pamiętaj, że piwo i inne procentowe napoje nie są, w żadnym przypadku, czymś odpowiednim w czasie górskich wędrówek
·        Nie dopuszczaj do odwodnienia, bo to również może powodować zaburzenia kojarzone z lękiem wysokości. Noś ze sobą zapas wody i systematycznie popijaj

Pamiętaj! Góry to przeżycie natury duchowej, estetycznej, coś dla ciała serca i ducha, a nie wyłącznie okazja do zaliczania, do wyczynu sportowego

 Korzystając w ten sposób z gór, możesz zapobiec swojemu „lękowi” wysokości lub się go pozbyć.

Oto opowiadanie o pokonywaniu lęku, między innymi, lęku wysokości, w czasie wycieczki na Zawrat http://rozmowyzwiatrem.blogspot.com/2014/03/gory-i-doliny-szkoa-zycia.html

To tak na początek.

Na głębsze poszukiwanie źródeł lęku, proponuję już coś duchowego, coś co dociera do jego źródeł, do źródeł wszelkich rzeczy, przyczyn wszelkich procesów, proponuję sposób medytacyjny.

Na początek możemy wejrzeć w głąb siebie z pytaniem: Dlaczego ciągnie mnie w góry? 

Czy idę tam spełniać swoją ambicję, chcę dorównać innym, chcę osiągnąć sukces, a pokonanie Zawratu, lub Orlej Perci ma mnie do tego przygotować? Chcę dokonać tego, czego dokonują inni? Chcę doskonalić siebie, swoje ciało, swoją psychikę, swoją odwagę?

Wejrzyj w głąb, zobacz, może chcesz tam iść, chcesz doświadczać gór z zupełnie innych powodów? Może chcesz się napawać ich pięknem? Ciągnie cię tam, bo spotykasz się w nich z medytacyjnym nastrojem, z ciszą gór i ze swoją własną ciszą? 

Może ciągnie cię w góry, bo cię uspokajają, poznajesz siebie i wtedy odkrywasz, że wręcz przeciwnie, góry pozbawiają cię ambicji pokonywania innych, siebie i gór? Tam się przekonujesz, że szczęście i wielką błogość zapewnia ci porzucenie walki ze wszystkim i ze wszystkimi, w tym z górami.

Zadaj sobie to pytanie, bo odpowiedź na nie, rozluźni cię, zdejmie z ciebie presję. Już nie będzie w tobie: MUSZĘ.

Ta druga grupa powodów sprawia, że nie musisz wspinać się na Zawrat, bo nie robisz tego przecież dla innych, tylko dla siebie.

Gdy wiesz, że idziesz w góry dla gór i dla siebie, nie ma presji, nie ma ambicji, nie ma presji na trudne szlaki, po prostu zostają góry, ty i wędrówka.

W tym drugim przypadku, kiedyś wejdziesz na Zawrat, Rysy i inne podobne szlaki i nie będzie w Tobie lęku, bo nie będzie presji, nie będzie: „Muszę!”, to się stanie samo z siebie.
Bo to „muszę” stwarza lęk. Walka, chęć pokonywania, to nasze własne ego produkuje lęk. Tak naprawdę to ego jest lękiem. Gdy usuwamy przyczynę lęku, chorą ambicję, ego, lęk znika. 

W czasie medytacji w górach, wędrując po nich bez żadnych ambicji odkryjesz to. Wtedy możesz pójść wszędzie, a lęku nie będzie. Odpowiesz sobie: Mogę pójść wszędzie, ale po co, skoro tu gdzie jestem teraz jest pięknie, błogo, radośnie. Tu, gdzie jestem, jest to czego szukam. Po co mam się wspinać, udowadniać sobie i innym swoją wielkość? Dla kogo idę w góry: dla innych, czy dla siebie?

I właśnie wtedy odkryjesz, że nie ma w tobie lęku, bo jest miłość do gór. Góry przestają być dla ciebie narzędziem do osiągania celów, a stają się wartością samą w sobie. Wtedy też nikt w górach nie będzie ci przeszkadzał w kontemplowaniu gór i siebie bez lęku, nawet jeśli wokół będzie wielki tłum zdobywców gór, pełnych lęków, ambicji, sportowego podejścia do gór, chęci zaliczania najtrudniejszych kawałków, by coś udowodnić sobie i innym.

Lęk, w wielu przypadkach, jest produktem, który rodzi się w tłumie ludzi, tylko po to by swego nosiciela w nim wyróżnić, by go zwalczając stać się lepszym – by zadowolić ego.

Wiesz dlaczego ludzie wchodzą na Orlą Perć, Rysy i inne szczyty?

Są tylko dwa powody. Jedni idą tam walczyć i wtedy naturalną rzeczą jest lęk, bo przecież idą tam, by go pokonać, by się wykazać odwagą. W tym przypadku, tylko lęk jest powodem, tylko ego jest powodem. Oni idą tam ze strachu, nie z miłości do gór i siebie, ale ze strachu i z chęci pokonania go.

Drudzy idą tam dla gór, dla ciszy, dla siebie. W nich też może się pojawić lęk, lecz jest on lękiem egzystencjalnym, czymś naturalnym, czymś, co nie stoi w sprzecznością z miłością do gór i siebie. Ci idą w góry nie po to by poszukiwać tam miłości i by gubić lęk, lecz dlatego by tą miłością się tam dzielić.


Dlatego wejrzyj w głąb siebie. Jeśli ci się to uda, to samo to wejrzenie pozbawi cię lęku, bo lęk – strach, tak naprawdę, nie istnieje. Jest wirtualnym produktem ego. 

 Piotr Kiewra

2 komentarze:

  1. Z lękiem wysokości da się żyć, ale ja postanowiłam poczynić kroki, aby w jakiś sposób go przezwyciężyć. Wchodziłam np. na jakieś górki ( oczywiście na początku niezbyt wysokie aż po wyższe). Kiedy już w większym stopniu przyzwyczaiłam się do wysokości postanowiłam pójść dalej i pojechałam do Leszna do tunelu aerodynamicznego. Miałam trochę strachu, ale wiedziałam, że mam obok siebie instruktora, który zareaguje jak będzie coś nie tak. Dałam rady! Całą minutę latałam w tunelu. I nadal się nie poddaj.. Moim marzeniem jest lot samolotem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety zmagam się nie tyle z lękiem wysokości co z klaustrofobia i lękiem przestrzeni. Kocham góry i uwielbiam tam być ale mam niesamowity respekt ho nich będąc nawet na Kasprowym i to szczególnie zima. Myślałam że przyjście przez Jaskinię Mroźną pomoże w pozbyciu się tego lęku lecz niestety wpadłam w atak histerii i duszności i pogłębiło to tylko moja przypadłość. Da się z tym żyć ale kochając góry jest to spore utrudnienie. Bo z jednej strony ciągnie coraz wyżej A niestety lek zwycięża.

    OdpowiedzUsuń

Twoje komentarze są moderowane.