wtorek, 14 czerwca 2016

Dziecko w kałuży

Widziałem ostatnio taką scenkę: małe dziecko, które na chwilkę puściło rękę mamusi, wskoczyło w kałużę i zaczęło z wielką radością się w niej taplać. Mamusia wpadła w panikę, skrzyczała je, nastraszyła, że się rozchoruje, bo tam woda przecież brudna i pełno bakterii.

Dziecko zrobiło to instynktownie, a instynkt wie, co dla ciała jest dobre. Instynkt podpowiada to, co sprzyja zdrowiu. Tysiące – miliony lat to robił.

Mamusia oczywiście była przekonana, że dba o dobro swojego dziecka. Czyni to na pewno na wiele innych sposobów: zabierając je z miejsc, gdzie przebywają chorzy, każe - co chwilkę - myć ręce, zabrania dotykania różnych przedmiotów, jedzenia surowych warzyw i owoców, zjadania jabłek i pomidorów ze skórką i z pestkami. Każe ubierać czapkę i szalik, nawet wtedy, gdy dziecko się w środku gotuje, zabrania mu wychodzić na dwór, gdy pada deszcz, gdy dmucha wiatr, gdy mróz. Każe się z dala trzymać od zwierząt, ale za to siedzieć blisko grzejnika, czy kominka, zabrania chodzenia na boso nie tylko w lesie i po łące, ale nawet po domu, bo wg mamusi wywoła to płaskostopie.Jest odwrotnie, ale skąd mamusia, wychowana przez swoją mamusię, czyli babcię mogłaby to wiedzieć, a nigdy nie miała odwagi, by nie wierzyć w demokrację w jej domowym otoczeniu. 

Latem dziecko nie może się kąpać w jeziorze, bo tam zimna woda i można się przeziębić, no i przecież kąpią się tam inni ludzie, „a z nimi to przecież jest różnie”i „kto wie jakie noszą zarazki”?

Dziecku nie wolno jeździć na rowerze, bo się zmęczy, a za dużo nie należy się męczyć, bo to szkodzi na serce. Tego ostatniego argumentu używała moja mama wobec mnie, bo tak mówiła sąsiadka swojej córce, że dziewczyna ma chore serce, bo za dużo jeździła na rowerze.  Nigdy jej na rowerze nie widziałem, więc moje pojęcie tego, co to znaczy „dużo”, było fałszywe, więc jeździłem od rana do wieczora, oczywiście z przerwami na inne szaleństwa, takie jak bieganie i setki różnego rodzaju gier i zabaw, w których, przede wszystkim, się biegało. Oczywiście robiłem to w tajemnicy przed mamą, a gdy przychodziłem do domu zmęczony, mama przypisywała ten stan mojemu bardzo słabowitemu zdrowiu. Dopóki słuchałem mamy i jej doradczyń, babci, sąsiadek, ciotek oraz lekarzy, byłem naprawdę słabowity. Gdy się postawiłem i zacząłem swoją własną, domową rewolucję, wszystko się zmieniło.

Oczywiście dziecko powinno być silne, a więc dobrze odżywione, a więc musi jeść mięsko i pić mleko. Ponieważ musiałem, więc siedziałem nad jakąś porcją mięsa całymi godzinami, starając się ani nie patrzeć na nie, ani nie wąchać, aż w końcu mama się poddawała. Po latach byłem jednym z najsilniejszych chłopaków nie tylko na swoim podwórku, ale i w całym mieście i to bez mięsa. Jak to się stało, nikt nie wie do dziś, hihihi.

Wiekszości ludzi wydaje się, iż dbają o zdrowie. Lecz, gdy ich obserwuję, widzę, że większość działań, które podejmują jest zupełną odwrotnością tego, co zdrowiu sprzyja.

Rodzice, nauczyciele w szkołach oraz przedstawiciele współczesnej medycyny wykształcili w ludziach różnego rodzaju fobie.
Przedmiotem największej fobii uczyniono bakterie. Wszystkie je potraktowano jako drobnoustroje chorobotwórcze.

Ponad rok temu, przez kilka tygodni, byłem w Indiach i Nepalu. Widziałem tam dzieci chodzące na boso, które w jednej ręce trzymały coś do jedzenia, a drugą lepiły placki na opał z krowiego łajna. Kąpały się w Gangesie, do którego wrzuca się wszystko, nawet niespalone do końca ludzkie szczątki, wodą z tej rzeki myje się zęby. W dużych i małych miastach ludzie żyją dosłownie na śmieciach, różnego rodzaju resztkach. Taka tam tradycja, kultura, takie higieniczne zwyczaje, a mimo to, daleko naszym dzieciom do zdrowia tamtejszych dzieci. Dzieci, które się bawią w kałużach, wśród krów i świń, na poboczach rynsztoków, nie są delikatne, nie muszą korzystać z antybiotyków, nie leżą na zwolnieniach z byle powodu, a tam przecież choćby z powodu klimatu zarazków ilość i różnorodność ogromna.

Gdy przyjeżdża z Zachodu turysta to drży patrząc na to wszystko i chciałby, oczywiście, to zmienić na wzór zachodniego świata. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że przyczyniłby się do obniżenia poziomu zdrowia u tych ludzi.

W organizmie człowieka są biliony bakterii, 70% z nich, to takie, które są potrzebne człowiekowi do życia, do trawienia, przetwarzania składników odżywczych – są korzystne. 30% bakterii to te chorobotwórcze i te … też są korzystne.

I to właśnie najtrudniej zrozumieć ludziom, nawet medycynie. Drobnoustroje są czynnikiem, który kształtuje odporność, sama obecność, bieżąca, stała, częsta obecność działa pobudzająco, stymulująco na system immunologiczny. Gdy drobnoustroje znikają, gdy mamy nadmiar higieny, albo jemy zbyt wyjałowioną z drobnoustrojów żywność, odporność słabnie – zanika.

To, że dziecko tapla się w kałuży, je niedomyte, brudne owoce jest dla niego korzystne. Gdy je surowe, nieugotowane, nieprzetworzone, żywe jedzenie, jest dla niego korzystne. Wtedy nie ma problemu, jaki mają dziś w Ameryce i mają go bogaci ludzie w Indiach. Ci poszli za Ameryką, za ich przetwarzaniem żywności, za czystością w łazienkach i na talerzach, za demokratycznymi przesądami większości.

Taplając się w kałuży i nie słuchając babć i mam, ono buduje swoje zdrowie na przyszłość. W danej chwili może wyglądać to na osłabienie, lecz choroba jest wynikiem pracy układu odpornościowego, organizm walczy z chorobą i ta choroba go wzmacnia na przyszłość. Gdy robi się to systematycznie, na pewno zaprocentuje to zdrowiem, czyli odpornością na infekcje. Często organizm odporny, silny przechodzi zakażenia bezobjawowo, przeciwciała tłumią bunt drobnoustrojów w zarodku, zanim choroba się rozwinie. Dlatego warto w ten sposób budować swoje zdrowie.

Od ponad 40 lat lat stosuję ekstremalnie obciążający układ odpornościowy zestaw ćwiczeń: zimowe pływanie w zimnej wodzie, nie używam czapek, szalików, przytulam się do „zagrypionych” i „zaanginionych”, przeziębionych, zakatarzonych ludzi, a przynajmniej ich nie unikam, i nie unikam środowisk, w których przebywają. To jest moja szczepionka, naturalna, najtańsza i chyba najbardziej skuteczna. Jedynym skutkiem ubocznym jej stosowania, jest zdrowie, brak zwolnień lekarskich, nie licząc strat przemysłu farmaceutycznego i systemu opieki zdrowotnej, bo od ponad 40 lat nie byłem ich klientem. Ci, którzy idą w moje ślady i porzucają mamusine i babcine poglądy na zdrowy styl życia, mają podobnie.

Istnieje więcej działań, które są zupełną odwrotnością tego, co proponuje medycyna akademicka, która od dłuższego czasu – prawdę mówiąc – przestaje być medycyną, a staje się systemem sprzedaży leków, o działaniu – w dużym procencie – odwrotnym od oczekiwanego przez pacjenta.

Czy to działanie jest zamierzone przez system, lub przynajmniej jest intencją jego twórców na poziomie światowym? Tego nie wiem, chociaż tam i ówdzie takie opinie się słyszy. Wiem, że to potwierdza moje wnioski z kilkudziesięciu lat zabiegów o moje własne zdrowie, iż to, co służy zdrowiu, najczęściej jest zupełną odwrotnością tego, co uważa demokratyczna większość, czyli na przykład nasze mamusie i babcie.

Mój instynkt nakazywał mi, od najmłodszych lat, nie przejmować się zaleceniami babci, mamy, ciotek, typu: „Nie wychodź na dwór bez czapki, bo się przeziębisz!” Wręcz przeciwnie, wychodziłem bez czapki i tak robię do dziś.

Krzyczały do mnie: „Nie stój w przeciągu!”, a ja stałem, i prawdę mówiąc lubię przeciągi, lubię wiatr w górach na przełęczy, jeżdżę nad morze, gdy zapowiada się sztorm. Mówiono też, że nie ma nic równie dobrego dla zdrowia jak ciepła kąpiel, dlatego pływam zimą w jeziorze.

Tak już mam. Wszystko na odwrót. Ale instynkt mi podpowiada, że to jest właściwe, natomiast zdobycze cywilizacji są przeciwne naturze, stąd ten rozdźwięk. Ale to instynkt i natura maja rację, a nie cywilizacja, nie racjonalny umysł.

Słucham więc instynktu i tobie też radzę. Stosowanie go jest proste: jeśli mówią to, ty rób tamto. Najgorszą rzeczą, jaka może ci się zdarzyć, jest strach.

Dlatego, mamusie i babcie! Jeśli wasze dzieci lub wnuki, chcą się potaplać w kałuży, zróbcie to razem z nimi, dla zdrowia, dla zabawy, wbrew opinii większości, dla radości.

To instynkt dziecka ma rację, a nie mamusine i babcine przekonania.


Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są moderowane.