środa, 18 lutego 2015

Indie i …

W tekście autor przedstawił swoje własne, subiektywne poglądy i odczucia (nie twierdzę, że nie inspirowane, np. przez książki Osho), również na drażliwe tematy wiary. Jeśli cię one dotykają, ranią, czy w jakikolwiek negatywny sposób poruszają, nie czytaj tego tekstu, odpuść sobie. Dziękuję!

Podróż do Indii.

By pojechać do tego kraju trzeba być gotowym.

Jeśli nie jest się gotowym, to zobaczy się tam tylko biedę, żebraków, wielki tłum ludzi, jeżdżących, biegających, ruchliwych lub biernych, jedno wielkie śmietnisko, trochę zabytków, ale nic się z tego nie zrozumie. 
Usłyszy się bijące serce wielkiego i ludnego kraju, ale niczego się nie poczuje.

Dotrze do nas wielka ilość informacji o historii, o religiach, o ludziach, o polityce, o problemach społecznych, lecz w żaden sposób nas to nie wzbogaci. Bardziej rozczuli, zasmuci, zmartwi, zabierze nadzieję i poza wiedzą, przygodą, zestawem fotografii, filmów, pamiątek, wspomnieniami w żaden sposób nas ta podróż nie odmieni.

Dlatego warto być gotowym.

Indie to kolebka duchowości i bez zrozumienia czym ona jest, poznawanie tego kraju, jest jak podróż palcem po mapie, a nawet mniej … Szkoda czasu i pieniędzy, bo pozostanie z tego tylko wiedza i kilka odczuć estetycznych, trochę nic nie wartych błyskotek.

O czym mówię? Przecież wszyscy wiemy, co to jest duchowość … Nie, nie wiemy. 

Prawie nikt nie wie.

Ktoś, kto jest gotowy do tej podróży, odbędzie podróż nie tylko do Indii … tak, Indie otworzą bramę do zrozumienia całego świata i siebie. Wielkie słowa? Tak wielkie i dlatego tak niewielu jest w stanie poznać ten kraj, poczuć to „coś” czego się nie widzi, nie słyszy, o czym nie można się dowiedzieć od kogoś, lecz trzeba doświadczyć samemu. Taka podróż może zainspirować lub pomóc odbywać z większym zrozumieniem podróż do wnętrza siebie, do poznania prawdy o sobie.

Duchowość to nie religia jako zestaw zasad, zestaw przykazań. To nie wiedza wyniesiona ze świętych pism. Duchowość to zupełnie coś innego.

Duchowość to poznanie siebie.

Większość ludzi poznaje buddyzm, a nie Buddę, poznaje chrześcijaństwo a nie Jezusa, …. Poznaje religie nie od źródła, lecz od ujścia … I większość ludzi nie wie czym jest religijność, a skoro tak, to nie można niczego poznać, nie udaje się zostać religijnym, czyli kimś kto zna siebie, a poprzez to znajduje to czego nie może znaleźć nigdzie więcej. Droga do poznania Wszechświata, Egzystencji, Kosmosu, Miłości …  Boga, wiedzie właśnie tędy, poprzez nas samych.

Są dwa sposoby poznania: obiektywny – naukowy (bada materię) i subiektywny  -  religijny – poznanie siebie, swego wnętrza, ducha. Przedmiotem są dwa różne światy – zewnętrzny i wewnętrzny. Świat zachodni stosuje metodę naukową i ludzie w nim mają takie podejście do życia – materialne, świat wschodni, bardziej niż nauką kieruje się religijnością, ma medytacyjne podejście do życia. To dwa różne światy.

Świat zachodni od dłuższego czasu, od tysiącleci inspiruje się duchowością, świat wschodni od niedawna– materializmem. Te dwa kierunki przenikają się mocno obecnie, bo świat zachodni bez duchowości (nie tej instytucjonalnej, lecz prawdziwej) upadnie, zdegeneruje się, rozchoruje, zasmuci, zanudzi na śmierć. Wschodni bez materializmu zagłodzi się. Dlatego się łączą: ciało i umysł z duchem, obie cywilizacje przenikają się, zanika podział.

To dobrze. To droga do harmonii.

Podróż do Indii rozpoczęta wcześniej, poprzez głębsze poznanie siebie, to zupełne inna podróż. Indie widziane również poprzez własną duchowość to zupełnie inne Indie. To inspirująca podróż – podróż pobudzająca nadzieję, dająca zrozumienie, podnosząca na duchu. Ktoś taki wraca stamtąd zbudowany. Bez duchowości Indie zasmucają, odbierają nadzieję, frustrują, opróżniają kieszenie na datki dla biednych, a w żaden sposób nie wzbogacają.

Ktoś, kto po takiej podróży ma ochotę coś tu zmienić, włączyć się w dzieło przebudowy tego kraju, chce nieść tu swoją własną misję, nie tylko nic nie zrozumiał, ale ma nawet szkodliwe pomysły. Ludzie tu są inni, ten świat jest inny i właśnie taki jest piękny. To jest świat pełen głębi, którą trudno pojąć dla kogoś, kto patrzy przez prymat pieniądza i materii.

Jest już w Indiach wiele konsumpcjonizmu, ale nadal jest wiele duchowości. Widać to w oczach ludzi, widać w ruchu ulicznym, ale przede wszystkim to się czuje.

Najmniej chyba się czuje w świątyniach, bardziej w slumsach, na chodnikach i skwerach, wśród leżących, siedzących i wyciągających dłonie biedaków, na hałaśliwej ulicy, na ruchliwej drodze, w przyrodzie. Jest to gdzieś zawieszone w powietrzu, w chmurach, porannych mgłach. To jest jakaś niewidzialna energia, która sprawia, że na twarzach wielu głodujących widać spokój, nie widać bólu.

Za to gorączkę, niepokój widać u handlujących, u podejmujących walkę ze swoim ciężkim losem handlarzy, ludzi goniących za groszem, u handlujących puszczających się, czasem w wielokilometrową pogoń za swoimi ofiarami, turystami, uczepionych ich rękawów, przekonujących do zakupu niepotrzebnych nikomu rzeczy. W końcu taki turysta to kupuje - dla świętego spokoju. Lecz za chwilę ma na plecach tłum następnych sprzedawców, podrostków, kobiet z dziećmi na rękach, pokazujących wyraźnie o co im chodzi: o zawartość portfeli.

Takiej przedsiębiorczości już dawno nie ma w świecie zachodnim, nie ma takiej drapieżności, ale nie ma też, tak wiele życia, jak tutaj. Jednak to co tu opisuję, to nie są prawdziwe Indie, to zaszczepiony tu materializm.  

Piękni ludzie

Przyznam się do jednej rzeczy: Nigdzie na świecie nie widziałem tylu i tak pięknych ludzi jak tutaj. Najpiękniejsi byli zwykli ludzie. Ci, którzy niczego nie robili na pokaz, po prostu byli. Szli, siedzieli, jechali, żyli. Naprawdę. To fizyczne ich piękno mnie urzekło. 

Jednak, nie byłem w stanie tych najpiękniejszych sfotografować, bo jak sfotografować odczucie, ruch, życie, ludzi w biegu. 

Zresztą sam proces fotografowania, pozowanie specjalnie do zdjęć, sprawiał, iż coś się zmieniało. Oni byli piękni, gdy byli w swoim własnym świecie, gdy stawiali krok do naszego świata, gdy specjalnie dla nas mieli zagrać hindusa jakiego oczekujemy, znikał ich naturalny duch, uchodziła część tego piękna, również tego fizycznego.


No dobrze. Usystematyzujmy nieco to, co chcę powiedzieć, chociaż wiem, że nie dam rady oddać słowem tego co czuję, tego zrozumienia, które się pojawiło. 

Słowa i obrazy, filmy, to bardzo zubożający przekaz. Prawdy możemy doświadczyć tylko sami. Więc jedź do Indii!!!

Pokażę tutaj sporo swoich fotek i podzielę się swoimi odczuciami w kilku tematycznych blokach.



Nazwałem tę relację: Indie choć część fotek pochodzi z Nepalu. To, tak naprawdę, ten sam świat.

Kraj

 To skrajna nędza, ale i bogactwo, największa na świecie liczba milionerów. 

To kontrasty: to stare Delhi i New Delhi. 

To instalacje elektryczne wykonane przez „mistrzów elektryki”, lecz też nowoczesne drogi, metro w budowie, mocno się rozwijający kraj. 

To rozpadające się domy z desek i gliny, lecz też wieżowce, przenośne sklepy i miliony drobnych sprzedawców rozlokowanych na śmieciach, lecz też sklepy rodem z najbogatszej dzielnicy Nowego Jorku, czy Paryża.


To szarzyzna slumsów i kolorowe stroje, bajecznie kolorowe stroje, to tony śmieci, pod nogami, na ulicach i chodnikach, w rzekach, wszędzie.


Szalety publiczne, również wszędzie. Hindusi załatwiają swoje potrzeby fizjologiczne tam gdzie są, dosłownie. Mały krok w bok, ewentualnie przysiad i …  Nas to szokuje. Tutaj to norma i nikogo z miejscowych nie obrusza.





Indie to tłum, to jeden wielki tłum ludzi. Ale chyba dzięki duchowościpoczułem się jakbym został włączony w jego wielki krwiobieg. To tłum szalony, ruchliwy, hałaśliwy, żywotny, jakby czymś opętany, a paradoksalnie, z drugiej strony, spokojny, łagodny, cichy. Na zewnątrz hałas i szybki bieg, wewnątrz spokój i cisza. Widać to w oczach i na twarzach. Ich oczy – wzrok, jest gdzieś daleko, w jakiejś nieokreślonej pustce, nie na czymś konkretnym. 


Tak, to tłum, ale człowiek w tym tłumie czuje się anonimowo - nie wyróżniony, bez imienia, może dlatego mniej w hindusach ego, więcej medytacji, więcej życia, więcej uważności. To jest ta ichnia duchowość. To jest coś czego nie widać w naszych rozmodlonych tłumach.

 Ta jedność tłumu, gdy się czyta prasę, słucha i ogląda telewizję, wydaje się pozorna. Sugerują nam media wiele podziałów. Ale te podziały są sztuczne, polityczne. Politycznymi też są podziały religijne, bo spora część religii, to czysta polityka, manipulująca ludźmi – wiernymi. 



No tak, ale tak jest wszędzie. Jednak, gdy się jest w tłumie i gdy się w nim płynie, nie czuje się podziałów, nie słyszy się polityki. O swoim imieniu, o przynależności, o życiu dla społeczeństwa, dla społeczności, dla grupy, dowiadujemy się od gadających głów, z głupich tekstów i ulotek, czy pochodów. I takie scenki też obserwowałem w Indiach. Bo zbliżały się wybory. Wtedy jakby zaczynał się sen, zły sen, z manipulacją, krzykiem, bzdurnymi hasłami. 

Jednak, gdy człowiek jest w swoim duchowym świecie, jest bezpieczny, jest też niegroźny dla innych, jest dobry.
Tak to widziałem.

Gdy wróciłem do Polski, czekając na pociąg do domu, rozejrzałem się po ulicach Warszawy, zauważyłem nasz rodzimy tłum. Odniosłem wrażenie, że widzę gdzieś idących, jadących, śpiących ludzi, pozorujących życie. Nie było ich teraz, byli gdzieś w przyszłości, albo w przeszłości. W naszym  tłumie jest chłód, wyrachowanie, walka z wiatrakami i nieobecność. Takie odniosłem wrażenie.

Trzeba było znowu się adoptować do naszej rzeczywistości. To co mówię, to też dowód na odmienność naszych światów, zachodniego  i wschodniego. Coś jednak pozostaje, coś się zaczyna rozumieć, dlatego warto czasem przyjrzeć się, poobserwować coś z czym się nie spotykamy na co dzień.
Warto to zrobić dla przebudzenia się.

Hinduskie drogi

Jednak najpiękniejszych wrażeń dostarczyły mi hinduskie … drogi. Na nich jest wszystko: autobusy, ciężarówki, traktory, samochody (najczęściej indyjskiej produkcji: TATA), są riksze i motoriksze, rowery, miliony motocykli. Lecz na drodze są też krowy, świnie te domowe i dzikie, psy, małpy, piesi. 

Są też małe dzieci. Nawet takie, które jeszcze ledwie chodzą. Nikt się nimi nie przejmuje i idzie sobie taki dzieciak środkiem ruchliwej drogi. I co? I nic … idzie, a jednak idzie ufne. I właśnie, to co widziałem na tych drogach to ufność.

Ufność to element duchowości, a na drogach nie przestrzega się przepisów w takim rozumieniu jak u nas, ale jest ufność. Nie ma strachu.

Zasady, przepisy kreują strach, a strach zabija ufność.

Po kilku dniach przeżywania szoku z takiej jazdy powoli zrozumiałem na czym polega ufność w ruchu ulicznym, zrozumiałem skąd się bierze spokój naszego kierowcy. 

To niezwykłe przeżycie – jazda po hinduskich drogach i obserwowanie.

Właśnie obserwowanie. Obserwując hinduskie drogi, znalazłem się „tu i teraz”, no i zrozumiałem na czym polega tu i teraz.
By być tu i teraz, trzeba być obudzonym. Ci, którzy myślą na drodze – śpią, więc tych śpiących na drodze, ciągle budzą klaksony. Tak, samochodowy i motocyklowy klakson to budzik wyrywający z myślenia w kierunku instynktu i intuicji, z przeszłości i przyszłości w teraźniejszość.

Wydaje się, że tutejsi kierowcy kompletnie nie myślą i to jest chyba prawda. Lecz za to funkcjonuje u nich ufność, zaufanie do życia, że przyniesie im rozwiązanie, że w ostatniej chwili z naszej drogi zjedzie pojazd podążający w naszym kierunku z dużą szybkością, że dwuletni chłopczyk w ostatniej chwili zejdzie z naszej drogi i … tak się działo. Nie mogłem uwierzyć, ale tak było. 

Taka jazda, to prawdziwa radość. Taka jazda nie męczyła, mogłem trwać 6 - 10 godzin w autokarze, przemierzając indyjski kraj i czułem się jak w bajce, poznając zupełnie nowe, prawdziwe życie przez przednią szybę. Wśród tysięcy, milionów pojazdów, zwierząt, wśród dziczy na drodze poznałem ufność.

Zapamiętaj to: UFNOŚĆ!!!  
Ufność to wolność, to instynkt, to intuicja. To duchowość. To Indie.

Hinduska wieś

Ludzie i ich siedziby. No dobrze, zamiast słów, kilka fotek:















Ludzie. Twarze Indii i Nepalu

Nie wiem, czy fotki pokażą to, co widziałem w ludziach i ich twarzach. Przyjrzyj się. Szczególnie upodobałem sobie twarze dzieci:




 












Zabytki

 O zabytkach, poza jednym w osobnym nagłówku, nic nie powiem. Niech mówią fotki.












 

Taj Mahal

  Jak może człowiek kochać, jak tęsknić, jak się zatracić w miłości, jak wiele może poświęcić, jak wiele zbudować, jakich wartości się nauczyć, jakie wartości może przekazać następnym pokoleniom, jak głęboko poznać siebie i świat, pokazuje nam Taj Mahal. 

Nic dodać, nic ująć, tylko patrzeć, czuć i … kochać na taką miarę, jak cud Taj Mahal właśnie.

Zatkało mnie tam. Ta poranna mgiełka, słońce i błękit nieba, woda, drzewa, marmurowa biel mauzoleum … Wielkość materialna i duchowa. Takie zjednoczenie zatyka.


Tutaj filmik z Taj Mahal. 

 Przyroda

Dla mnie natura, przyroda jest bardziej pociągająca niż twory człowieka. To co tutaj i w pobliskim Nepalu widziałem i poczułem pokażę na fotkach. 

Obejmują one wizytę w Parku Narodowym Chitwan, w Nepalu, fotki z innych miejsc w Indiach i Nepalu oraz przede wszystkim Himalaje – najwyższe góry świata, widziane z niższych pasm. 

Niestety podróż w wysokie Himalaje to musi być zupełnie inna wyprawa i niestety nie zimą. Nagrałem dwa filmiki z Himalajów, oto one:

Oto filmiki z Parku Chitwan

 Zdrowie, odżywianie

Publikuję ten tekst w rubryce poświęconej stylowi życia sprzyjającemu zdrowiu, więc wypada kilka słów powiedzieć tu i na ten temat.

Czego się tam nauczyłem? Ugruntowałem to, co na ten temat wiedziałem. Nie tylko o wartości wegetariańskiego odżywiania, o witalności z tego wynikającej. Tutaj to widać, to się czuje. Może nie widzieli u siebie tego współtowarzysze mojej podróży, ale ja zauważyłem to u nich.

Odważyłem się tu być przez cały czas witarianinem, mimo przestróg, które słyszałem z różnych stron, czyli jeść surowe warzywa i owoce. I co? I nic. Żyję. Nie rozchorowałem się, nie zatrułem, nie czułem się źle, a wręcz przeciwnie.

Jedzenie przyprawiane jest tak ostro, że przy pierwszych kęsach zatrzymywało to oddech. Gdy się przyzwyczaiłem, jakoś dało się to jeść. Ale spostrzeżenie jest takie: je się znacznie więcej, bo smakuje. Przyprawy sprawiają, że jemy więcej. Mają swoje znaczenie w podtrzymaniu, czy poprawie zdrowia, lecz nakręcają apetyt. Doświadczyłem tego.




Kolejne spostrzeżenie: warunki higieniczne, z naszego, europejskiego punktu widzenia, pozostawiają wiele do życzenia, lecz sądzę, że to sprzyja … zdrowiu. Tak. Zarazki, działają jak szczepionki, pobudzają układ odpornościowy. Gdyby tak nie było, hindusów nie byłoby dzisiaj na świecie, bo  chyba tak brudno i tak niehigienicznie nie jest już nigdzie.
To też ważna nauka, ważne zrozumienie.








 Czy spotkałem księcia?

Przy zwiedzaniu kolejnych zabytków, przewodnik opowiadał nam o następcy tronu, który już co prawda nie ma formalnej władzy, lecz nadal jest księciem i posiadaczem majętności, które zwiedzaliśmy. Wg niego ma kilkanaście lat. Publicznie się nie pokazuje, pewnie ze względu na bezpieczeństwo.

I w jednym z odwiedzanych miejsc, w parku, spotykam młodzieńca, znacznie wyróżniającego się od innych młodych hindusów. Nie wyglądem, nie strojem, czymś w środku, czymś co się czuło, czymś niezwykłym, czymś większym. Trudno to opisać.
Widział, że skupiam się fotografowaniu przyrody, to go zainteresowało. Sam podszedł do mnie, porozmawiał. Zapytał skąd jestem, co tu robię. Zaproponował zrobienie wspólnych fotek.

I teraz … Wszystkie hinduskie dzieci, ale też dorośli po wspólnych fotkach wyciągali ręce po pieniądze, lecz gdy ja podsunąłem mu banknot, on nie przyjął go i powiedział, że nie może, gdyż ja jestem jego gościem …
To mnie zamurowało. Czy był księciem? Nie wiem. Ale był niepospolity, niezwykły, większy.

Zdjęcia z nim nie pokażę jednak, bo a nuż to książę, a on chce być incognito. Nie zdradzę go. Fotka jest dla mnie.














Ganges


 To święta rzeka hindusów. Jest wielka, niesie trochę Himalajów, ale znacznie więcej niesie ścieków, brudów, śmieci, ludzkich i zwierzęcych szczątków i prochów. W tym brudzie kąpią się i obmywają ludzie, ale epidemie nie wybuchają. W końcu to święta rzeka. Oto Ganges na fotkach zrobionych z łodzi o wschodzie słońca.











Sex

Sex może być drogą do zbawienia, do prawdziwego zrozumienia. Miłość cielesna jest elementem duchowości. Tak mówi o tym nauka, religia tantry i nie tylko tantry. A odzwierciedlenie tego poglądu, znalazłem na wizerunkach wykutych w świątyniach, szczególnie w zespole świątyń w Khajuraho. Scenki z Kamasutry na ścianach świątyni przyciągają tysiące ludzi, tych bardzo religijnych również. To też nauka z Indii.









Uczniowie

 Jest grupa społeczna w Indiach i Nepalu, która wyraźnie się wyróżnia. Są to uczniowie. Wyróżniają  się nie tylko strojami, eleganckimi, kolorowymi strojami, lecz też uśmiechem, bijącą z nich radością, wiarą, nadzieją, entuzjazmem, energią życia. To wzbudza optymizm. 

Obserwowanie tamtejszych uczniów to czysta przyjemność, tak samo jak rozmowy z nimi. Wszyscy mówią dobrze po angielsku.








Rzeczy ostateczne

 Na co dzień nie myślimy o śmierci, staramy się nie myśleć, jednak jest ona obecna w naszym życiu. W mojej podróży też pojawił się ten wątek. Mam tu kilka fotek pokazujących w mało drastyczny sposób rzeczy ostateczne, czyli typowe dla Indii i Nepalu obrządki po śmierci. Zgodnie z religijnymi zwyczajami zwłoki hindusów palą na specjalnych stosach, nad rzeką, a to co pozostanie … do rzeki. 
Obserwowałem to nad Gangesem w Waranasi, w Indiach i w Katmandu, w Nepalu. Nie pokażę jednak więcej i bliżej, bo szanuję intymność tego momentu w życiu człowieka - nie jestem paparazzi.



Trzęsienie ziemi

Przeżyłem w Nepalu pierwsze moje trzęsienie ziemi. To było prawdziwe zjawisko fizyczne, lecz w związku z tą podróżą, dużo większe zaistniało gdzieś w środku mnie.  To trzęsienie to poszerzenie zakresu poznawania z wyłącznie świata zewnętrznego o znacznie większy i bogatszy świat, do którego odwiedzania Indie bardzo mocno inspirują. Jest tu wiele ośrodków medytacyjnych, spora ich część nie jest związana z jakąkolwiek religią. Gdybym miał cokolwiek sugerować, to takie właśnie osrodki, np w Punie.
 
To tyle. Tutaj tylko słowa i obrazy. Cała reszta jest w Indiach, a one w sercu i w duszy.
Czas zapomnieć o Indiach i Nepalu, czas wracać do tu i teraz!

Na koniec kilka wybranych fotek:





O podróży po Indiach i Nepalu opowiadał Piotr Kiewra

Wszystkie fotki są mojego autorstwa i stanowią moją własność