piątek, 18 grudnia 2015

Czarne i białe nasiona

Pragniesz dobra, miłości, pokoju, dobrobytu, zdrowia? Pragniesz by tymi wartościami żył świat?
Pragniesz tego całym sobą, mówisz o tym, myślisz, praktykujesz działania temu służące, czyli wysiewasz białe nasiona. Białe nasiona to źródło tych wartości, z nich wyrastają kwiaty i owoce twoich pragnień.
Lecz, czy tak jest naprawdę, czy wysiewasz rzeczywiście białe nasiona, czy jednak wysiewasz czarne nasiona? Czy przypadkiem, z powodu twojego niezrozumienia, nie wysiewasz tego, czego nie pragniesz, nie wysiewasz odwrotności tego, czego pragniesz?

Większość ludzi tak ma. Być może ty również.

Czy myślisz, czy koncentrujesz się na złych rzeczach, myślisz, mówisz o nieszczęściach, złu, nienawiści, strachu, chorobach, bólu, cierpieniu? To są czarne nasiona. A co gorsze, może walczysz ze złem, nauczasz o walce, motywujesz innych do walki, poznajesz zło, strach, nienawiść, by lepiej poznać przeciwnika? Może tak to właśnie argumentujesz. Może uważasz, że by zapanowało dobro, to trzeba zwyciężyć zło.

Tak, w ten sposób wysiewasz czarne nasiona. Osiągasz odwrotny efekt od zamierzonego. Niestety to jest pułapka, to jest ten paradoks, w który zaplątuje się większość. Pragną dobra i miłości, a krzewią zło i strach, wysiewają czarne nasiona zamiast białych.

Tak jest na poziomie twojego indywidualnego życia, tak jest i w całości.

Nie przejmuj się złem, nie skupiaj się na czarnych nasionach. Skup się wyłącznie na białych nasionach, a one zwyciężą, one wyrosną. Ty dodajesz energii nasionom, twoja myśl i działanie, twoja walka, karmią te nasiona.

Wysiewaj więc wyłącznie białe. Czarne pochłaniaj, wpuszczaj do swego serca, bo ono ma siłę poprawiania. Miłość tam tkwiąca ma zdolność przemieniania czarnych nasion na białe.

Całym sobą, myślą, mową i uczynkiem, siej białe nasiona. I dziel się ich kwiatami i owocami.


Piotr Kiewra 

sobota, 5 grudnia 2015

Leczenie czy samouzdrawianie?

*długo się zastanawiałem, jaką fotką wzbogacić ten materiał i nie znalazłem całkiem odpowiedniej w swoich zasobach, a mam zwyczaj posługiwania się swoimi własnymi zdjęciami, głównie ze świata przyrody. W końcu zdecydowałem się na tę.
To, co tu załączyłem jest moim ulubionym motywem: zdjęciem 700 letniego dębu, z Puszczy Rzepińskiej, w której mieszkam.

Jest ten dąb inspiracją dla mnie, no i jest okazem zdrowia i przykładem samouzdrawiania, bo przecież odniósł wiele ran, wiele razy ratował się z różnych opresji sam. Korzysta z arsenału środków, w które wyposażyła go natura. Wykorzystuje go lepiej niż inni i inne drzewa, stąd przetrwał te kilkaset lat. Niech zainspiruje również Ciebie! Ty też jesteś dobrze wyposażony. Uwierz!

Współczesna medycyna poznała klinicznie 22.542 choroby, skatalogowała je, uczy o nich swoich kolejnych adeptów i próbuje je leczyć …
Właśnie ... próbuje je leczyć. Dlaczego używam takiego zwrotu? O tym dzisiaj.

Pytanie, ile z tych chorób współczesna i jakakolwiek inna medycyna jest w stanie wyleczyć? Kto na to odpowie? Może lekarze? Może pacjenci im ufający? Może największe autorytety medyczne? Może nauka?
Otóż, współczesna medycyna, znane i uznane klasyczne medycyny, szamani, uzdrowiciele, jak i my sami nie jesteśmy wyleczyć żadnej z tych chorób. Ani jednej, dosłownie ani jednej sztuki z tych dwudziestu dwóch i pół tysiąca. Żadnej! Powtarzam – żadnej!

- Jak to? Co ty Piotrze pleciesz? Ach przestań! Co ty opowiadasz? – słyszę już te krzyki i zarzuty. - Przecież … - i tu padają różne argumenty.
I niech padają ich miliony, ale rację mam ja, bo medycyna nie jest w stanie wyleczyć żadnej choroby, z prostego powodu - nie może, bo nasze ciała mogą się leczyć jedynie same – mogą same odzyskiwać zdrowie, same się uzdrawiać .

Mogą to robić wykorzystując moc samo-ozdrowieńczą.  Nikt inny nie może leczyć, bo nie ma żadnych ku temu narzędzi. Tylko nasze ciała mają takie narzędzia.
Weźmy najprostszy przykład: zraniłeś się, otarłeś naskórek. Z rany sączy się krew. Po paru chwilach krwawienie samoczynnie ustaje, krew krzepnie. Po paru dniach z rany odpada strup, po jeszcze dłuższym czasie po ranie znika ostatni ślad. Przy większych i głębszych zranieniach – być może potrzebna będzie pomoc chirurga czy innego lekarza, ale proces gojenia się rany postępuje samoczynnie siłami organizmu. Tak jest w każdym innym schorzeniu, grypie, anginie, złamaniu, itd. Włączają się wszystkie mechanizmy obronne, naprawcze.

 Jeśli lekarzy uważa się za tych, którzy opanowali sztukę leczenia, jeżeli wmawia się ich pacjentom, iż lekarze cokolwiek leczą, to się nadużywa faktów. Leczyć się mogą tylko nasze organizmy same, nikt nie jest w stanie tego zrobić, bo nie ma takich narzędzi żeby leczyć. Lekarze mogą tylko wspomagać proces leczenia, usuwać przyczynę schorzenia, usuwać czynniki, które chorobę (najczęściej zestaw chorób) wywołały. Najczęściej nie czynią nawet tego, lecz jedynie kamuflują objawy.

Chciałbym tu podkreślić, że mówię o chorobach, a nie o urazach odniesionych w wypadkach, zdarzeniach losowych, w których są naprawiane rożne mechaniczne urazy, ale nawet w tych przypadkach to mechanizm samoleczący sobie z tym radzi. Potrzebna jest tu pomoc medycyny, ale ona tylko tu pomaga ciału się samo-naprawiać.

Prawda jest taka, że jedyną siłą leczącą jest nasze własne ciało, tylko ono dysponuje taką mocą, siłą samoozodrowieńczą i posiada tysiące narzędzi, by to robić.

Nasze ciało nie tylko potrafi się uzdrawiać, ale również informuje nas o swoich problemach, próbuje powiedzieć, co nam dolega, lokalizuje problem, diagnozuje go, a nawet podsuwa rozwiązania, czyli sposoby na to, byśmy temu ciału pomogli.

Jak możemy mu pomóc? Jedynie poprzez usunięcie przyczyn, czynników, które problem wywołują. A to my sami wywołujemy choroby i różne dysfunkcje, psujemy harmonię panującą wewnątrz naszych ciał. Czynimy to poprzez styl życia, sposób myślenia, przeciwstawianie się naturze, a więc brak poszanowania dla własnych ciał, szkodzenie mu w różny sposób.

Choroba jest informacją wysłaną przez ciało.

Choroba to rozharmonizowanie, a to ma swoją przyczynę.

Zatem najbardziej istotną rzeczą jest usunięcie przyczyny problemu. Skoro jest problem – choroba, to jest też jego przyczyna. Nic się nie dzieje bez przyczyny. Usuwając przyczynę, usuwamy skutek, bo ciało samo zrobi resztę.

To jest właśnie samouzdrawianie: znalezienie przyczyny, reszta to już ufność.

Choroba, dolegliwość, a wcześniej symptomy rozwijających się problemów, symptomy rozharmonizowania są informacjami, sygnałami tego, że szkodzimy sobie samym. Jeśli jednak nie słuchamy, ciało wysyła coraz silniejsze informacje, coraz silniejsze ostrzeżenia, aż do choroby włącznie, a czasem potrzeba wielu chorób i to tych najgroźniejszych, by obudzić, by przestraszyć tego zawiadującego ciałem, by spowodować jakąś zmianę. Jeśli człowiek się nie obudzi o czasie, to będzie po nim, i tyle. Taki jest koszt „olewania” własnego ciała.

Sygnałów jest wiele, ale najpowszechniejszym jest ból. Ból jest nie tylko sygnałem ostrzegawczym, symptomem, ale jest też narzędziem do diagnozowania choroby, jest także lekiem.

Ból jest lekiem.

Gdy występuje ból to znak, że powstała jakaś przyczyna, która go wywołuje, albo, że ciało już „walczy z chorobą”, lub jedno i drugie łącznie.

W takich przypadkach są możliwe trzy następujące scenariusze:

1.     Możemy usunąć przyczynę powstania bólu (gdy taką odkryjemy, np. poprzez „rozmowę z ciałem”, czyli słuchanie jego mowy, jego informacji). O tych przyczynach i ich usuwaniu napiszę osobny materiał
2.     Możemy usunąć skutek pośredni, czyli. np. złogi toksyn odłożonych w stawach, w organach, w układzie trawiennym, itp., odblokować przepływ energii w kanałach energetycznych lub ich skrzyżowaniach, rozciągnąć przykurczone ścięgna lub mięśnie, możemy się zahartować …
3.     Możemy próbować likwidować objawy (ból i choroby), lub maskować ich występowanie.

Dlaczego mówię, że możemy próbować? Bo nigdy nam się to w pełni nie uda, bo zanim nie zlikwidujemy przyczyny, objawy nie znikną. Możemy usunąć ból, np. środkami przeciwbólowymi, lecz czy ból występuje bez przyczyny? Czy wystarczy usunąć ból i mieć problem z głowy? Czy czasem nie jest tak, iż usuwając ból robimy sobie większy kłopot? No własnie, tak jest. Usuwanie bólu, bez usunięcia jego przyczyny jest niebezpieczne dla zdrowia i życia. A niestety tak czynią miliony ludzi, pod kierunkiem swoich lekarzy …

Zgadnij, którym z tych powyższych działań zajmuje się medycyna. Najczęściej tym trzecim. Dlaczego? Bo w grę tu wchodzą olbrzymie pieniądze. Samouzdrawianie jest darmowe, a leczenie daje biliony dolarów – oto tajemnica, oto odpowiedź na pytanie: leczenie, czy samouzdrawianie.

„Jeśli nie wiemy o co chodzi, to chodzi o pieniądze”.

Na swoich wykładach często mówię, że medycyna zajmuje się chorobami, natomiast zdrowiem musimy się zająć my sami. Tylko my jesteśmy odpowiedzialni za swoje zdrowie, bo tylko my jesteśmy najbardziej zainteresowani tym, by zniknął ból, by egzystować w pełni zdrowia, w pełni swojego potencjału.

Gdy wzmocnimy ból, np. celowym działaniem, np. poprzez masaż, dotyk, oklepywanie, następuje przyspieszenie procesu samoleczenia. To znak, że ból leczy. On jest obecny w treningu sportowym, w większość procesów adaptacyjnych. To następny znak, iż jest lekiem.
Jednak proces samoleczenia może nie ustąpić, jeśli nie usunięta została przyczyna rozharmonizowania.

A co czynią ludzie z bólem? Eliminują go, tępią, usuwają swojego sprzymierzeńca narażając się na coraz poważniejsze kłopoty. Czynią to również lekarze, którzy powinni być świadomi, czym jest ból, jak potężnym jest narzędziem w rękach świadomego człowieka, kogoś, kto umie … słuchać siebie, umie słuchać i rozumieć naturę ludzkiego ciała.

Powie ktoś – przecież lekarze leczą, robią operacje, podają leki, trzymają człowieka w szpitalu …
Tak robią, tylko, że żadna z tych rzeczy nie jest leczeniem. Weźmy najprostszy przykład: skaleczyłeś się w palec. Pociekło trochę krwi. Boli. Właśnie dostałeś informację, iż wyrządziłeś szkodę. Reszta już nie należy do ciebie, ani do lekarza.  Organizm sam przystępuje do leczenia. Zatrzymuje krwawienie, zapobiega w międzyczasie zakażeniu, poprzez specjalne mechanizmy, części procesu samoleczącego. W końcu rana zaczyna się goić, zabliźnia się, znika – często bez śladu. 

No tak powie ktoś, ale woda utleniona, zaszycie rany …
Owszem pomagamy w ten sposób naszemu organizmowi, ale go nie leczymy. Woda utleniona nie leczy – usuwa jedynie bakterie z okolicy rany, chociaż organizm i tak by sobie z tym poradził. Lekarz szyje ranę, zatrzymuje krwotok, zapobiega zakażeniu, ale jednak nie leczy, cały proces gojenia rany i tak wykonuje sam organizm.
Operacje chirurgiczne są spóźnionym usuwaniem symptomów, chorób, chorych części ciała, lub są łataniem ciała uszkodzonego w wyniku jakiegoś zdarzenia. Nie mówię już o tym, że duża część tych operacji jest absolutnie nieuzasadniona, np., w przypadku bólów kręgosłupa (ok. 90% tych operacji jest nieuzasadnionych, wg źródeł niemieckich).

A leki? Np. antybiotyki? One też nie leczą. Wspomagają jedynie ten proces, np. usuwając przyczynę schorzenia – zakażenie, lecz znacznie częściej wyrządzają więcej szkody niż pożytku. Z resztą wiele leków, próbując leczyć, próbując wyręczyć moc samo-ozdrowieńczą, osłabia organizm, nie mówiąc już o skutkach ubocznych, które znacznie więcej wyrządzają szkody niż czynią pożytku.

Gdy omijamy kurację antybiotykową nasz organizm uczy się znajdować i produkować czynniki odpornościowe – jest to proces, który trwa jakiś czas. Antybiotyki, inne leki, często przerywają ten proces i w ten sposób osłabiamy swój własny organizm, osłabiamy jego potencjał samoozdrowieńczy.

Mając świadomość wielkiej mocy samoozdrowieńczej, każdy człowiek może się stać swoim własnym uzdrowicielem, każdy człowiek może zarządzać swoim zdrowiem, być w stu procentach za siebie odpowiedzialnym, w tym i za zdrowie.

Niestety ludzie zaczynają zwracać uwagę na swoje zdrowie dopiero, gdy dotknie ich jakaś poważniejsza dolegliwość, ból, albo choroba, która się już ujawniła. Tacy są ludzie. Bardziej przejmują się „profilaktyką zdrowia” swoich samochodów, mieszkań, domów, dbaniem o swoje pieski, kotki i rybki, niż własnym zdrowiem. Biorą się za remont zdrowia, za leczenie, gdy się już ono popsuje, w sytuacjach krytycznych. A później mówią: „taki mój los”, „taki mój pech”.


To, co piszę nie jest atakiem na medycynę, każdą jej odmianę, jest jedynie zwróceniem uwagi na naszą własną za siebie odpowiedzialność. Jest propozycją obudzenia się, uświadomienia sobie, że to nasze działania, lub ich brak, to nasz sposób myślenia, to nasze traktowanie, lub obojętność wobec ciała są przyczyną naszych problemów ze zdrowiem. Zaufajmy naszym ciałom, odkryjmy język, którym one się z nami porozumiewają, by reagować, by się zmieniać, by zmieniać styl życia, sposób traktowania naszych ciał.

Nadmiernie ufamy medycynie, a to powoduje, iż nie dokonujemy zmian w swoim stylu życia odpowiednio wcześnie. Czekamy, co powie lekarz, czekamy … a sygnały są nam dane dużo wcześniej.

Dzisiaj młodzi ludzie – coraz młodsi, cierpią na cukrzycę, na choroby układu krążenia … cierpią, bo nie zauważają, albo nie chcą zauważać, co ma im do powiedzenia ich własne ciało.

Ciało człowieka dysponuje tysiącami sposobów radzenia sobie z problemami zdrowotnymi. Sporą część tych mechanizmów poznała i wykorzystuje medycyna chińska, a także współczesna medycyna.
Dla naszego dobra powinniśmy nauczyć się choćby malutkiej cząstki tego, by wykorzystywać w razie potrzeby.
Możemy wykorzystywać te mechanizmy, możemy się samo-uzdrawiać i to z najpoważniejszych chorób. Należy sobie jednak uświadomić potęgę, jaką się dysponuje, moc, jaka jest w naszym zasięgu.

Okazuje się, że mamy w swoich rękach wiele narzędzi. Dostaliśmy je w darze wraz z przyjściem na świat, czas, by je poznać  i wykorzystywać.  Wiele z tych mechanizmów wykorzystujemy podświadomie, nawet nie zdajemy sobie sprawy, że używamy jakiegoś mechanizmu samouzdrawiania, np. dotykając dłońmi bolącej głowy, stosując głodówkę w czasie choroby, wypowiadając słowo, czy raczej okrzyk: ACH!
Na You Tube, w specjalnym cyklu o samouzdrawianiu, kolejno publikuję filmiki z tymi sposobami, dzisiaj i tutaj wymienię tylko część tematów o samouzdrawianiu, które mogą ci pomóc zlokalizować problem  i pomóc sobie samemu.
Pamiętaj! Mówiąc o samouzdrawianiu, o potencjale tkwiącym w twoim ciele, w żadnym przypadku nie odstręczam się od medycyny, od lekarzy, od szpitali … Nie. Mówię tylko: Zaufaj sobie, zaufaj ciału, przestań mu szkodzić.

W jaki sposób mu szkodzisz?

Stylem życia: bezruchem, sposobem odżywiania, sposobem myślenia, a więc stresem, nadmierną higieną, rozhartowaniem poprzez zbyt wygodne życie i przegrzanie mieszkań, nieakceptacją siebie, brakiem zaufania do własnego ciała i jego mocy samoozdrowieńczej, a wręcz nieszanowaniem go, traktowaniem go toksynami, używkami i nadmiarem leków, przekraczaniem barier adaptacyjnych, np. poprzez sport wyczynowy, itd.

Skoro to styl życia i myślenia szkodzą, to możesz to naprawić, poprzez zmianę stylu życia i myślenia właśnie.

Ta zmiana, zrozumienie potrzeby tej zmiany i jej wdrożenie jest samouzdrawianiem właśnie.

Sposoby samouzdrawiania są często banalnie proste, ale nie wierzymy w to, bo tak się zaprogramowaliśmy, albo nie mamy wystarczającej wytrwałości w czekaniu na objawy podjętych zmian. A ze zdrowieniem jest tak, że pojawia się kryzys samoozdrowieńczy (a z nim strach, że coś jest nie tak, a taka jest właśnie natura) i na powrót do zdrowia trzeba poczekać tak jak się czeka na wiosnę: ona przyjdzie w odpowiednim czasie.  

Tak, twój brak zaufania szkodzi tobie samemu. Więc zaufaj. Gdy zaufasz, uzdrawianie będzie znacznie skuteczniejsze. Ufając, rozmawiając z własnym ciałem, odkryjesz, co jest przyczyną twoich problemów, a to jest najważniejsze, bo znając przyczyny – usuniesz je sam (pomoże ci w tym medycyna, lekarze, medycyna naturalna), a przy okazji rozwiniesz się, poznasz siebie, a to poznanie i zaakceptowanie jest jednym z najsilniejszych, jeśli nie najsilniejszym lekiem.

Poprzez rozmowę ze swoim ciałem, lepiej zrozumiesz siebie, poznasz tak naprawdę, czym jest życie, poznasz prawdy, które w tobie tkwią, lecz teraz je … „olewasz”.

Czym jest rozmowa z ciałem? Jest wsłuchiwaniem się w nie, jest obserwacją tego, co ma nam do przekazania, jest odbiorem sygnałów, które nam wysyła. Im jesteś bardziej uważny, im bardziej siebie kochasz, tym delikatniejsze sygnały jesteś w stanie odebrać, tym bogatsze informacje jesteś w stanie uzyskać.

Istniejesz jako całość: ciało, umysł i duch – istota, wewnętrzna prawda. Ty, jako istnienie, potrzebujesz harmonii miedzy tymi częściami ciebie. Gdy jej nie ma, twoja istota próbuje to zharmonizować, podsuwa ci rozwiązania: prosi cię o akceptację, sugeruje wypełnienie się miłością, a gdy ich nie słuchasz, to daje ci silniejsze sygnały – smutek, problemy, cierpienie, by cię naprowadzić, by ci to uświadomić. Robi to również w porozumieniu z twoim ciałem poprzez instynkt, wtedy pojawia się ból, dyskomfort, znaki na skórze, zmęczenie i wiele innych, coraz silniejszych, już głębiej w twoim ciele, w organach, w komórkach.
Twojej intuicji, wewnętrznej prawdzie, twojemu instynktowi opiera się twój własny umysł, zagłusza ten wewnętrzny głos, zamiast ufać, sieje niewiarę.
Gdy twój umysł jest zbyt pewny siebie, gdy jest w silnej opozycji wobec twojego wnętrza, pojawia się strach i wtedy twoje prawdziwe problemy się zaczynają na dobre, bo to „strach sieje choroby”. Czyli choroby są wywoływane mentalnie. Zgadza się z tym medycyna, przyznając, iż przyczyny chorób są … psychosomatyczne.

Podstawowym, zatem sposobem samuzdrawiania jest pozbycie się strachu, lęków.
Tak naprawdę samozdrawianie jest duchowym harmonizowaniem się, jest ograniczaniem władzy ego, umysłu, a budzeniem świadomości, bardziej wnikliwym i uważnym wsłuchiwaniem się w siebie, w swój wewnętrzny głos.

Sposobów samouzdrawiania jest tysiące, i ciągle pojawiają się nowe, bo dla każdego człowieka sposób może być inny, bo każdy człowiek jest inny i ma inny problem.
Oto podstawowe sposoby samouzdrawiania:
·        Pokochanie siebie, pełna akceptacja siebie takiego, jakim jesteś
·        Pozbycie się strachu, lęków (stres),
·        Uznanie, iż to nasze ego (myślenie) jest przyczyną naszych problemów ze zdrowiem, z nadwagą, to ego (umysł) tworzy problemy, wszelkie problemy: tworzy braki, poczucie osamotnienia, nudę, brak poczucia własnej wartości, mnoży potrzeby, na których zaspokajaniu trawisz życie mając ciągle topiącą się nadzieję, że ich zaspokojenie cię uszczęśliwi
·        Bycie w tu i teraz
·        Radość
·        Zrozumienie, że szczęście jest naszą naturą, a nieszczęście naszym wyborem. Tak samo jest ze zdrowiem – to choroba jest naszym wyborem: jesteś chory, bo przyciągnąłeś chorobę, chciałeś jej, bo przynosi ci profity (współczucie twoich bliskich, zainteresowanie tobą i twoimi problemami, choroba cię dowartościowuje w oczach otoczenia)
·        Umiejętność odkrywania źródła bólu
·        Medytacja
·        Medytacje dynamiczne (uwolnienie ciała i podświadomego umysłu z napięć, z wypartych ze świadomości treści)   
·        Uważność, jako umiejętność rozpoznawania mowy ciała, instynktownych sygnałów wysyłanych przez ciało – „rozmowa” z ciałem
·        Uważność, jako umiejętność rozpoznawania znaków widzianych w lustrze świata zewnętrznego po to, by z przeszłości i przyszłości sprowadzić siebie do teraźniejszości
·        Obserwacja siebie
·        Odkrycie swojej prawdziwej natury, prawdy o sobie, rezygnacja z dostosowywania się do otoczenia, do innych ludzi, do nakładania masek, by grać, by zaspakajać czyjeś oczekiwania, a nie swoje potrzeby
·        Zharmonizowanie się z naturą: naturalny sposób odżywiania, oczyszczenie ciała i umysłu z toksyn wyprodukowanych przez cywilizację, życie w harmonii z naturą, z cyklami dobowymi, rocznymi, z przemianami pór roku, w harmonii ze słońcem, korzystanie z żywej wody a nie z przetworzonych jej substytutów (nawet ugotowana woda jest przetworzonym substytutem)
·        Odblokowywanie dróg energetycznych w ciele i przepływu energii poprzez ciało: dotyk, oklepywanie (paida), przytulanie się, automasaż, lajin, reiki, jak najczęstsze chodzenie na boso, i wiele innych
·        Ruch
·        Rozluźnienie (min. Streching, lajin), obserwacja oddechu, świadome oddychanie, „Ach”
·        Odkrycie tego, iż cierpienie jest nam dane, by nas motywować do zmian, by odkrywać swoją prawdę, by się nauczyć słuchać swojego wewnętrznego głosu a nie tysięcy sprzecznych głosów ze świata zewnętrznego
·        Twoje myślenie nie jest twoją prawdą
·        Bycie otwartym, pozwolenie na przepływ (pusty bambus)
·        Ufność wobec rzeki życia, poddanie się życiu

Czyli mówiąc najprościej: zmiana stylu życia, bo to wszystko, co wymieniłem powyżej jest życiem w określony sposób – jest jego stylem. Zmień ten styl, a odwrócisz niekorzystne dla ciebie, dla twojego ciała tendencje – uzdrowisz się.

Tym jest właśnie samouzdrawianie: zrozumieniem popartym działaniem – zmianą.

Piotr Kiewra

Oto jeden z moich  filmików na YouTube o samouzdrawianiu. Jest tam już ich kilkadziesiąt.