czwartek, 26 marca 2015

Oddaj poprawione

Jesteś świadkiem dziejących się krzywd, słów czyniących wiele zła, odbierasz złe wiadomości z telewizji, prasy, radia, wysłuchujesz cudzych narzekań. I jak to działa na ciebie? Psuje ci humor. Zgadza się?



Tobie też przytrafia się wiele rzeczy, które trudno ci nazwać przyjemnymi: zapomniałeś parasola i deszcz moczy ci włosy i ubranie, boli cię żołądek, lub głowa, martwi cię brak pieniędzy na spłatę raty kredytu, twojemu dziecku zepsuła się zabawka, a oprócz tego przerdzewiała rura wydechowa w twoim samochodzie, teściowa jest poważnie chora, sąsiadka jest bardzo wścibska i roznosi plotki, pies z domu z naprzeciwka ujada całymi nocami zupełnie bez powodu.

Powiedz, czy to są wystarczająco dobre powody, by opowiadać to swoim znajomym, rodzinie, przyjaciołom?

Powiesz, no tak, ale o czymś trzeba z ludźmi porozmawiać.

Otóż nie trzeba, bo cisza jest więcej warta, a na dodatek, będziesz uchodził za mądrzejszego, gdy będziesz milczeć, zamiast dużo mówić, a szczególnie o rzeczach, które są naszymi lub cudzymi nieprzyjemnymi bólami, zmartwieniami, czy doświadczeniami.

Trenerzy od pozytywnego myślenia uczą nas, by stać się obojętnymi na narzekania, by unikać jak ognia narzekających, by spośród dziejących się rzeczy wybierać te pozytywne.

Natomiast w tradycjach duchowych Wschodu proponuje się coś zupełnie przeciwnego: przyjmij tą złą energię, to złe słowo i oddaj poprawione.

To bardzo mądre i bardzo potrzebne, bo nie odrzucasz nikogo, akceptujesz również tych nieszczęśliwych, ale nie pozwalasz swoją postawą na utrwalanie w nich nawyku narzekania, nie przyzwalasz na dalsze trwanie w nieszczęściu, bo im nie współczujesz, nie okazujesz zainteresowania ich nieszczęściem, lecz ich osobą, a co najważniejsze, oddajesz im w zamian coś co jest czymś pozytywnym, dobrą energią, miłością, a nie tanim komplementem, czy czymś tak banalnym jak: „Będzie dobrze”.

Tak więc pomagasz im zrozumieć, że sami mogą sobie pomóc, i to zło, problemy, które  sami kreują, tak naprawdę, ich czegoś uczą, są czymś w rodzaju drogowskazu, światła na drodze, a nie karą, nieszczęściem podsyłanym przez siłę wyższą, czy środowisko, nieprzychylnych im ludzi.

Inna sprawa, czy chcą to zrozumieć i czy chcą cokolwiek zmienić w sobie, w sposobie patrzenia na świat.

Jak praktycznie takie poprawianie może wyglądać?

Nasze własne odczucia możemy poprawiać natychmiast, gdy się przydarzają, np. zmokłeś na deszczu i zamiast narzekać, przeklinać siebie, że zapomniałeś parasola, podziękuj sobie, bo miałeś okazję poobcować z naturą, miałeś okazję doznać oczyszczającej mocy deszczówki.

Twój własny żołądek okazując ci ból, tak naprawdę podejmuje z tobą dialog, wskazuje ci błędy w twoim stylu życia, błędy żywieniowe, a to okazja raczej do podziękowań, niż do wściekania się na siebie, czy do narzekań wśród przyjaciół, znajomych czy rodziny.

Złamałeś nogę? No i co z tego? Może to sygnał byś zwolnił, zdjął nogę z gazu? Może tylko udajesz twardziela, może jesteś zbyt ambitny, może nie działasz zgodnie ze swoimi pasjami, może kroczysz nie twoją ścieżką, pomyliłeś drogi, może upijasz się pragnieniami, cudzymi, kreowanymi przez manipulujących tobą ludzi, marzeniami? Może złamana noga to informacja, to przestroga? Na pewno tak jest – uwierz nic nie dzieje się przypadkiem. Ciesz się tym złamaniem, bądź za nie wdzięczny. Tak to przedstawiaj przyjaciołom.

Rozumiesz? Tak samo podziękuj za mandat za przekroczenie szybkości, bo uratował ci życie, lub sprawił, że nie zderzyłeś się nocą z wielkim dzikiem, który przebiegł ci przed samochodem.

Brak pieniędzy to również nie jest kara, czy zbieg niesprzyjających okoliczności, lecz dobra okazja do przemyśleń, do zmian w swoim życiu. To okazja na podjęcie decyzji, czy ryzyka zrobienia czegoś, by to zmienić, by stać się bardziej kreatywnym, mniej leniwym, bardziej zorganizowanym, bardziej skutecznym. A może wręcz przeciwnie, by przyjrzeć się sobie i dostrzec, że jesteś zbyt ambitny, że chcesz robić wiele rzeczy na pokaz, chcesz zaspokajać swoje ego, że bierzesz kredyty, by nie być gorszym od innych, lub by sobie i innym udowodnić, że jesteś lepszy.

A po co to robisz? Do czego ci potrzebne? Czy będziesz bardziej szczęśliwy mając większy dom i nowszy samochód?

Zamień więc w sobie te złe energie, złe słowa, myśli, emocje, narzekanie na podziękowanie, na wdzięczność, bo dostałeś sygnał, informację, że coś jest nie tak. Już to, że jesteś smutny, a nie radosny, to jest ważna informacja. Twój wewnętrzny przewodnik mówi: - hola, hola, przystopuj, bo kroczysz, nie tą ścieżką, pomyliłeś drogi, zmień to. Nie możesz być z tego powodu zły na siebie, nie musisz siać po świecie, wśród ludzi, wśród przyjaciół, ziaren smutku i zła, ziaren nieszczęścia. Zamień to na dobre, zdrowe ziarna.

Gdy człowiek z którym rozmawiasz narzeka, przyjmij to od niego, ale zmień w coś dobrego, zamień z „nie”, na „tak”.

Co możesz mu powiedzieć, gdy wyłuszcza ci wszystkie swoje problemy, gdy wywyższa je do wysokości Himalajów i pyta dlaczego życie tak nieprzychylnie go doświadcza?
Powiedz, by się cieszył, by był wdzięczny za te problemy, bo one go czegoś uczą, a pojawiają się dopóty, dopóki, on sam z nich nie wyrośnie, czegoś nie zrozumie, czegoś w sobie naprawi, nie odkryje prawdy o sobie i o świecie.

Możesz też powiedzieć, jeśli sam rozumiesz, co dany problem ma mu do powiedzenia, jak ty go rozumiesz. Bo tak naprawdę problemy zawsze są podpowiedziami, są znakami.

Nie bój się, że to co powiesz, lub twoja postawa, są czymś nieprawdziwym, czymś tanim, jakimś czczym gadaniem. Nie, jak najbardziej są czymś dobrym, czymś co naprawia świat.

Każda rzecz, każde zjawisko, każda energia ma swoje dwa końce, ma dwie strony medalu, ma swój dzień i noc, swoje dobro  zło. Gdy dostrzegasz to dobre, to wyciągasz je na światło, dodajesz mu pozytywnej energii – sprawiasz, że znika strach, a pojawia się miłość, nieszczęście przemienia się w szczęście, znika smutek, pojawia się nadzieja, wiara i radość, ustępuje choroba, pojawia się cisza, spokój, harmonia, zdrowie.

Naucz się tej sztuki poprawiania. Popraw siebie, wniknij do swego wnętrza i zobacz tam lepszego siebie. Zamiast nienawiści, zazdrości, strachu, złych wiadomości wyślij to, co temu przeciwne. Popraw i wyślij. Napraw słowa i je wyślij, napraw siebie i takim pokaż się światu.

Efektem poprawiania będzie mniej gry, więcej autentyczności, mniej ego, więcej świadomości, mniej słów, więcej ciszy, mniej zła, więcej dobra, mniej strachu, więcej miłości.

Nie poprawiaj ludzi, poprawiaj to ziarno, które sieją. Nie poprawiaj słów, nie odbijaj ich, nie potwierdzaj ich złej energii, lecz ją przyjmij, przepuść przez swoje serce i duszę, i oddaj poprawione.

Poprawianie to nie walka, to misja, to zabawa, to powrót do raju.

Poprawianie to spacer po łące pełnej kwiatów, to rozmowa z wiatrem, to rozdawanie dobrej energii wśród gwiazd, to obdarowywanie miłością wszystkiego i wszystkich, to bezinteresowność.

Poprawianie to przyjmowanie wszystkiego takim, jakim jest. To najwyższy wymiar akceptacji. To dostrzeganie prawdy, dobra we wszystkim, bo prawda i dobro są we wszystkim. Są tam, gdzie pozornie wydaje się ich nie być. Są tam, bo są wszędzie.

Oddawanie poprawionego, to najwyższy wymiar zrozumienia, to pełnia miłości, bo akceptacja to miłość.

Oddawanie poprawionego to widok ze szczytu, to wysoki poziom rozwoju, to mistrzostwo.

Bądź otwarty na przyjmowanie złego i jednocześnie bądź mistrzem w oddawaniu poprawionego.


Piotr Kiewra    

niedziela, 22 marca 2015

Wypędzanie żebraka

Dopóki nie wypędzisz  z siebie żebraka nie będziesz szczęśliwy/szczęśliwa, nie będziesz zamożny, radosny. Nie zaznasz miłości, co najwyżej dostaniesz nieco nic nie wartego współczucia, które zatrzyma cię na długo w miejscu, w którym jesteś. Nie rozwiniesz się, bo żebrak nie jest kreatywny w budowaniu, żebrak jest oczekujący, na to, że dostanie od innych to, czego potrzebuje.

Żebrak żebrze o zainteresowanie, o litość, o docenienie, o współczucie, o miłość, o mannę z nieba, o dary, na które nie zasłużył.

Żebrak  nie wypełnia żadnej misji, nie daje siebie najlepszego, nie odkrywa i nie używa swego potencjału, niczego nowego i lepszego nie tworzy.

Nie, jednak jedną misję ma do wypełnienia: swoją postacią, swoim „dziełem” pomaga odnaleźć innym żebractwo w sobie. I to jest chyba, ta jego najważniejsza misja – pomóc wypędzić żebraka z siebie innym.

Skąd u mnie ten temat? Otóż kilka dni temu napisałem opowiadanie pod tytułem „Żebrak” , którego głównym motywem jest właśnie odnalezienie i wypędzenie żebraka z własnej świadomości, ponieważ blokuje on nasz rozwój, nie pozwala prawdziwie kochać i być kochanym, zamiast tego uczy jak zastępować miłość współczuciem, czyli namiastką miłości. Oprócz tego żebrak wypełnia nas nieszczęściem i smutkiem i każe się tym dzielić, szukać współczucia u innych. Czyni z nas nieszczęśnika, który opowiada o swoim nieszczęściu, w oparciu o to nawiązuje relacje, wzbudza zainteresowanie i robi na tym interes. A przede wszystkim udaje mu się upowszechniać taką postawę, doprowadza nas do schizofrenii, do podziału wewnątrz nas: na tego, który szuka szczęścia, miłości, powodzenia, pieniędzy, sukcesu i rozwoju oraz na tego, który to wszystko sabotuje.


Dopóki nie wypędzisz z siebie żebraka nie pojawią się też u ciebie pieniądze, zdrowie, powodzenie w miłości.

Dlaczego?

Bo żebrak sabotuje wszystkie te wysiłki. Jesteś w dysharmonii, bo z jednej strony czegoś chcesz i wykonujesz w tym celu określone działania, a z drugiej nie chcesz, boisz się i sabotujesz sam siebie, nie wierzysz, że ci się uda, albo wolisz czekać, nic nie robić, bo ktoś lub coś ci to da bez wysiłku – za darmo. Wystarczy, że wyciągniesz rękę i poprosisz o współczucie.

Stąd też w nas smutek. Bycie żebrakiem zasmuca, bo sami czujemy, że żebractwo to brzydkie zajęcie, to coś co ujmuje nam wartości, wiary w siebie, kreatywności i wielu innych dobrych rzeczy. Żebrak musi być smutny, bo właśnie smutek jest tu narzędziem w zdobywaniu współczucia, więc najpierw trzeba się nauczyć go zagrać, a później staje się nawykiem, sposobem na życie.

Będąc żebrakiem nie będziesz bogaty, nie zarobisz dużych pieniędzy, nie wygrasz w lotka. Bo nie można mieć czegoś, czego się jednocześnie chce i nie chce. I nie można liczyć też na zadziałanie „sekretu”, bo tam potrzebna jest radość, a radość u żebraków to towar deficytowy.

Jeśli masz w sobie żebraka, to jesteś rozharmonizowany i na pewno masz wiele chorób w swoim ciele, oprócz oczywiście tej najważniejszej – żebraka w głowie.

Pozbycie się, wypędzenie go z siebie, uzdrowi twoje ciało, oraz odmieni ciebie i twoje życie. Zrób to więc teraz, wypędź ze swojej głowy żebraka, wypędź myśli o twoim nieszczęściu, wypędź smutek, weź z nim rozwód, weź rozwód z wyhodowanym przez ciebie żebrakiem. To cię zharmonizuje, pozwoli się rozwijać. Dowiesz się też kim jesteś, bo żebrak również w tej dziedzinie, w duchowości – czyli poznawaniu twego wnętrza, uniemożliwiał to.

Pozbycie się żebraka, to pozbycie się dużej części ego.

Jak się go pozbyć?

Obserwuj go. To go zawstydzi i sparaliżuje. Obserwacja wytrąci mu narzędzie z ręki – nie będzie w stanie stosować swoich podstawowych narzędzi: nieszczęścia i smutku. W końcu – jeśli będziesz wytrwały i uważny w tej obserwacji, to sprawi, że on wyniesie się na stałe. Staniesz się wtedy wolny, zharmonizowany, przyjdą do ciebie rzeczy, np. pieniądze, bo one też nie lubią żebraków, one lubią konkretnych ludzi.

Przyjdą pozytywni ludzie, którzy unikają samozwańczych nieszczęśników. Tych  pozytywnych jest – niestety – zdecydowana mniejszość, bo mentalne żebractwo  jest bardzo rozpowszechnione.

Przyjdzie miłość, przyjdzie szczęście.

I to chyba jest największy profit – szczęście. Osiągnięcie go, odnalezienie szczęścia w sobie jest niemożliwe, dopóki nie pozbędziemy się żebraka. Żebrak bowiem i szczęście chodzą zupełnie innymi drogami, jeśli jest żebrak, nie ma szczęścia i odwrotnie, jeśli jest szczęście, to właśnie z powodu, że nie ma tam żebraka.
Wypędzanie żebraka to świetna medytacja. Pamiętaj to mój wynalazek … o nie, znowu odezwał się we mnie żebrak, hihihi. Zapomnij o tym ostatnim zdaniu – o pamiętaniu. Najlepiej jak zapomnisz wszystkiego czego się do tej pory nauczyłeś, bo w tej całej nauce prawie zawsze był żebrak. Uczono nas tego od dzieciństwa.

Żebraliśmy płaczem o zabawki, o jedzenie, o zainteresowanie rodziców. Później żebraliśmy o zainteresowanie innych dzieci, rówieśników, społeczeństwa, świata, na różne sposoby. Żebraliśmy i żebrzemy  o docenienie, o zauważenie, o wielkość, znaczenie, sukces, o pieniądze, o relacje, o fałszywe przyjaźnie i miłości, prawie o wszystko. Nie możemy tylko wyżebrać tego wszystkiego od drzew, dzikich zwierząt, od skał, od słońca i nieba, bo te istoty, te przedmioty są nieczułe na żebractwo i dlatego tam właśnie najlepiej ćwiczyć swoje rozstawanie się z żebractwem. Tam właśnie najlepiej ten proces zapoczątkować, w ciszy, spokoju. A później trzeba to już niestety ćwiczyć wśród ludzi.

Tylko ciągła obserwacja twego żebraka w tobie pozwoli ci na postęp. Któregoś dnia żebraka już nie zastaniesz i to będzie pierwszy dzień pięknego, wolnego życia.

Wierzę w ciebie. Jesteś wybrańcem, jednym z nielicznych, którym się to uda. Reszta kocha swojego żebraka, kocha swoje nieszczęścia i smutki i dlatego poza tą żebraczą miłością niczego więcej nie mają.

Wypędź go! Warto. Tylko twardzielom się to udaje.


Piotr Kiewra  

czwartek, 12 marca 2015

10 najpiękniejszych tatrzańskich szlaków

Na początek wyjaśnienie. Chciałem stworzyć listę dziesięciu szlaków, ale powstała znacznie bardziej obszerna lista. W końcu zdecydowałem się nie umieszczać w dziesiątce moich ulubionych tras i celów wędrówek, czyli Doliny Gąsienicowej i Doliny Morskiego Oka, bo znalazły się w innych propozycjach jako fragmenty tamtych tras. Te dwie mimo, że dla wędrowca – pasjonata mogą się wydać zbyt łatwe i krótkie, to uważam, iż jest tam tyle piękna i tyle tajemnic, że warto tam pójść i posiedzieć , pospacerować wiele godzin, od rana do wieczora, by nacieszyć swego ducha. Nie umieściłem zaś tam hitów, które dla bardziej ambitnych turystów, szczególnie dla żądnych skoku adrenalinki, powinny się tam znaleźć, dotyczy to szczególnie Orlej Perci jako całości (jest tu jej środkowy fragment) i szlaku na Przełęcz pod Chłopkiem, ale … jest to moja lista. Przy szlakach, nieco trudniejszych, nieraz  z ubezpieczeniami postawiłem gwiazdkę lub dwie. W przewodnikach określane są jako trasy o niewielkich trudnościach* lub o trudnościach umiarkowanych **.

Każdy tatrzański wędrowiec ma swoją prywatną listę górskich ścieżek, swoje ulubione – najpiękniejsze szlaki. U każdego z takich prawdziwych pasjonatów, taka lista może być inna, bo różne są upodobania, inne możliwości:  zdrowie, kondycja, przygotowanie. Często ograniczeniem bywają lęki – np. przed wysokością, czy trudnościami technicznymi. Każdy dopasowuje więc swoje ścieżki, którymi wędruje, do siebie i jest to słuszne.

Ja również mam swoją prywatną listę. Znalazły się tu najpiękniejsze zakątki Tatr, trasy dłuższe i krótsze, trudniejsze i całkiem łatwe. Zestawienie jest subiektywne, ale ja naprawdę uważam je za najpiękniejsze tatrzańskie szlaki i często na nie chodzę. Niektóre przeszedłem już kilkadziesiąt razy i przejdę zapewne jeszcze kolejnych, ileś tam razy.  Kolejność na liście nie jest do końca odzwierciedleniem moich aktualnych preferencji, choć przyznam, że na pierwszym i drugim miejscu są naprawdę najpiękniejsze – moim zdaniem – tatrzańskie szlaki.

Dlaczego uważam, iż akurat te są najpiękniejsze dla mnie? Otóż, jest tam natura, dzikość, emocje, urozmaicenie: skały, roślinność, woda, kolory, kontrasty, tajemniczość, jest tam życie.Są tam cieniste doliny i widoki na szczyty, ale jest też doświadczenie piękna z góry - bezkres, a w nim dziesiątki innych szczytów, połyskujące jeziora, głębia dolin, bliskość chmur i słońca, zamglona, lub niedosiężna wzrokiem dal, są niebezpieczeństwa, które sprawiają, że znika nasz umysł, a zostajemy sam na sam ze swoją duszą i duchem gór. Na tych ścieżkach poznajemy siebie, swoją moc i swoje słabości, odkrywamy miłość do natury, do czerni, szarości, zamkniętych i ogarniętych mrokiem zakątków, kontrastujących z zielenią, błękitem, słońcem, otwartą przestrzenią. Poznajemy rzeczy wielkie, ale i te najmniejsze, które ledwo dostrzegamy pod nogami. 

Znajduję tam inspiracje, znajduję tam swój medytacyjny nastrój, zastanawiam się tam, co jest za następnym zakrętem, no a najczęściej jest tam coś czego nie potrafię opisać i nie potrafię opowiedzieć, co mnie pociąga akurat tam, a nie gdzie indziej. Więc jak widzisz, trudno jest powiedzieć, dlaczego coś uważamy za piękne: piękno to jest uczucie, a nie zestaw faktów, liczb, przymiotników, przedmiotów, itd. Piękno to wartość duchowa. I tyle. I żadne „dlaczego” tego nie wyjaśni.

Na poszczególnych pozycjach wymieniłem szlaki, niecałe, nieraz nie podawałem tych dojściowych do punktu z którego ruszamy na ten właściwy i zejściowych, bo można te ich fragmenty zestawić inaczej, np. po to by zyskać na czasie, lub by zobaczyć te zakątki Tatr, których jeszcze nie znamy, itd. Podałem natomiast w jakim kierunku, ja wolę je pokonywać. Wydaje się to mieć kolosalne znaczenie. Np. - wg mnie - wejście na Przełęcz Krzyżne w podanej przez mnie kolejności zapewnia zdecydowanie więcej wrażeń, wywołuje znacznie więcej emocji po wejściu na samą przełęcz, niż gdybyśmy ją zdobyli z przeciwnego kierunku. Tak samo jest na Przełęczy Szpiglasowej, czy Czerwonych Wierchach. Takie jest moje zdanie.

Do zestawienia dodałem też linki do moich wcześniejszych tekstów na temat wybranych tras, a do części propozycji, swoje autorskie filmy z komentarzem  opisujące całość trasy, lub jej fragmenty, nagrane na tych szlakach (niektóre w częściach).
Zapraszam zatem do przejrzenia. Miło mi będzie, jeśli zechcesz skorzystać z przedstawionych tu sugestii.
Cieniowanie kolorem nazwy szlaku pokrywa się z  kolorem znakowania w przewodnikach i w terenie.


Oto moja lista:

1.     Szpiglasowa Przełęcz z Doliny Pięciu Stawów do Morskiego Oka ** 
Tekst plus filmy z opisem trasy:            
2.     Przełęcz Krzyżne od Hali Gąsienicowej do Pięciu Stawów * 
Tekst plus filmy z opisem trasy:                                                 http://piotrkiewra.blogspot.com/2014/02/na-przeecz-krzyzne.html

3.     Z Przysłopia Miętusiego przez Kobylarzowy  Żleb na Małołączniaka i dalej Czerwonymi Wierchami do Doliny Kościeliskiej przez Dolinę Tomanową*                Film z najtrudniejszym fragmentem trasy: 


4.     Dolina Kościeliska, a w niej Smreczyński Staw oraz Wąwóz Kraków + Smocza Jama.  Filmy: 




5.     Z Doliny Gąsienicowej na Przełęcz Zawrat i dalej do Doliny Pięciu Stawów** 
Filmik



6.     Z Doliny Chochołowskiej na Wołowiec i Jarząbczy Wierch, Kończysty i Starorobociański Wierch i poprzez Ornak do Doliny Kościeliskiej  

Tekst i załaczone filmiki ze szlaku:


7.     Z Doliny Pięciu Stawów poprzez Kozi Wierch na Granaty i ze Skrajnego Granata do Doliny Gąsienicowej**

8.     Na Rysy**

9.     Z Doliny Stawów Gąsienicowych  przez Przełecz Karb do Czarnego Stawu w Dolinie Gąsienicowej (opcjonalnie przez 3 przełęcze: Przełęcz Liliowe, Świnicką Przełęcz i Przełęcz Karb do Czarnego Stawu Gąsienicowego) http://piotrkiewra.blogspot.com/2014/02/tatry-trzy-przeecze.html

10.                        Z Przełęczy Pod Kopą Kondracką Granią nad Doliną Bystrej do Kasprowego Wierchu   Tekst o tym szlaku i film (film pokazuje odwrotny kierunek marszu) http://piotrkiewra.blogspot.com/2014/02/grania-nad-dolina-bystrej.html



Piotr Kiewra

środa, 11 marca 2015

Rozchmurz swoją duszę

Samouzdrawianie to znalezienie przyczyny problemu i jego usunięcie.

Twierdzę, że jedyną przyczyną problemów są chmury.
To one ograniczają dostęp do światła, a tym samym do prawdy, do szczęścia, do radości, do zdrowia. Nie mam tu na myśli oczywiście chmur na niebie, choć to właśnie zjawisko jest piękną i celną metaforą innego rodzaju chmur, tych, które czynią nas nieszczęśliwymi, smutnymi, chorymi, martwymi za życia, nieobecnymi, obojętnymi, zimnymi, niekochającymi i niekochanymi, złymi, a w konsekwencji schorowanymi mentalnie i na ciele.

Kilkoro moich przyjaciół często powtarza – „wszystko jest w głowie”. Mają rację. Oni to wiedzą, ja to wiem, lecz co z tego wynika, że to wiemy? Czy wiedza wystarcza?
Otóż wiedza jest niczym, a nawet jest niebezpieczna. Te trzy słowa: Ja to wiem! są niebezpieczne, bo nie jest ważne co wiemy, tylko jak z tej wiedzy korzystamy.
Wiedza jest niebezpieczna jeszcze z innego powodu – te nagromadzone w ciągu życia obserwacje, przekonania, opinie, cudze i własne doświadczenia w postaci wspomnień, wiadomości z książek, mediów, sprawiają, że nie żyjemy pełnią w realnym świecie, nie reagujemy na rzeczywistość stosownie do tego co się w niej pojawia, a zamiast tego  kierujemy się wiedzą – najczęściej fałszywą, odpowiadamy na wspomnienia, przekonania i zgodnie z nimi, zgodnie z wynikającymi z nich nawykami działamy lub unikamy działania. Kreujemy sztuczną rzeczywistość – wirtualny świat, nurzamy się w iluzjach, wyobrażamy sobie sytuacje, stwarzamy w głowie problemy, martwimy się zanim cokolwiek się wydarzy. Nasze myśli są w przyszłości lub przeszłości, nigdy w teraźniejszości – to są te chmury.

Myślimy o kredytach, o brakach, o terminach, o ukochanych lub znienawidzonych osobach, o wojnach, o szerzącym się złu na świecie, wyobrażamy sobie przyjemne lub nieprzyjemne sytuacje, wyolbrzymiamy rzeczy: z poczucia braku paru groszy do pierwszego, czy złotówki na ratę kredytu, czynimy grę o życie, z ziarnka piasku czynimy góry, z problemiku łatwego do rozwiązania czynimy całą masę wielkich problemów – to wszystko powstaje w naszej głowie, to wszystko są śmieci, to wszystko są chmury, to wszystko zasłania nam duszę, to wszystko sprawia, że nie istniejemy, jesteśmy daleko, że nie ma nas tu i teraz. Jesteśmy martwi. Tylko stwarzamy pozory życia, bo życie to rzeczywistość a nie obecność w głowie, to dziejące się teraz i tutaj rzeczy a nie myślenie o tym.

Nie wolno nam z pieniędzy, z rzeczy, z relacji ze światem i ludźmi, kreować chmur przesłaniających nasze serca i dusze! Nie wolno! Dlatego rozchmurz z tego swoje niebo!

Bycie w głowie, bycie myślami, to nie jest realne życie, to bujanie w obłokach, to choroba.

Myślenie pochłania około 90% naszej energii. Głowa ma człowiekowi służyć, lecz jest odwrotnie – to my służymy swojej głowie. Stajemy się niewolnikami myśli i marnujemy tak wiele energii. Gdybyśmy jej nie marnowali, moglibyśmy żyć piękniej, dłużej, zdrowiej, bardziej kreatywnie - twórczo, szczęśliwie, radośnie.

Pesymizm, niewiara, strach, smutek, nienawiść, zazdrość, zło, złe emocje, choroby, to efekt zachmurzenia swojej własnej duszy. Światło, które ma nam wskazywać drogę i sprawiać radość z życia, z ufnego poruszania się w rzece życia jest zasłonięte, wyeliminowane, z rzadka się ukazuje.

Rozchmurzenie swojej duszy uzdrawia. Uzdrawia – harmonizuje relację umysłu z ciałem, a w konsekwencji uzdrawia ciało i umysł. Złe emocje, strach, lęki, nienawiść, obojętność, złość, zazdrość i wiele innych mentalnych produktów, wytworów naszej głowy, naszego umysłu, zatruwa, a te trucizny powoli sączą się do komórek ciała, a ciało z czasem zaczyna chorować.

Rozchmurzenie duszy i serca przysparza piękna ciału i całości. Czujemy się piękni, ale inni zauważają w nas więcej piękna.

Samooczyszczenie, oczyszczenia nieba z chmur kreowanych przez nasz umysł uzdrawia. Oszczędzamy wielką energię, bo mniej myślimy, więcej czujemy, bardziej kochamy i piękniej żyjemy.
Ciągła obecność w głowie to brak otwartości, nadmiar myśli to mur, to pancerz zamykający nas na życie, na uczucia, na miłość. 

Oczywiście w tym względzie nie różnimy się od tego co obserwujemy w przyrodzie, niebo nad nami jest raz zachmurzone, raz czyste, lub chmury płyną, ale co rusz ukazuje się słońce. I takie zmienne zachmurzenie jest bardzo naturalne również dla naszego umysłu. Jest naturalne dla człowieka. Problem w tym, by chmury nie pojawiły się na niebie na stałe, byśmy mogli od czasu do czasu ujrzeć słońce - własną duszę, prawdę o życiu, byśmy jak najczęściej byli obecni w tej rzeczywistości, która się dzieje, a nie w świecie, który nie istnieje.

Mistycy, mędrcy wynaleźli sposób na to, by tak się działo, by nasze wewnętrzne niebo było jak najczęściej rozchmurzone, bezchmurne, lub by - mówiąc językiem meteorologów - zachmurzenie było umiarkowane. Jest tym medytacja.

Medytacja to obserwacja chmur – myśli. Myśli mają jedną charakterystyczną dla siebie właściwość – obserwowane – zanikają, rozpływają się. Obserwuj je więc jak chmury na niebie i rozchmurz swoją duszę, rozchmurz swoje serce. Weź każdą z tych chmurek pod lupę i przypatrz się każdej z nich dokładnie, a stanie się rzecz nie do uwierzenia – chmury znikną. Naprawdę. Być może powrócą wkrótce, ale znowu uparcie im się przyjrzyj. To działa. Stworzysz dystans z którego dostrzeżesz lepiej siebie, bardziej obiektywnie, dostrzeżesz swoje niepotrzebne wysiłki, walkę, która uśmierca ciebie, rzeczy, które niczemu nie służą poza zaspakajaniem twego ego.

Czyste niebo wewnątrz nas to nieobecność strachu, lęku, złości, stresów, uporczywie powracających wspomnień, żądz, pragnień, wielu smutków. To oczyszczenie się z wirtualnych problemów, które wywoływały i wywołują już mniej wirtualne, a wręcz całkiem realne problemy i choroby w rzeczywistości.

Ujrzyj czyste niebo, ujrzyj słońce wewnątrz siebie. Czyste niebo, słońce wewnątrz nas sprawi, że pojawi się ufność, zaufanie do rzeki życia, do rzeczywistości, z którą wcale nie musimy walczyć, pojawi się samoistne rozluźnienie, pojawi się największa z wartości – wolność.

Pojawi się twoje wewnętrzne dziecko, niewinne, ufne, wolne od balastu, który nabywałeś i kumulowałeś całe życie, wolne od chmur, które zbierałeś całe życie i próbowałeś je wstydliwie ukryć, lub wyparłeś, zapominając o nich, a one są, wracają, i przyziemiają cię, nie dają ci latać. Pojawi się nie tylko dziecko wolne od ... , ale też wolne dla ..., wolne do ..., po prostu wolne. 

Wolność to rozluźnienie.

To właśnie rozluźnienie sprawia, że realizują się nasze piękne scenariusze, te najskrytsze, dawno zapomniane, bo ich realizacji nie sprzyjało napięcie, strach.

To poznałeś w sekrecie, w filmie i książce o kreowaniu myślą rzeczywistości. Rzadko jednak zwolennicy sekretu zwracają uwagę na to, iż warunkiem by ta chciana rzeczywistość się realizowała jest rozluźnienie, radość, ufność, wdzięczność, miłość, szczęście.

Okazuje się więc, że TY i JA nie mamy wyjścia, powinniśmy rozchmurzyć swoje dusze. Lecz nie może to się stać obsesyjne, nie możemy z tego zrobić kolejnego działania, kolejnego przymusu wywołującego w nas kolejne napięcia, sprowadzającego na nas kolejne burzowe chmury, czy wręcz pory monsunu, sprawiającej, iż na długie miesiące i lata znowu zdominują nasze wewnętrzne niebo chmury, ciężkie, ciemne, deszczowe, burzowe, czy śnieżne. A dzięki nim staniemy się obojętni, zimni, smutni, nieszczęśliwi, martwi, ciężko chorzy.

Medytuj – rozchmurz swoją duszę! To cię uzdrowi, to cię rozluźni, to sprowadzi na ciebie uśmiech, ten widoczny na zewnątrz oraz radość wewnątrz.

Twoje ciało tę bezchmurność odda ci z nawiązką.


Piotr Kiewra