środa, 26 lutego 2014

Odkrywanie odkrytego

Od wielu lat hartuję swój organizm. Znam dziesiątki osób, które postępują podobnie i mają podobne efekty. Podobnie jak ja zauważają oni wiele zmian w reakcjach organizmu na takie warunki otoczenia jak zimno, ciepło, słota, deszcz, pływanie w zimnej wodzie, itd. Na początku intuicja mi podpowiadała, a później potwierdziło to doświadczenie, iż hartowanie zapobiega przeziębieniom, grypie, anginie, reumatyzmowi i wielu innym. Nigdy nie starałem się naukowo wytłumaczyć jak wygląda to w szczegółach, wystarczało mi że to działa.
Wśród wielu ludzi wpadających w panikę w okresie większej zapadalności na grypę, a szczególnie wszystkie dziwnie nazywane odmiany z przymiotnikami „ptasia”, „świńska” oraz inne oznakowane numerkami i literkami, obojętnie słuchałem wiadomości w mediach. Mam wrażenie, że przeciętni ludzie czują się jednak gorzej z powodu strachu wywoływanego przez media, niż z powodu samej grypy, dla większości ludzi bardziej wirtualnej niż rzeczywistej. Wzrasta sprzedaż szczepionek, maseczek, witamin (ktoś na tym zarabia), ludzie zaczynają stronić od ludzi. Strach przed grypą narzuca mniej aktywny styl życia. Być może niektórzy czytelnicy pomyślą, że przesadzam, bo przecież faktycznie na powikłania pogrypowe umiera sporo osób, ale sporo osób umiera także bez żadnej widocznej choroby, np. w czasie snu.
Drodzy czytelnicy, weźcie pod uwagę iż strach to stres. Strach to  najgorsza odmiana stresu. Ten strach jest gorszy od samej grypy. Tak, jest znacznie groźniejszy, naprawdę. Dlaczego? Ponieważ osłabia odporność na choroby, na wszystkie choroby. Natomiast zachorowanie na grypę uodparnia – przynajmniej na tę odmianę. Drugi raz ten sam wirus już cię nie położy do łóżka (zmutowany owszem).
Po co właściwie o tym mówię? Mówię, bo dzisiaj w radio usłyszałem o ostatnich odkryciach naukowców, iż przeziębienie chroni przed infekcją wirusem groźnej grypy A/H1N1No i proszę naukowcy odkryli wreszcie, to co intuicja podpowiadała mi od dawna, odkryli wreszcie to, co wiedział mój dziadek* mówiąc mi, że „zimna woda zdrowia doda”, odkryli to czego być może nie wiedzieli kiedyś jaskiniowcy, ale za to stosowali z dobrym skutkiem codziennie. Skąd wiem że z dobrym skutkiem? A no stąd, że ludzkość przetrwała, choć wtedy szalała przecież grypa „mamucia” i grypa dziesiątkująca tygrysa szablozębnego.
To doniosłe odkrycie potwierdza to, co „wie” mój organizm od kilkudziesięciu lat. Prowokowałem go do walki z drobnoustrojami  przy każdej okazji, biegając w deszczu, chodząc bez czapki i z rozpiętą kurtką w największe mrozy, pływając w zimnej wodzie, nie stroniąc od kontaktu z chorymi. Zarazki wnikające do mojego organizmu wywoływały reakcję obronną systemu odpornościowego. I przez to jestem zdrowy i mało tego, wzmacniam też odporność moich bliskich. Jak to możliwe? To proste. Po pływaniu, bo bieganiu w deszczu wnoszę te drobnoustroje do domu, a one już w domu robią resztę. Moi bliscy nie chorują, a jeśli już to bardzo krótko, dwa, trzy dni, bez gorączki.
Nie chorujemy także na grypę. Dlaczego? Przecież wirusy grypy ciągle mutują i zachorowanie na grypę w tym roku nie uodparnia całkowicie na rok przyszły. Do tej pory nie wiedziałem dlaczego tak się dzieje, chociaż intuicja podpowiadała, a efekty udowadniały, że hartowanie chroni również przed grypą. Teraz wiem. Dzięki wam, ludziom nauki, mam na to naukowe wytłumaczenie: przed grypą chroni mnie codzienne, bezobjawowe przeziębianie się. A to osiągam poprzez hartowanie.
W ten sposób, jak to opisałem powyżej, nie prowadząc żadnych badań, wynalazłem wraz z innymi „morsami” (naukowcy odkryli tylko część prawdy, bez przełożenia tego na praktykę) szczepionkę przeciw grypie. Za jej stosowanie nie biorę pieniędzy, jest darmowa.
Oto linki do dwóch felietonów o hartowaniu:
Drodzy czytelnicy korzystajcie z niej ile tylko chcecie.
*Do hartowania przekonał mnie dziadek, któremu warunki wojenne: spanie pod gołym niebem bez względu na pogodę, mycie się śniegiem „wyćwiczyły” system immunologiczny do tego stopnia , iż przez pięć lat wojny nie przechodził nawet kataru. Powojenne „ciepełko” rozhartowało go, więc znowu zaczął stosować zimną wodę. Gdy zrozumiałem zalety hartowania, a przede wszystkim zastosowałem te zasady w praktyce, po kilku tygodniach pojawiły się pierwsze efekty. I tak jest do dzisiaj.
Piotr Kiewra
Jako dodatek proponuję filmik o hartowaniu zimnem, o kontaktach z naturą w zimowym lesie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są moderowane.