wtorek, 25 lutego 2014

Lekarzu! Lecz się sam!

Jakiś czas temu wystąpiłem u pewnego lekarza z propozycją poprawy jego zdrowia. Brzmi to niewiarygodnie, ale faktycznie tak było. Siedział za biurkiem, trzydziestokilkuletni, ale za to z wyglądu na pięćdziesioparęlatka, ze sporą nadwagą, no i nie bardzo mógł się ruszyć, bo bolał go kręgosłup.
Wszedłem do jego gabinetu wraz z jego znajomym. Ów znajomy dzięki kilku drobnym zmianom w stylu życia zaproponowanym przeze mnie, zaczął się czuć zdecydowanie lepiej, na tyle lepiej, by zrezygnować z wizyt u tego lekarza. Gdy tylko przekroczyłem drzwi lekarskiego gabinetu zrodziło sie w mym umyśle pytanie: jaką nadzieję na poprawę swojego zdrowia mają pacjenci, gdy ujrzą tego lekarza?
Wyobraźmy sobie, że wchodzi do lekarskiego gabinetu człowiek z bolącym kręgosłupem. I pierwsze co widzi, to siedzącego za biurkiem człowieka, który się nie może ruszyć, bo boli go kręgosłup. Jakie pytania powstają w umyśle tegoż pacjenta? Jakiej wiary w wyzdrowienie nabywa chory? Na co może liczyć?
A ten lekarz cierpiał jeszcze na nadwagę, na bóle innych części ciała, był zmęczony, wyglądał na starszego niż w rzeczywistości, no i pewnie miał jeszcze kilka chorób, o których trudno było rokować na podstawie samego wyglądu.
W kontekście tego, bardzo się dziwiłem jednej rzeczy – że ktokolwiek z pacjentów jeszcze go odwiedza. Gdybym był chory, byłby ostatnią osobą, którą bym odwiedził, szczególnie, gdybym chorował częściej.
Z tego co sam zaobserwowałem,  oraz z tego co się dowiedziałem o nim, wywnioskowałem, że jest on ofiarą stylu życia jaki prowadzi, tak samo jak jego pacjenci, ale ponadto jest ofiarą systemu kształcenia lekarzy. Nauczono go, że zdrowie się bierze z leczenia chorób, że zdrowie jest efektem lekarskich zabiegów, i że … konieczne są leki*. System, który go kształcił nie pokusił się o to, by mu powiedzieć prawdę o zdrowiu. Więc stał się jego ofiarą, tak jak większość jego pacjentów.
Dlaczego system to robi? Z prostej przyczyny – system jest pazerny na kasę. Nie liczy się zdrowie ludzi, liczy się ich kasa. System zarabia pieniądze, tym większe pieniądze, im bardziej są chorzy pacjenci, im szybciej zaczynają chorować, im się dłużej leczą. Większość pacjentów zapada nie tylko na choroby cywilizacyjne, idealne dla systemu źródło pieniędzy, ale zapada na kilka chorób jednocześnie i trwa w nich już do końca życia, bo system twierdzi, iż są one nieuleczalne. Lekarze święcie w to wierzą, bo sami na sobie ćwiczą sposoby leczenia zaproponowane im w czasie studiów i później w czasie koniecznego przecież dokształcania się. Z jakim skutkiem ćwiczą? Widać to po nich samych, po średniej długości ich życia. Stają się w ten sposób największymi pupilkami tego systemu.
Są natomiast w tym systemie też ludzie otwarci na prawdę o zdrowiu, no i stają się dzięki temu prawdziwymi lekarzami. Nie twierdzą, że jedyną pomocą są leki farmakologiczne, ale po prostu leczą. Znajdują prawdziwe przyczyny chorób. Polecają skuteczne sposoby leczenia, nie tylko te które przynoszą kasę dla nich i dla systemu. U takiego lekarza dowiemy się o koniecznych zmianach w stylu życia, dowiemy się prawdy o stresie, dowiemy się o medycynie naturalnej.  Dowiemy się o profilaktyce zdrowia. Tego dowiemy się tylko u prawdziwych lekarzy. U pupilków systemu tego się nie dowiemy, nie dostaniemy recepty na zmianę stylu życia. Nie dowiemy się co jeść, a czego nie jeść.
U prawdziwych lekarzy dowiemy się o źródłach zdrowia, o hartowaniu, o stresie i jego wpływie na pogarszanie się zdrowia, o ruchu. U takiego lekarza dostaniemy porządny opieprz za papierosy, alkohol, kawę, cukier, przetworzoną i zatrutą chemią żywność. Taki lekarz każe nam wyrzucić kuchenkę mikrofalową na śmietnik, każe chodzić na pieszo do pracy, każe obniżyć temperaturę w mieszkaniu, i zniechęci do telewizora. Taki lekarz powie w jaki sposób zmartwienia i negatywne myślenie wpływa na zdrowie, powie o kłamstwie wielu reklam dotyczącym leków. Nie przepisze nam na pewno środków przeciwbólowych i antybiotyków. I co bardzo ważne, dowiemy się od niego prawdy o odżywianiu,   o surowych warzywach i owocach, a więc prawdy o bioaktywnej sile żywności, o uzdrawiającym wpływie żywności wysokiej jakości. Dowiemy się, być może, też o tym, czym uzupełnić swoje menu, gdy zwykła żywność nie dostarczy nam wszystkich potrzebnych składników. Powie o tym, że najprostszym lekiem jest … woda (8 szklanek dziennie).
U takiego lekarza możemy się wyleczyć za darmo, bo taki lekarz uświadomi nas, że to my jesteśmy kowalami swojego losu. Powie, że zdrowie, to bardzo często kwestia wyboru między lenistwem, wygodą, bezczynnością, niewiedzą, podłym sposobem myślenia, czyli stylem życia niesprzyjającym zdrowiu, a wysiłkiem i sposobem myślenia nakierowanym na zdrowie.
Konieczność wprowadzenia zmian w stylu  życia może swoim pacjentom uświadomić tylko ktoś, kto ma autorytet potwierdzony własnym przykładem i setkami skutecznie zrealizowanych recept, często realizowanych za darmo, recept częściej na styl życia, niż na leki z apteki.
To, że te recepty są za darmo nie oznacza,  iż zdrowie osiąga się bez wysiłku. Czego jak czego, ale bez wysiłku takich zmian przeprowadzić się nie da.
Co zawiera taki przepis na zdrowie? Już się dowiedzieliśmy: zawiera wykaz potrzebnych zmian.
Zanim go jednak dostaniemy dowiemy się, że rodzimy się z potencjałem zdrowia, ono jest w każdym z nas, tylko że sami musimy o nie zadbać. Taki lekarz nam to uświadomi, być może nawet zrobi nam wykład o odpowiedzialności i wytłumaczy, że on jako lekarz jest od chorób, a my jesteśmy od dbania o zdrowie.
I na pewno pokaże na swoim przykładzie, że zdrowie to jest wartość o którą trzeba zabiegać, trzeba wypracować, a nie oczekiwać od lekarza, czy od systemu. Dowiemy się, że zdrowia nie kupuje się w aptece, ale kupuje się każdego dnia myśleniem o zdrowiu, okupuje działaniami zdrowiu sprzyjającymi.
Zdrowie leży na innym krańcu drogi niż choroby. Lekarze są od zajmowania się chorobami, od zdrowia jesteśmy my sami. Dobry lekarz to powie, przynajmniej powinien powiedzieć. I im lepszy lekarz, tym rzadziej powinniśmy do niego zaglądać. Na pewno system byłby skuteczniejszy w dbałości o zdrowie pacjentów, gdyby lekarze mieli potrącane wypłaty za nieskuteczne zajmowanie się pacjentami.
Lekarze powinni mieć płacone za utrzymywanie ludzi w zdrowiu, a nie za walkę z chorobami.
Ten pan, którego odwiedziłem był antyreklamą opieki zdrowotnej jako części systemu w którym działał, bo jego zdrowie, wygląd, postawa były tego dobitnym świadectwem.
I TO BARDZO DOBRZE**, BO PACJENCI, PRZYNAJMNIEJ CI MYŚLĄCY, UNIKALI GO I ZACZYNALI SZUKAĆ INNYCH, LEPSZYCH LEKARZY, ALBO SAMI ZACZYNALI MYSLEĆ O ZMIANIE STYLU ŻYCIA.
**Tak sobie teraz myślę: oby więcej takich lekarzy, bo szybciej ludzie zrozumieją potrzebę ponoszenia odpowiedzialności za własne zdrowie.
Czy ten pan wysłuchał mojej propozycji, czy w nią uwierzył? Nie. Przynajmniej nie teraz. Może jeszcze dla niego za wcześnie, może jeszcze za mało się nacierpiał, może jeszcze jest za młody, może jeszcze za silnie pobrzmiewają w jego głowie „prawdy”, które mu włożono do głowy, robiąc z niego pupilka systemu. Myślę, że przyjdzie na to czas.
Najbardziej mi żal jednak nie jego, ale jego pacjentów. Bo proszę sobie wyobrazić frustrację potencjalnych klientów systemu, odwiedzających takiego pana w nadziei, że otrzymają pomoc. Naprawdę mi ich żal, bo wiem, że ufność ludzi do lekarzy jest wielka, ale coraz częściej okazuje się, że nie do wszystkich. Część pupilków podrywa zaufanie pokładane w nich swoim własnym przykładem, swoim własnym zdrowiem, postawą, choćby taką jak lekarz,  o którym mówię.
Skąd się wzięło stare powiedzenie „lekarzu lecz się sam”?  Właśnie z takich przykładów. Średnia długość życia lekarzy jest jedną z najniższych wśród grup zawodowych (w USA 58 lat!!!). To powinno dać potencjalnym pacjentom do myślenia. Powinno spowodować, że myślący poważnie o zdrowiu ludzie, powiedzą sobie samym: lekarzu lecz się sam! i skupią się na zabiegach do zdrowia prowadzących (przynajmniej w zakresie, który może objąć zdrowy styl życia).
A temu poświęcony jest ten blog i tu właśnie mówię jak to zrobić.
Zdrowy styl życia jest na pewno trudniejszy niż wizyta u lekarza i branie przepisanych leków. Ale jest na pewno o niebo skuteczniejszy. By jednak był skuteczny musimy zacząć go stosować, gdy zdrowie posiadamy, stosować jako profilaktykę, najlepiej zacząć już za młodu. Kochanowski w jednej ze swoich fraszek o tym mówił kilkaset lat temu, czyli nie jest to jakaś niedawno odkryta prawda. Jednak – między innymi – dzięki lekarzom, nie jest to jeszcze prawda ciągle ludziom przypominana, a szkoda, bo któż może mieć w dziedzinie zdrowia większy autorytet niż lekarz.
Dzisiaj, wg mnie, lekarze w czasie studiów, jeśli faktycznie mają się zajmować profilaktyką zdrowia, powinni stawać się trenerami zdrowego stylu życia. Im więcej pracy wykonają jako trenerzy, im  bardziej będą w tej dziedzinie skuteczni, tym mniej będą mieli pracy jako lekarze od chorób, tym zdrowsi będą ludzie. A oto właśnie chodzi. Do tego są powołani.
*Statystyki (nie te publikowane przez przemysł farmaceutyczny) mówią, iż leki farmakologiczne, ich skutki uboczne, są trzecią przyczyną zgonów ludzi, tuż po chorobach układu krążenia i nowotworach. Dotyczy to również tych leków, które przepisano prawidłowo.

Piotr Kiewra

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Twoje komentarze są moderowane.